środa, 28 grudnia 2011

szach mat



Ogromna szachownica, na srodku ktorej sterczy pionek w nieznanym nikomu kolorze. Nie jest to czarny ani bialy. Gra juz sie dawno rozpoczela i toczy sie dalej. Wokolo pelno przeciwnikow, obce twarze i szepty. Podlozono nie ta plansze jaka trzeba bylo. Nastapil blad, ktorego nie da sie cofnac. Skrycie jednak wierze, iz byla to pomylka zamierzona, ktorej celem jest dobro. Sklonila ona tego lunatyka do zasluzenia na nagrode. Nie bedzie to zloty medal czy wielki puchar. Natomiast cos znacznie wiekszego, niewyrazalnego jakimikolwiek slowami. Ten prezent w 100% czeka na mnie, tylko jeszcze w tajemniczej formie. Tak dlugo czekam, by go rozpakowac i uswiadomilam sobie, ze niewiele czasu zostalo. Piec zawsze bylo moja ulubiona liczba, a teraz niekoniecznie. Krotki odstep czasu, kopie mnie mocno i nie pozwala sie poddac. Zacheca do dzialania i pociesza cieplo. Podzial zywotu na dwie partie, nikt jeszcze nie nazwal tego grzechem. Czekam wiec z niecierpliwoscia na swoje szach mat.

Cos robie, zmierzam w dobrym kierunku. Zadaje sobie pytanie, czemu mialoby mi sie nie udac, skoro tylu osobom sie udalo? Wraz z marzeniem niose obietnice. Postaram sie nade wszystko zwrocic klucz, ktory polknelam. Moje pragnienie jest silne i wiem, ze zdola pokonac wszystkie bariery stojace na drodze. Widze swiatelko w tunelu, ktore wzielo mnie pod reke prowadzac do raju wedle planu. To piekne swiatlo daje nadzieje, ktora jest tak bardzo wazna. Potrafi nas przytrzymac przy zyciu kazdego dnia. Nawet jesli jest zludna, nie pozwolcie nigdy jej uciec.

posłane nadzieją

Tanczaca cisza w tle, milczace nuty w sercu
Tanczace nuty w sercu, milczaca cisza w tle
Nigdy nie ujrze, ani nie dotkne
... lecz zawsze jestem w stanie poczuc

Jestes koldra tulaca mocno, poduszka unoszaca glowe
Lozkiem poslanym nadzieja

Szukajmy siebie nawzajem
Az w koncu trafimy na przeznaczenie
Ktore poprowadzi nas w kierunku wiecznego splatania
... na oddalonym o setki mil skrzyzowaniu

Jestes koldra tulaca mocno, poduszka unoszaca glowe
Lozkiem poslanym nadzieja

Wiem, ze nigdy nie opuscisz mnie
Rowniez wiedz, ja nie opuszcze Ciebie
Sprawiasz, ze cialo drzy
Tanczy ze szczescia lub placze gorzkimi lzami ze wzruszenia

Jestes koldra tulaca mocno, poduszka unoszaca glowe
Lozkiem poslanym nadzieja

Z kazda melodia, wbijasz igly z dawka sily
Z kazdym slowem, wiara budzi sie
Z kazda piosenka, kazdy dzien staje sie piekniejszy
Z kazda nuta, urzeczywistniasz milosc 

Jestes koldra tulaca mocno, poduszka unoszaca glowe
Lozkiem poslanym nadzieja

Gdy sie pojawiasz, wszystko pojawia sie razem z Toba
Gdy znikasz, wszystko znika razem z Toba
Pragne uwieczniac te chwile
Jak jestes obok, tak dobrze mi

