wtorek, 29 marca 2011

coś nadzwyczajnego

Z dnia na dzień odkrywam coraz bardziej w sobie coś nowego. W sumie wcześniej już się domyślałam, ale teraz ukazuje mi się perfidnie przed oczami. I powiem, że nie przeszkadza mi to. Jestem pewna, że przeszłość oraz wspomnienia są poniekąd przyczyną i maczały w tym palce. Nawet się samej sobie nie dziwie. Fajnie byłoby spróbować. Tylko może być z tym problem. Ale w razie czego jestem otwarta w każdej chwili na nowe doświadczenia i wyzwania : )

Również mam straszną ochotę na poznawanie nowych ludzi i tych przeze mnie wybranych, których znam tylko z widzenia, ale fajnie by było poznać bliżej. A nie powiem, mam kilku na oku :D

Chcę już piątek i kolczyka nowego! Mój z wargi wyjmuję. Ostatnio w szkole ostro cisną, zresztą żadna nowość. Dziś jeszcze muszę jechać kawał drogi na Stogi (o, zrymowało się) w celu pomocy mi przez Marcelinę z fizyką. A tak mi się nic nie chce.

niecałe 58! lecimy do 55 :)))

poniedziałek, 28 marca 2011

kamuflaż uśmiechem

Dzisiejszy dzień jak najbardziej OK. Nawet, jeśli to poniedziałek. Dużo śmiania się z głupot i bez powodu. Uwielbiam to! Pan z autobusu również mnie bardzo rozśmieszył. Upiekło mi się też ze sprawdzianem z chemii, na który nic nie umiałam. Trening ponownie dziś omijam, bo jest mi cholernie zimno i wypadałoby się pouczyć trochę do jutrzejszego testu humanistycznego.

Jutro trening, środa korki z chemii, czwartek trening, piątek też (o ile się wyrobię) oraz kolczyk! sobota może nauka matmy z Cebulą, więc będzie ciekawie hihihih, a niedziela kino z piękną Hanią :*

Muszę któregoś dnia spróbować zrobić sama pizzę! Kto wbija? : ) 

Tak, tęsknie za tym co było. Niestety.

niedziela, 27 marca 2011

tracę równowagę

"Równoważnia. 
Po lewej stronie najgorsze rzeczy, po prawej ja. 
Lewa strona przeważa ciężarem. 
Utrzymuję się na włosku i czuję jak powoli się zsuwam.
Lecz nadal mam pewność, że nie poddam się.
Będę iść dumnie z podniesioną głową przed siebie."

piątek, 25 marca 2011

płatki śniegu tańczące z niebem

Uwielbiam wracać wolnym krokiem z treningu ze słuchawkami w uszach, rozmyślać i podziwiać piękno w rzeczach, które wymagają spojrzenia głębiej, aby to ujrzeć. Taki fajny stan zahipnotyzowania się mimowolnie. Mogłabym tak iść przed siebie i iść, nie ważne gdzie.

Potrzebuję czegoś. Staram się jak najbardziej by to osiągnąć. W większości procentach nie mam na to niestety wpływu. Może gdyby tak bardziej w to wniknąć i zmusić swój mózg do działania, próbować cały czas, to by się spełniło, kto wie. Skromnie przyznaję, że byłoby cudownie, jakby chociaż coś z moich wyobrażeń zamieniło się w rzeczywistość. Ale najpierw muszę też poznać bardziej samą siebie i rozważyć moje błędy, by ich więcej nie popełnić. Teraz jest jak jest, ale na przyszłość patrzę optymistycznie. I tak trzymać! 

