niedziela, 29 maja 2011

uwielbiam

                                                                               

bunt

Cały czas staram się myśleć pozytywnie. Jednak są chwile niekontrolowanego załamania. Wierzę w to, że wszystkiemu dam radę stawić czoło. Mimo to łapie mnie strach. Tajemniczy i niewidzialny wkrada się do mojej duszy. Lata gdzieś w obłokach i atakuje znienacka. Na szczęście ten stan nie trwa długo. Zaraz ponownie wraca uśmiech. Jest on po części udawany i też nie. Ostatnio potrzebuję samotności. Mało rzeczy mnie odchodzi. Wolę zająć się sobą i własnymi zainteresowaniami. Z każdym dniem sprzeciwiam się coraz bardziej temu co na około. Tak bardzo chciałabym, żeby się już spełniło. Nadszedł czas na realizowanie małymi krokami tego planu. Trzeba pozałatwiać kilka spraw i jedziemy z tym koksem. Mocno pokładam nadzieję, że się uda pomimo wszelakich trudności. Jeżeli czegoś bardzo się chce to po czasie staje się rzeczywistością. Czekają mnie na drodze przeszkody i wielkie pagórki. Natomiast wiem, że je przeskoczę. Pragnę, wierzę i śnię tylko o tym.

Nie przejęłam się jednak. Uświadomiłam sobie, że to nie ma znaczenia i niewiele zmienia. Jest kilka plusów i minusów. Jak w każdej sytuacji. Patrzę bardziej na te pozytywne rzeczy. W sumie są one przydatne i ulepszają co nieco. Może doznam w końcu mojego upragnionego spokoju. Na który muszę jeszcze poczekać minimum dwa tygodnie. Od jutra czas walki z ocenami i głupią szkołą.

poniedziałek, 23 maja 2011

niedziela, 22 maja 2011

nowina

Tak jak mówiłam, życie sprowadza nam pełno niespodzianek. Te fajne i te, z których nie musimy być koniecznie zadowoleni. Wiedziałam o tym od dawna, ale nie byłam przygotowana, że tak szybko to nadejdzie. Dziwne uczucie. Nawet nie jest mi w sumie żal. Więzi żądnej nigdy nie było i już nie będzie. Nigdy bym nie pomyślała, że tak to się potoczy. Liczę tylko na to, że gorzej nie będzie. Zacznie się nowy etap w moim życiu. Będzie to kolejna lekcja, z której mam zamiar wyciągnąć jak najwięcej dobrych korzyści. Niezależność stanie się moim bliższym przyjacielem. Przeraża mnie tylko, że muszę tu zostać sama jak palec i nie mam pojęcia jak sytuacja będzie wyglądać. Obiecuję sobie, że teraz już się nie dam. Załatwię to w inny sposób, niż do tej pory. W końcu od czego są trzycyfrowe numery w nagłych wypadkach. Dzięki tej nowinie dostałam jeszcze większego kopa motywacji do mojego planu na przyszłość. Również jestem w lekkim szoku. Nie codziennie człowiek się dowiaduje, że matka wyjeżdża za kilka dni na stałe za granicę do osoby zupełnie mi obcej.

Fajnie zobaczyć kogoś po dwóch latach. Nocka była bardzo udana. Pomijając fakt, że wczorajszy spacer mnie wykończył. Przynajmniej fajnie się zbiegało z piaskowej góry! Pierwszy raz w życiu też miałam na rękach trzytygodniowego kotka. Z rana na plecach z kolei siedem. Taki budzik to dobra opcja. Podobała mi się też o drugiej w nocy rozkmina o życiu, ludziach i całym świecie. Jest to smutne i niestety prawdziwe. Mimo, że to tylko jedna noc, odpoczęłam od domu i zapomniałam trochę o codziennych problemach.

Nastawiłam się, myślałam, że może się uda. Jednak to było tylko chwilowe, jak wszystko. Nie lubię, gdy płomień niespodziewanie się zapala, a potem gaśnie. Przyjmuję on formę niewidzialności. Udaje, że się nigdy tak naprawdę nie zapalił. Ja z kolei o tym pamiętam. Może w najbliższych dniach dostanę jeszcze zapalniczkę i rozpalę ten ogień na nowo. Na razie mówię "trudno", ale z drugiej strony fajnie by było. Natomiast nic na siłę.