sobota, 10 grudnia 2011

tatuaż


Dwa krótkie słowa odzwierciedlające mą duszę i filozofię życiową, moje lekarstwo, mój sposób myślenia, wszystko. Na moim nadgarstku widnieje teraz lustro, w którym widzę swoje odbicie. To lustro jest pęknięte, ale wierzę z całego serca, że niedługo zamieni się w piękne lśniące szkło. W tym samym momencie, gdy się urodziłam jednocześnie zasnęłam jak śpiąca królewna. Mylę rzeczywistość ze snem. Gdziekolwiek jestem, cokolwiek robię, nadal leżę z zamkniętymi oczami. Wiem, że to co się dzieje w danym momencie to moja wyobraźnia, wieczne złudzenie. Przeszłość i przyszłość nie istnieje, liczy się tylko ta chwila, tu i teraz. Wszystko prędzej czy później minie, to już nas nie dotyczy, nie wrócimy do tego. Przyszłość będzie również wyłącznie krótkim momentem, który zniknie nam w oka mgnieniu. Podczas cierpienia, mój umysł przypomina mi, bym nie płakała za długo, bo to tylko sen, to zaraz zniknie. Ten ból jest sztuczny i zamknięty w plastikowej butelce. Gdy się śmieję, chwytam chwilę i wypełniam się radością bez żadnego umiaru. Kiedy dobre rzeczy pojawiają mi się przed nosem, chwytam jak najwięcej. Jak pojawia się pokusa, ulegam jej. Nie żałuję niczego czego nie zrobiłam i co zrobiłam. Ten sen nie jest wieczny, on również się skończy. Dlatego nie należy brać wszystkiego zbyt na serio. Wszyscy wędrujemy w koło jak zagubione istoty, jesteśmy lunatykami. Zanim się obejrzymy, zadzwoni budzik i nadejdzie czas wiecznej pobudki, którą nie powinniśmy się przejmować. Bierzmy więc garściami każdy dzień i korzystajmy z tego. Nie zwlekajmy z niczym, ścigajmy się ze wskazówkami zegara, bo tylko one pokazują nam, ile czasu jeszcze zostało.

don't cry too much, don't suffer too much,
don't smile too little, don't laugh too little - 
because it's only a dream.

czwartek, 1 grudnia 2011

wymarzone czasy

"Siedzę przy stole, a na nim herbata. Wpatrujące się we mnie dwie pary oczu należące do dwóch starszych osób. W tych oczach widzę prawdziwą miłość, współczucie i szczerość. Gdzieś głęboko chowają swoje najpiękniejsze wspomnienia, widziały tak dużo. Nagle ukuło mnie poczucie zazdrości :
- Wiecie co? Tak bardzo Wam zazdroszczę tego, że urodziliście się w tych czasach, w którym było Wam dane się urodzić. Obdarowaliście siebie wzajemną miłością, której nic nie było w stanie zniszczyć. Zestarzeliście się razem, przez większość życia mieliście u boku tą ukochaną osobę, której ufacie. W zdrowiu i chorobie, póki śmierć Was nie rozłączy. Przeżyliście te czasy, w których ja bym chciała żyć. Czasy, kiedy ludzie bardziej siebie doceniali i szanowali, zabawą były tańce trzymając się za ręce przy płytach winylowych kręcących się w koło na gramofonie, bez alkoholu, papierosów, narkotyków i przypadkowego seksu, wszystko było trudniejsze co sprawiało, że jest bardziej cenne, można było liczyć na czyjąś pomoc a każdego dnia w powietrzu grała melodyjnie muzyka, którą zastąpiło coś innego. Te piosenki podczas słuchania zapierają mi dech w piersiach, pozwalają bym mogła poczuć się jakbym urodziła się kilkanaście/kilkadziesiąt lat wcześniej oraz zatęsknić za czasami, które już dawno minęły i tak naprawdę ich nie znam."