Uroki wiosennej pogody nie wygrały ze mną i poszłam na trening. Oczywiście był jak najbardziej udany. Szczególnie pod koniec ostro i coś nowego. Teraz tylko mnie boli piszczel i biodro, ale nie jest źle :D 

Od dziś muszę się trzymać mojej umowy z Marceliną! Tak jak postanowiłyśmy 12 kwietnia idziemy zrobić kolczyki, a potem nagroda za silną wolę przez te 19 dni, jak same obliczyłyśmy. Łohoho, mam nadzieję, że mi się uda : )

czwartek, 24 marca 2011

brak

Coraz mniej dziwię się samej sobie. że mam takie oceny a nie inne. Cały czas winiłam siebie za to, a zrozumiałam, że to poniekąd błąd. Jak tu się dobrze uczyć skoro nie ma się warunków? Motywacji też brakuje, to oczywiste. Szczerze to chciałabym trochę mieć lepszą tą sytuację w szkole. Tragicznie nie jest, ale zawsze może być lepiej. Nie jest to dla mnie tak bardzo ważne, ale miło by było. Znalazłam powody czemu tak jest. To, że wolę pójść na trening niż nauczyć się na sprawdzian to też odrębna sprawa.

Każdego dnia dowiaduję się czegoś nowego, coraz bardziej szokującego. Najlepsze, że osoby trzecie mi o tym mówią. Tak sobie myślę, czemu muszę tkwić w tym cholernym gównie już tyle lat. Ale nauczyłam się między innymi tego, że dorośli potrafią być mniej dojrzali niż dzieci.

Brakuję mi wielu rzeczy, wszystko zniknęło. Zawsze coś nadchodziło nowego, teraz nic. Może muszę trochę jeszcze poczekać a los mnie zaskoczy. 
Czas leci niesamowicie. Chodzę w tym niesamowitym śnie i widzę jak mi ucieka przed oczami. Sensu nadal nie potrafię wyłapać, ale coraz mniej o to dbam. W końcu to już, zaraz, niedługo. Nawet nie poczujemy.


Nie, nie lubię patrzeć Ci w oczy po tym wszystkim. Nie lubię Cię widywać każdego dnia. Nie lubię udawać, że Cię nie znam i nie móc Ci wszystkiego wygarnąć, bo wiem, że szkoda na to moich nerwów. I tak to już by niczego nie zmieniło. Nie lubię mieć Cię jeszcze w moich snach. Zmieszanych z przeszłością i iluzją. Oraz nie lubię, gdy każdego dnia mój umysł musi chociaż raz pomyśleć o Tobie i przypominać mi jakim dupkiem jesteś a ja jaką idiotką byłam. 

Fajnie, że jutro piątek : )

środa, 23 marca 2011

pozdro

Pozdrawiam tych wszystkich kozaków, którzy tylko potrafią dogadywać w necie oraz tych tchórzy, którym najwidoczniej bardzo się nudzi i zaznacza wszystkie moje posty jako "słabe". Jak można anonimowo, to się korzysta no nie? Haha, mi to nie robi, naprawdę : ) Ale miło, że ktoś się aż tak interesuje moją osobą. 

niedziela, 20 marca 2011

wiele kilometrów stąd

Zdjęcie z ostatniego obozu karate. Fajnie wtedy było i to bardzo. Ja w tej jasnej szarej bluzie, ale i tak mało widać.

Z dnia na dzień sytuacja robi się coraz cięższa. Podziwiam samą siebie, że już tyle lat wytrzymałam. Bardzo chciałabym już uciec i zacząć od nowa, ale muszę jeszcze poczekać. I tak już to wszystko odbiło się na mnie. Chcę jak najszybciej temu zapobiec. W piątek mówienie o tym drugiej osobie sprawiło mi ból i nie mogłam się powstrzymać. Osobiście nie lubię przy kimś płakać, ale nic się nie stało. W końcu łzy to nie wstyd. Przynajmniej dla mnie. Teraz tylko trzymam kciuki, żeby szansa na ucieczkę stąd była możliwa. Jeżeli będzie to bez wahania z niej skorzystam. Pragnę zakończyć i zamknąć już tą książkę i zacząć zupełnie nową. 

