Zdjęcie z ostatniego obozu karate. Fajnie wtedy było i to bardzo. Ja w tej jasnej szarej bluzie, ale i tak mało widać.
Z dnia na dzień sytuacja robi się coraz cięższa. Podziwiam samą siebie, że już tyle lat wytrzymałam. Bardzo chciałabym już uciec i zacząć od nowa, ale muszę jeszcze poczekać. I tak już to wszystko odbiło się na mnie. Chcę jak najszybciej temu zapobiec. W piątek mówienie o tym drugiej osobie sprawiło mi ból i nie mogłam się powstrzymać. Osobiście nie lubię przy kimś płakać, ale nic się nie stało. W końcu łzy to nie wstyd. Przynajmniej dla mnie. Teraz tylko trzymam kciuki, żeby szansa na ucieczkę stąd była możliwa. Jeżeli będzie to bez wahania z niej skorzystam. Pragnę zakończyć i zamknąć już tą książkę i zacząć zupełnie nową.
Lubię rozmowy z Zagoorem na gg, takie jak wczoraj. Mimo, że nie była zbyt wesoła, miło się rozmawiało na ten temat. Lubię takie. Teraz wiem, że nie tylko ja tak to wszystko odbieram. Inni też to widzą.
Od tamtego czasu, staram się non stop coś robić. Cokolwiek, żeby po prostu nie myśleć. Organizuję sobie tak wszystko, żeby nie mieć czasu na myślenie. Chociaż on zawsze się znajdzie, ale nie aż tak dużo. Niestety, od tego całkowicie nie ucieknę. Jak na razie sposób działa.
Weekend był całkiem miły. Wczoraj pierwszy raz upiekłam samodzielnie ciasto, które podobno dobrze mi wyszło. Tak jak wszyscy mówili. Załóżmy, że Wam wierzę :D Potem odwiedziny rodziny, czyli udawanie, że wszystko jest ok i sztuczna atmosfera. Robienie głupiego plakatu i dzień minął. Dzisiaj spotkanie z Marceliną, łażenie po galerii, jaranie się wszystkim co w panterkę haha, gadanie o wszystkim itp :* Oczywiście nie obyło się bez spotkania kogoś znajomego, choć jedną osobę było baaaaaardzo miło zobaczyć. Dziś dostanę również kolejną porcję niemieckich słodyczy, których nie mogę zbytnio zjeść w najbliższym czasie. Jutro jakaś wycieczka klasowa na temat studiów, potem matma, fryzjer z Marceliną, siedzenie u mnie, może ponownie gb i dzień również zleci. Ale zapowiada się całkiem dobrze.
Life is my toy now.