To są dwie dekady, jedna granica. Trochę za późno, by być naprawdę szczęśliwym. Nie pasuje mi to, to nie tutaj powinnam być, nie teraz. Nawet, gdy marzenia staną się rzeczywistością, zawsze będzie czegoś brakować. To jest nieosiągalne, poszło z dymem. Aktualnie istnieje inne życie, buntuję się coraz bardziej. Świat idzie do góry, coraz więcej możliwości. A ludzie? Schodzą na psy. Wierzę, że pozostały jeszcze osoby, które odczuwają to samo i  również źle im wyznaczono termin porodu. Przekonania, które mi towarzyszą są staroświeckie i obce dla naszego społeczeństwa. Pożądam od życia czegoś zupełnie innego i wiem, że tego nie dostanę. Za daleko w tyle, by sięgnąć. Światem teraz rządzi głupota. Głupieje on razem z ludźmi, z pokolenia na pokolenie, nie mówiąc już o tym co będzie kiedyś. Wybieram zatem sterczenie z boku spoglądając tylko ukradkiem.

poniedziałek, 28 listopada 2011

między nocą a dniem


Większość nie lubi zimy, mrozu, śniegu i ciemnych ponurych dni. Nie przepadam za tym również poza ostatnią rzeczą. Gdy przestawiamy zegarki o godzinę do przodu, na mojej twarzy pojawia się skromny uśmiech. Wtedy wiem, że każdy dzień będzie wyglądał jak noc. Odkąd pamiętam podczas każdego mojego porannego wstawania w zimę patrząc przez okno cieszę się, że będę jechać do szkoły w ciemnościach i cudownie oświetlonych ulicach kołysząc się w rytmach muzyki. Potem jednak nadchodzi dzień, ten szary, głośny i zaludniony. Prawdziwa rzeczywistość, wiecznie spieszący się do szkoły lub pracy ludzie, korki na ulicach i spalenizny w powietrzu. Noc jest czymś magicznym, w tym czasie wszystko staje się piękne. Rozmowy się bardziej kleją, spacery wydłużają, myśli w głowach tańczą. Oraz ta niesamowita cisza pozwalająca na usłyszenie własnego oddechu. Na niebie pojawia się księżyc z gwiazdami. Obserwuje nas z całego świata. Mogłabym zatapiać w nim wzrok przez wieczność. Najgorsze uczucie, które towarzyszy mi podczas nocy to świadomość, że zaraz minie, odwróci się o 180 stopni. Puste drogi, zapalone latarnie, granatowy sufit z żółtymi plamkami znikną w mgnieniu oka i zamienią w masakrę. Pociesza mnie jedno, ta noc wróci, czeka mnie ich jeszcze sporo. Tak czy inaczej pojęcie "brzydki/ka jak noc" jest mi zupełnie obce.

piątek, 25 listopada 2011

to co niewyrażalne

"Odległość między ziemią a niebem jest taka wielka. Są to dwa zupełnie inne światy. Tam u góry jest pusto, nie ma nic szczególnego. Mimo to Heidi uwielbiała leżeć nocami na pomoście nieopodal jeziora, wpatrywać się w niebo i rozmyślać nad wszystkim, co niewytłumaczalne. Najbardziej podziwiała księżyc i gwiazdy. Ich blask zapierał jej dech w piersiach. Nie widziała nic bardziej pięknego. [...] Za długo mam głowę w chmurach, czas wracać.” pomyślała. Z niechęcią wstała z pomostu, włożyła słuchawki w uszy i powędrowała w kierunku domu. W czasie drogi wsłuchiwała się w nuty szepczące do jej uszu. To niesamowite jak muzyka wywiera różne emocje i motywuje do życia. Była to jedna z dwóch najważniejszych dla niej rzeczy w życiu. Lekarstwo na cierpienie, zawsze w potrzebie. Muzyki nie przytulisz, ale przynajmniej masz pewność, że nigdy cię nie opuści. Niezależnie od sytuacji, będzie przy tobie i pozwoli na nieograniczoną przyjemność podczas słuchania. Jak prawdziwy przyjaciel."

 Bo to świat jest piękny tylko ludzie do dupy.