Lubię rozmowy z Zagoorem na gg, takie jak wczoraj. Mimo, że nie była zbyt wesoła, miło się rozmawiało na ten temat. Lubię takie. Teraz wiem, że nie tylko ja tak to wszystko odbieram. Inni też to widzą. 
Od tamtego czasu, staram się non stop coś robić. Cokolwiek, żeby po prostu nie myśleć. Organizuję sobie tak wszystko, żeby nie mieć czasu na myślenie. Chociaż on zawsze się znajdzie, ale nie aż tak dużo. Niestety, od tego całkowicie nie ucieknę. Jak na razie sposób działa.


Weekend był całkiem miły. Wczoraj pierwszy raz upiekłam samodzielnie ciasto, które podobno dobrze mi wyszło. Tak jak wszyscy mówili. Załóżmy, że Wam wierzę :D Potem odwiedziny rodziny, czyli udawanie, że wszystko jest ok i sztuczna atmosfera. Robienie głupiego plakatu i dzień minął. Dzisiaj spotkanie z Marceliną, łażenie po galerii, jaranie się wszystkim co w panterkę haha, gadanie o wszystkim itp :* Oczywiście nie obyło się bez spotkania kogoś znajomego, choć jedną osobę było baaaaaardzo miło zobaczyć. Dziś dostanę również kolejną porcję niemieckich słodyczy, których nie mogę zbytnio zjeść w najbliższym czasie. Jutro jakaś wycieczka klasowa na temat studiów, potem matma, fryzjer z Marceliną, siedzenie u mnie, może ponownie gb i dzień również zleci. Ale zapowiada się całkiem dobrze. 


Life is my toy now.

środa, 16 marca 2011

codzienność

Jakoś nie mam siły na nic. Ta szkoła mnie zniechęca do wszystkiego, ale nie jest najgorzej. Jestem zła na siebie, że omijam dość często treningi, brakuje mi ich. Dwa razy w tygodniu to nic, jakbym wgl nie chodziła. Mam nadzieję, że nadrobię. Wczoraj rozmowa z sensejem, brązowy pas? Łohoho, jak dla mnie za wcześnie. Wolę na spokojnie za rok zdawać i mieć pewność, że na niego zasługuję. 
Fajnie, że w sumie jeszcze tylko miesiąc i od połowy kwietnia ciągle będą jakieś wolne dni. Teraz mam pewność, że do końca roku bardzo szybko zleci, nawet się nie zorientuję kiedy. I potem trzecia klasa i matura. A pamiętam jeszcze ten dzień, gdy zaczynałam liceum. Wtedy było jeszcze tak fajnie. Nie miałam pojęcia, że poznam kilka osób, które coś dla mnie znaczyły i że spędzę z nimi wyjątkowe chwile. Szkoda tylko, że to już przeszłość. Ale koniec gadania o przeszłości, bo to mój największy wróg. Aktualnie jest dość pusto. Ta druga klasa dziwnie mi leci. Wszystko poszło w cholerę. Są może trzy, cztery osoby z którymi się trochę zżyłam i polubiłam, doceniam to. Kimś też bardzo się zainteresowałam w niezrozumiany dla mnie dość sposób i chciałabym tego kogoś lepiej poznać. Pozdrawiam też dziewczynki z klasy IIA :* Jest również jedna osoba, na której widok chce mi się rzygać ;-) Tak to moje drogie dzieci, uwielbienie zamieniło się w nienawiść. 

Ostatnio mam bzika na punkcie zmian w sobie. Zaczęłam jeszcze bardziej interesować się moim stylem. W głowie mam milion obrazów ciuchów, dodatków i różnych kombinacji. Nawet znam osobę która ma to samo haha :* Niedługo wyjmuję kolczyka z wargi i robię nowego. Może za tydzień już, a może za miesiąc, jeszcze nie wiem. Ale potrzebuję zmiany! Ten mój mi się już znudził. Również muszę dojść choć trochę do celu zrobienia czegoś "szalonego". Choć w sumie, to aż tak szalone nie jest. Zauważyłam też, że to wszystko pomaga mi w zapomnieniu. Jest fajnym takim dodatkiem, bo wiadomo, karate i muzyki nic nie zastąpi.