środa, 18 maja 2011

więzienie

Zamykam oczy, wyobrażam sobie inne miejsce, otwieram i nadal tu się znajduję. Jestem zagubionym więźniem. Szukam sposobu ucieczki, lecz nie potrafię go znaleźć. Nie czuję się bezpiecznie. Policzki mam mokre i trzęsę się ze strachu. Otacza mnie zło i nienawiść. Pomijając to, nadal widzę światełko szczęścia. Gdzieś tam daleko, które na mnie czeka. Z resztkami sił wierzę, że je odnajdę. Nie dziś, nie jutro, ale kiedyś na pewno. Na razie jestem zmuszona żyć w tym bagnie. Odsiaduję swój wyrok za niepopełnione zbrodnie. W końcu, kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe?

Oczywiście dobrze długo być nie mogło. Wszystko po kolei się psuje. Ucieka sprzed oczu z nieznanych mi przyczyn. Śnią mi się moje wyobrażenia i obawy. Mam nadzieję, że to nie są przepowiednie na najbliższą przyszłość. Nie rozumiem tego i nigdy nie zrozumiem. Przykro, że tak jest. Niestety nie jestem jakimś supermanem i świata oraz ludzi nie zmienię. Jedyne co pozostało, to pogodzić się z tym.

poniedziałek, 16 maja 2011

zwariowana podróż

Nareszcie coś się stało. Coś co na pewno zapamiętam i będę mile wspominać. Uwielbiam za to życie, ponieważ każdy dzień potrafi nas zaskoczyć. Większość to rutyna i te przełomowe chwile nie zdarzają się często. Najwyraźniej trzeba na nie poczekać i sobie zasłużyć. Mimo, że to męczące, to i tak warto. Zżera mnie ciekawość co jeszcze czeka na mnie w tej zwariowanej podróży. Chciałam i mam. Nadal nie potrafię uwierzyć. Wydaję mi się to zwykłym snem. Moja podświadomość zadziałała. Pragnienia zostały po części spełnione. Czegoż tu jeszcze chcieć? Tak czy inaczej, lubię dzisiejszy dzień. 

Nie wiem sama po co to robię. Udawanie, nakręcanie, naciąganie. Tak na to patrząc dziwię się sobie, że tak trudno mnie obrazić. Moim zdaniem to chyba nie jest normalne. Może ja po prostu nie wiem jak powinna wyglądać znajomość XXI wieku? Każdy ma prawo do własnego zdania, zainteresowań i spojrzenia na świat. A co najważniejsze do własnych marzeń. Nie pozwolę nikomu ich zniszczyć z powodu jakiegoś widzi mi się i zdania innej osoby na ten temat. Mam plan i postaram się wszystko, by go spełnić, nie patrząc na innych.

Na zdjęciu moja nowa lokatorka, urocza Crystal. Na razie czekam, aż się oswoi. Nie mogę się doczekać, gdy urośnie i będę mogła ją wypuszczać :))))

czwartek, 12 maja 2011

niespodzianka

Spadło mi coś z nieba. Tak nagle. Nie wiem co mam o tym myśleć, ani jak traktować. Los się do mnie uśmiechnął. Chciałam i mam. Chwilami nie jestem nawet w stanie rozróżnić, czy to sen czy rzeczywistość. Zdumiewające, jak bardzo wszystko jest od siebie zależne. Kolejny łańcuch niespodziewanych zdarzeń. Ten akurat jest bardzo powiązany i każda zawarta w nim rzecz ma ze sobą coś wspólnego. Możliwe, że takie właśnie było zamierzenie tej całej sytuacji. Nie potrafię jeszcze ocenić, czy to etap końcowy, czy dopiero półmetek. Za to wiem, że każdy dzień przynosi coś nowego, czego się nawet nie spodziewamy. Codziennie życie sprawia nam niespodzianki, te miłe i niemiłe. Mam w głowie wiele pytań i jestem ciekawa, dlatego z niecierpliwością czekam na każdy kolejny dzień, który da mi odpowiedzi. Szczerze przyznam, że ciągnie mnie do tego i to bardzo. Wykańcza mnie tylko brak poczucia pewności.

Jeden lub dwa treningi tygodniowo to dla mnie nic. Nie lubię bardzo, gdy zawsze musi coś się stać, abym na ten trening nie jechała. Uciekający sprzed nosa autobus przyjeżdżający przed czasem, albo nadmiar prac domowych i sprawdzianów, albo skończenie się wody i czekanie przy kasie w sklepie w kolejce, aż ktoś kupi milion produktów, no zlituuujcie się. Teraz pozamulam sobie w domu przed kompem lub tv, uroczo.