środa, 23 listopada 2011

szaleniec bez granic


Jestem szaleńcem, wyrywającym sobie włosy z głowy, 
Nie wiem co myśleć, to chyba jakiś żart,
Ten, kto to wymyślił, nie jest niczego wart,
Każde słowo, każdego rozdziału, umieszczam w cudzysłowy,

Co za głupiec wziął do ręki cyrkiel i narysował bezgraniczne błędne koło ...

Kręcimy się, kręcimy, zmuszeni do wymiotów,
Mrok zastępuje dzień, dzień zastępuje mrok,
Od pomieszania w głowach dzieli nas jeden krok,
Stąpamy po ziemi, bez przyczyny, do wyciśnięcia ostatnich potów,

Co za głupiec wziął do ręki cyrkiel i narysował bezgraniczne błędne koło ...

Urozmaicenie chowa się po kątach,
Nikt nie usłyszy Twego najcichszego szmeru,
Nikt nie zobaczy Twego piękna, za mała ilość iskrzącego lakieru,
Mało co się znamy, żyjemy na zupełnie odrębnych fontach,

Co za głupiec wziął do ręki cyrkiel i narysował bezgraniczne błędne koło ...

Dzień w dzień, za mało szczęścia,
Niesprawiedliwość towarzyszy z każdym oddechem,
Kolczatki w naszych płucach z każdym wdechem,
Nie istnieje pojęcie wyjścia i wejścia,

Co za głupiec wziął do ręki cyrkiel i narysował bezgraniczne błędne koło ...

Płacimy tak dużo cierpieniem za chwilę radości,
Ogromna cena, zapłata w formie każdej łzy,
Płacimy tak niewiele za długi okres bólu, winny tutaj jesteś Ty,
Mała cena, zapłata uśmiechem za czas łamania żeber i kości,

Co za głupiec wziął do ręki cyrkiel i narysował bezgraniczne błędne koło ...

Cicho tutaj, we własnych czterech ścianach, cicho wszędzie,
Milczymy bez podstaw, winni za swe czyny,
Wykorzystywani na każdym kroku, jak bezużyteczne maszyny,
To tylko chwila, nie przejmujmy się więc, to wszystko kiedyś odejdzie,

Co za głupiec wziął do ręki cyrkiel i narysował bezgraniczne błędne koło ...

sobota, 19 listopada 2011

niepokonana siła

Nie wierzę, że tak szybko to przeminęło. Są powody to nastroju, jaki doskwierał mi jeszcze wczoraj. A dzisiaj? Jest inaczej, lepiej. Istnieją takie piękne siły, których nic nie jest w stanie pokonać. Wystarczy jeden uśmiech, śmianie się do łez i dobrze spędzony czas z odpowiednią osobą. W takiej chwili zapomina się o wszystkim i to jest niesamowite. Potem jest się wyleczonym, nie do końca, ale jednak. Uwielbiam przeżywać coś i wiedzieć, że zaliczę to do mojej kolekcji dobrych wspomnień. Brakowało mi tego. Oby więcej takich chwil. Dziękuję Julcia ;*

Nie rozumiem takiego zachowania. Wyzywasz kogoś, krzyczysz, znęcasz się psychicznie a potem udajesz, że się nic nie stało. Tacy ludzie są słabi, bo nie potrafią wymówić jednego ważnego słowa. Trudno im przyznać się do winy. To słowo nie zamaże wszystkich przykrych chwil, które stały się w przeszłości, ale mogłoby je choć trochę przyćmić. Przepraszam bardzo, ale ja tak nie potrafię i nie będę tego ukrywać.