58,5 - lecimy dalej.

wtorek, 15 marca 2011

skromna twórczość

"Podążam drogą w ciemności,
Poszukuję rozmaitości.
Gwiazdy świecą na niebie.
Księżyc uwodzi swoim blaskiem, 
Rysuję koło wokół siebie,
Stąpam po ziemi z hucznym trzaskiem.
Nikt tej linii nie przekroczy,
Steruję dystansem patrząc nieufnie w oczy.

To nie ja, to nie świat jakim się wydaję ...

Słodka melancholia, nuty szepczą mi do ucha.
Prywatny interes szczęścia, który daje poczucie ducha.
Ponad chmury się unoszę,
Upajam się i o więcej proszę. 

To nie ja, to nie świat jakim się wydaję ..."

Nudziło mi się na polskim.

 

poniedziałek, 14 marca 2011

osobista mgła przed oczami

Lubię to zdjęcie. I nie, nie palę ;-)

Na każdym kroku, z każdą sytuacją uodparniam się coraz bardziej. Widzę to sama. Im więcej takich sytuacji mi się przytrafia tym krócej się przejmuję. Czas jest cudem. Tylko on tak naprawdę potrafi zmienić otwartą ranę w bliznę. Blizna zostaję nadal, ale nie daję o sobie przypominać każdego dnia, tak jak rana. Ostatnio zaczęłam wytwarzać wokół siebie niewidzialną dla innych mgłę. Pozwala mi nie widzieć tego, czego nie chce. Za często wchodziłam w swoje własne spostrzeżenie na świat, co nie było dobre. Aktualnie udaję mi się oszukiwać mój umysł. Dziwię się, że tak długo mi to wychodzi. Niektóre kwestie sobie pozostawiłam i jak najbardziej zatrzymuję je ku sobie, bo pomagają mi wygrać z codziennością. Na pewno jeszcze nie raz wrócę do moich jakże dziwnych myśli, mimo wszystko lubię to robić, ale na razie wolę temu zapobiec, bo teraz jest ten stan i moment, gdy czas wykonuję swoją robotę.


Mogę poczuć znowu tą wolność, której mi szczerze brakowało. Skasowałam z GG, komórki, fejsa i zdjęcia. Oraz kasuję Cię z mojego życia. Tu nie ma miejsca dla frajerów. Dla mnie ten rok coś znaczył, polubiłam, przywiązałam się i tak nagle bez sensownego powodu traktować mnie jak nieznajomą? Tak się nie robi, mimo wszystko. Teraz tylko bardzo współczuję jednej osobie, która nie zna prawdy i jest zaślepiona. Ale ja nie będę się w to mieszać. I właśnie w takich sytuacjach uświadamiam sobie jacy ludzie potrafią być podli i żałośni. Nie wszyscy, wiadomo. Ale co najmniej większość. Wolę jednak podążać dalej ścieżką z pewnym dystansem. 


Wspomnienia przyklejone na amen,
Zapomnienie ciągle zwleka.
Raz z uśmiechem, raz z płaczem, 
Biorę je ze sobą na dalszą podróż, która mnie czeka.

czwartek, 10 marca 2011

nic specjalnego

Lubię ostatnio swój tok myślenia. Dzięki czemu mam dość obojętny humor i jest mi tak dobrze. Dzisiaj dzień w sumie jak co dzień, nażarcie się w KFC na dwóch okienkach, zdjęcia, filmiki, dużo śmiechu. Szkoła mi szybko o dziwo zleciała. Jutro od razu po szkole spotkanie z moją Nicole karateką :* Łażenie po gb, szukanie tego co chce kupić, a potem wypad do mnie. Sobota łyżwy, wieczorem kino. A niedziela? Jeszcze nie wiem : ) Od soboty do poniedziałku chata wolna, więc nie jest źle! Muszę coś wykombinować na te dni hihih. 