Jeden tydzień już prawie minął, szybko leci w sumie. I znowu wolne. Potem natomiast to już z górki, pomijając poprawienie ocen. Od czerwca trzeba zacząć coś robić. To będzie mały początek mojego planu na przyszłość. Cieszę się nawet, pomimo zaangażowania w które muszę się wzbogacić. Jutro w końcu kupuję sobie tą słodką istotę o której wcześniej już wspominałam :D

sobota, 7 maja 2011

dawka zapomnienia

Dopiero jakoś niedawno zdałam sobie sprawę, że już minęło pół roku. Jakim cudem, tego nie wiem. Natomiast te sześć miesięcy bardzo mnie zmieniło. Koniec był przewidywalny, genialnie zaplanowany. Wcześniej z niechęcią doszłam do mety tej przygody, lecz teraz widzę same korzyści. Jedna sytuacja potrafi tak bardzo zmienić człowieka. Jestem sama sobie świadkiem tej metamorfozy i szczerze przyznam, że jestem pod wrażeniem. Nigdy nie zapomnę, nie żałuję niczego. Noszę w sobie wspaniałe wspomnienia. Jedyne co może mnie zaboleć to niemożliwość powrotu do tamtych chwil. Teraz nadeszły nowe, trzeba iść na przód. Najważniejsze, że nie jest mi już przykro. Dostałam wystarczającą dawkę zastrzyku z płynem w środku, który nazywa się czasem. Więcej mi nie trzeba. Dziękuję.

Podsumowując ten tydzień i poprzednie to jest cudownie. Ostatnio nie potrzebuję zbytnio samotności, wręcz przeciwnie. Dziwi mnie to, ponieważ zawsze jej potrzebowałam, choć odrobinę. Teraz mam ochotę bez przerwy gdzieś chodzić i spędzać czas ze znajomymi. Wszędzie, byle poza domem. Wczoraj stwierdziłam, że miasto nocą jest rzeczą piękną. Mogłabym cały czas przybywać wśród ciemności, lamp, oświetlonych budynków i księżyca.

Nie czuję zniknięcia od jakiegoś czasu pewnych osób. Najwidoczniej mi nie zależy. Jakoś nie rajcuję mnie naciągana znajomość z etykietą o nazwie "przymrużenie oka". Aktualnie mam kilka osób, które bardzo lubię i wystarcza mi to.

- Lubię oryginalne pomysły na życie i śmianie się prawie popuszczając z Aśką.
- Gadanie o wypiekach i żałosnych zazdrosnych dziewczynach, podziwianie i jaranie się zagranicznymi słodyczami w sklepach z Olą.
- Opowiadanie moich życiowych przygód, oglądanie źle trafionych filmów, faszerowanie moimi ciastami, wyśmiewanie mojego kota, dowiadywanie się o losach życiowych poprzednich kotów Zagoora.

Jest jeszcze wiele osób, które lubię, ale to już nie będę pisać. Tak więc ogólnie fajne z was ziomki są :*

wtorek, 3 maja 2011

obojętność

Osiągam to czego pragnę. Z każdym dniem, godziną, minutą, sekundą. Właśnie dokładnie o to mi chodziło. Dotknęłam tego, lecz nie do końca. To co pozostało zostawiam sobie na dobrą opinię. Mimo to, nie chcę i nie potrafię być w 100 % obojętna na wszystko. Fajnie jest poczuć to na własnej skórze. Cudowne doświadczenie. Chodzę beztrosko po tej ziemi i jest mi dobrze. Nie brakuje mi powodów do śmiechu, czas leci szybko i o to mi chodzi. Po co mam ranić samą siebie z powodu jakiegoś własnego widzi mi się. Wolę oszukiwać swoje uczucia a jednocześnie wspaniale się bawić.

Fajnie było by mieć swój własny pokój, trochę prywatności. Niestety, muszę jeszcze poczekać. Nie lubię, gdy nie mam gdzie się podziać we "własnym" domu. Nawet nie jestem w stanie nazwać go moim. Chciałabym mieć taką pelerynę niewidkę i zakładać ją, gdy tu jestem. Dzisiaj stwierdziłam, że moje życie rodzinne nadawało by się tylko do telenoweli. Mogłabym być wtedy sławna. 

Jak na razie majówkę spędzam bardzo miło. Dużo chodzę, jem od cholery, śmieję się. Zdecydowałam się również na zakup małego nowego przyjaciela. Już się nie mogę doczekać.