Jedyne czego teraz potrzebuje w dużych dawkach to słuchanie muzyki i pisanie. Muszę to robić gdziekolwiek i jak najwięcej. Piszę dużo, jak nie tu to nawet w myślach. Układam zdania w autobusach, szkole lub na ulicy. Mam ochotę wypisać je palcem na niebie. Piszę tu dla siebie i mam nadzieję, że ludzie którzy to czytają też wynoszą coś dobrego. Domyślam się, że niektórzy się śmieją, wchodzą tu wrogowie i przyjaciele. Ale nie obchodzi mnie to, piszę tu i nie ważne czy Ci się podoba czy nie.

piątek, 18 listopada 2011

przeszczep

Ten mięsień jest już coraz mniej użyteczny, pęka w szwach. Brak w nim miłości, czułości i szczęścia. Plastry się odklejają, leci krew. Krwawi całe wnętrze okryte kostiumem i maską. Krzyczy, prosi o pomoc - nikt go nie słyszy. Pragnie zastrzyku z lekką dawką morfiny, przyjemnego ukłucia oraz wywiezienia na salę operacyjną pogrążając się we śnie. Bo ten sen jest taki wspaniały. Chce poczuć nóż wbijający się powoli w klatkę piersiową i bezpowrotne wycięcie. Następnie mógłby funkcjonować na nowo bez pieprzonej rany na całe życie.

Nienawidzimy tych, których powinniśmy kochać. Bezgranicznie, całym sercem, bez względu na wszystko. Popełniają błędy, za które wymierzono nam karę. Dostałam wyrok 18 lat w tym syfie. Ręce są skute w kajdany. Z czasem nie wytrzymują dłużej tego ciężaru. Nie wiedzą co robić. Czekają, aż będą mogły otworzyć kraty, dotknąć klamki i wypuścić z siebie wszystko to co złe, a wpuścić całymi płucami powietrze czystej wolności. 

O, świecie. Wpuściłeś do siebie te potwory, które zniszczyły twe piękno. Śmiejmy się więc z tej głupoty. Wiem, że zostawiłeś jeszcze resztki godności, które widzę na co dzień i wzruszam się na ich widok. Zawsze byłeś, jesteś i będziesz piękny, tylko skrycie. Jesteś zamkniętą duszą wirującą w koło, daleko w kosmosie. Wiesz czego najbardziej pragnę? Obcego świata, który jest mi zupełnie nieznany. Mam nadzieję, że przy każdej pojawiającej się gwieździe, wysłuchasz mnie.

poniedziałek, 14 listopada 2011

never awake

Gray buidings, streets and sky
I have sacrificed body and soul for this fu*kin' shit
You have sentenced me to be punished
But I'm sorry? I don't understand that
I'm not gonna cry, because I know
That it's only 178 days
These days are dependent of leaving this swamp
Fall to one's knees, ask for accelerator of time
Prison tears everything, I didn't deserve
It's not crime, which I made
So sayin' you, I'm not guilty

While you waking up, sleeping still
While you sleeping, waking up still
It's not necessary to die
When someone wanna just born again
Only dream, don't take that for real
It's wanna have laugh of yourself
Oh, darlin'! Let's play with it
We're never awake

Weird faces of motherfu*kers, shouts, noise
What do you want from me?
I said, it's not my fault
Bi*ch, have found a victim
Take your cross, scream of pain
While prayin'
Appreciate hurt, which lives inside you
I'm walking dark street, thinkin' of you
Hold hate in my heart
Which I cannot say goodbye
But it's only 178 days and I'll be free like bird then

While you waking up, sleeping still
While you sleeping, waking up still
It's not necessary to die
When someone wanna just born again
Only dream, don't take that for real
It wanna have laugh of yourself
Oh, darlin'! Let's play with it
We're never awake

Tekst nie musi być koniecznie napisany przeze mnie, ważne że opisuje to co ma opisywać :)

czwartek, 3 listopada 2011

katharsis za pociągnięciem klamki

Duch pokrzykuje zniecierpliwiony,
Żądza tylko jednego - skrupulatne oczyszczenie,
Słońce, złote drzewa, tańczące balony
Tak samo urokliwe jak wewnętrzne zbawienie.

Kalendarz bawi się wskazówkami zegara,
Wzajemne abstrakcyjne pokrycie,
Tu nie wystarczy jedynie bezbronna wiara,
Podnosi ciężarki, podziwia rezultaty, ignoruje głośno wycie.