Ogólnie to moje zajebiste buty już doszły, a teraz czas na zajebistą bluzę <3
Stwierdzam, że niedługo czas na coś szalonego, w sumie dawno już chciałam to zrobić. Muszę tylko się dowiedzieć w sprawie tego parę rzeczy no i chyba poczekać jeszcze trochę. Ale postaram się jak najszybciej! Oraz zastanawiam się nad zmianą miejsca kolczyka, hmmmmm. 


Zaraz wbija Ola sialala :*
A właśnie, muszę się zapisać do fryzjera!

wtorek, 8 marca 2011

dawka szczęścia

Dużo osób mnie się pyta "Po co to robisz?". Moja odpowiedź brzmi : bo to kocham. Karate jest dla mnie wszystkim, tak samo jak i muzyka. Nie jestem w tym najlepsza ani najgorsza, ale zrobię wszystko by być dobra jak tylko się da. Niby tylko półtorej godziny, a to tak wiele. Przez ten czas mogę zapomnieć o tym całym zasranym świecie, o wszystkim. Mój pewien rodzaj lekarstwa. Treningi maja w sobie coś magicznego, co sprawia, że po nich czuję się po prostu szczęśliwa, mimo wszystko. Moja miłość jest czasami bolesna, trudna i wymagająca siły, ale to nic w porównaniu z tym co daje mi w zamian. Przez te ponad trzy lata nauczyłam się wiele. Karate to nie tylko ćwiczenia, uczy też innych rzeczy. I z całego serca żałuję, że nie zaczęłam wcześniej. Możecie się śmiać, podziwiać, zazdrościć, cokolwiek - mnie to nie obchodzi.


Pewna sprawa jest dla mnie żałosna. Kompletnie nie rozumiem takiego zachowania i w końcu się przekonałam, że jestem warta czegoś więcej. Cały czas będę za tym tęsknić, ale wolę o tym nie myśleć i się po prostu nie przejmować. Nie moja strata : )

 już nic. po prostu.

poniedziałek, 7 marca 2011

nicość

Tak jak przewidywałam, mój nastrój stopniowo spada. Ukazuję mi się na nowo szara codzienność. Cały czas się zastanawiam, czemu akurat tu trafiłam. Jakiś pech mi towarzyszy. Nie chcę, ale muszę. Czekam z niecierpliwością na zakończenie, zresztą zapewne szybko zleci jak wszystko. Najlepiej byłoby zasnąć i obudzić się tam, gdzie dla mnie byłby to prawie raj, czyli w jakiś sposób przyspieszyć i spełnić moje marzenie. Ale na nie muszę poczekać jeszcze parę lat. Cóż ... brak ochoty na cokolwiek.


Byłam, na własne oczy widziałam. Odpowiedz już sama mi się nasuwa, ale mój umysł nadal nie potrafi jej przyjąć. Tu jednak tylko czas może pomóc. Aktualnie przykrość wygrywa.


Lecę na trening (mój prywatny eliksir szczęścia) joł :*

niedziela, 6 marca 2011

kolejny etap

No to jutro powrót do szkoły do 2 tygodniach. Z jednej strony fajnie będzie zobaczyć parę osób, a z drugiej to niedobrze mi się robi o nadchodzącym ciągłym zapieprzaniu. Trochę nadrabiania mnie czeka niestety. Jednak bardzo cieszę się na myśl o jutrzejszym treningu, chociaż jeden z niewielu plusów. Tak czy inaczej, nadszedł czas przestawienia się o 180 stopni.

Nie wiem sama co mnie wprowadza w taki błogi stan. Od pewnego czasu w mojej głowie znajduje się niewidzialna powłoka, która nie pozwala mi wejść do tych przytłaczających myśli. Dzięki temu jest tak jak jest, czyli nieźle. Nadal są pytania, nie ma odpowiedzi, wiadomo. Daję "przyszłości" drugą szanse, ale czy z niej skorzysta? Nie wiadomo. Jak zawsze łatwo przyszło i łatwo poszło, nieustająca parodia losu. Aczkolwiek twierdzę, że chyba nadszedł czas zakończenia tego rozdziału. To już historia, a historii nie można wskrzesić. 


Pieprzę to, wycofuję się z tej gry,
Nie chcę być tylko pionkiem.

czwartek, 3 marca 2011

tylko ja

Już po wszystkim? Tak niewiele? Koniec? Pytania, które jak wulkan gromadzą się w mojej głowie. Najgorsze, że nie znam na nie odpowiedzi. W głębi serca czuję, że coś jeszcze mnie czeka w tej kwestii. Lecz nie zakładam, że mam rację.


Jestem zaskoczona moim samopoczuciem, gdy przybywam w swoim towarzystwie. Nic mnie nie obchodzi, liczy się jedynie moja przestrzeń. Ja, muzyka równa się szczęście, tylko treningów brak do całkowitości.


Nie rozumiem nagłego braku słodkiej monotonii,
Chętnie przeżyję deja vu tej historii.

rutyna

Budząc się każdego dnia, uświadamiam sobie jak szybko czas leci nic nie robiąc. Codziennie wstaję, myję się, oglądam tv, siedzę na komputerze, tv, komputer i tak w kółko, myję się znowu, leżę w łóżku 2 godziny ze słuchawkami w uszach rozmyślając nad wszystkim i idę spać. Hm, dziwię się sama sobie, że do tej pory jeszcze mi się to aż tak nie znudziło. 

Ten tydzień do końca zapowiada się nie najgorzej. Jutro, uzupełnianie zeszytów, następnie późnym wieczorem kino w miłym towarzystwie. Sobota, kierunek Nowy Port - odwiedziny braciszków. Niedziela, zakuwanie i przygotowywanie się psychicznie na powrót do szkoły po 2 tygodniach, uroczo.

MOJE PIĘKNE NAJECZKI ZAMÓWIONE, TERAZ TYLKO CZEKAĆ AŻ DOJDĄ <3

wtorek, 1 marca 2011

łóżkowe dni

Kaszel męczy nadal, prawie mdleję po nocach, kompletne osłabienie. Zdecydowałam, że jutrzejszy powrót do szkoły będzie za szybki. Wątpię nawet, czy pojawię się w niej jeszcze w tym tygodniu. Tak wiem, co niektórzy zapewne chcieliby, żebym wróciła jak najszybciej, ale to nie ode mnie zależy. Szczerze myśl o kolejnym tygodniu siedzenia w domu nie zasmuca mnie. Lecz przybija mnie to, aż nadejdzie ten moment w którym będę musiała wstać po piątej, przyjechać do mojej jakże cudownej szkoły i zobaczyć wszystkich po 2 tyg przerwy. Ale kwestia przyzwyczajenia, kilka dni i będzie OK.


Rzucam przeszłość w cholerę,
Teraz mogę chodzić dumna jak paw.

idealny zbieg okoliczności

Gdyby się na tym głębiej zastanowić to wszystko dzieję się nie bez przyczyny. Każda sytuacja ma swój określony cel. Jestem chora akurat w tym czasie i akurat tak długo, przypadek? Nie. Zrozumiałam czemu i przyznam, że choroba osiągnęła swój cel. Może nie w 100 % ale jednak. Kuruję się w dwóch znaczeniach tego słowa. Dziękuję losowi za to, że wybrał taki sposób a nie inny.


Zamykam, a klucz połykam.

59, najs.