Pojawia się i znika, księżyc olśniewający blaskiem,
Wszystko jest takie same - przelotne,
Łzy mieszane z piaskiem,
Obojętność i cierpienie wedle siebie odwrotne.

Chmury ciepłymi poduszkami,
Niebo wspaniałą kołdrą, istnieje tylko ona,
Błąka się miedzy snami,
... Nigdy obudzona.

Krople krwi kapiące z oczu i uszu,
Widniejąca na przeciwko para drzwi,
Oszukuje siebie próbą retuszu,
Które wybrać? O losie, powiedz mi!

Jedne szeroko otwarte, drugie skromnie uchylone,
To co ma trudniejszy dostęp, staje się bardziej pociągające,
Liczy na niezależność, pasje wykorzystuje na swoją obronę,
Ręce nie znające odpowiedzi, nogi twardo stojące ...

... Dotkną klamki, która jest im przeznaczona.


LAJKOWAĆ :) 

wtorek, 25 października 2011

ogromna odległość

Wiedziałam, że musi tylko minąć trochę czasu i wszystko wróci. Coś innego, bo to samo nigdy nie wraca. Nic nie jest wieczne, każda znajomość, jakiś okres w naszym życiu, każda radość i każdy smutek. To może się nadal utrzymywać i pojawiać z powrotem, ale nie będzie identyczne. Nie mogę uwierzyć w odległość czasową, z którą się aktualnie spotykam. To było tak niedawno, a jednak tyle czasu już minęło. Odkąd pamiętam, gdy coś odchodziło, zawsze pojawiał się następca. Potrzebuję tego. Jak los się do mnie w tej kwestii uśmiechnie przyjmę to z otwartymi ramionami. Od niecałego roku brakuje w pięknym śnie : częstych i miłych spotkań, słodkich słów i smsów, wzajemnego ciepła, budzenia się rano z motywacją do wstania z łóżka i zależności, której tak bardzo nie lubię. Jednak muszę przyznać, że taki rodzaj zależności jest dość przyjemny. Jestem gotowa na nowe niezapomniane chwile, za które będę musiała potem zapłacić. Natomiast wiem, że warto - nieważne ile by to trwało. Gdy kogoś uwielbiam, robię to całym sercem.

Mam nadzieję, że to co dzieje się teraz, odpłaci mi się w niedalekiej lub dalekiej przyszłości między innymi tym co napisałam powyżej i jeszcze paroma rzeczami. Ogromny kamień spadł na mnie, ale wiem, że go wkrótce pokonam. Posiadam swoje prywatne strzykawki z pełną dawką siły. To wszystko daje mi coraz bardziej do zrozumienia, że muszę walczyć o to, czego pragnę. Nie mogę wstydzić się uczuć, a gdy czegoś chce - pokazać to. Może nie od razu, ale choćby stopniowo. Każdy dzień ucieka mi z rąk. Życie jest za krótkie, by udawać i opierać się pokusom. Nawet jeśli będziemy ich potem żałować. Uważam, że to nie ma znaczenia. Jestem człowiekiem, który nie lubi pokazywać bezpośrednio swoich słabości. Nie lubię również robić czegoś impulsywnie. Ostatnio jednak, byłam do tego zmuszona. Ogarnia mnie chwilowo wstyd, który nie powinien mimo wszystko się pojawić. Jestem natomiast pewna, że nie żałuję. Niczego.

Czuję, że niedługo nadchodzą nowe szaleństwa i zmiany, które kocham. Czas na zmianę czegoś w sobie. Jedna rzecz czeka mnie już za około 2 tygodnie a druga w grudniu. Ten miesiąc będzie dla mnie dość przełomowy. Będę w końcu zdana na siebie i będę mieć możliwość samodzielnego gospodarowania wszystkim, czego potrzebuję :) Nareszcie.

czwartek, 13 października 2011

mechanizm ciała i umysłu

Co dzień rano, gdy dzwoni budzik włada mną czysta niechęć do wszystkiego. Wiem, że zaraz będę musiała zmierzać w kierunku miejsca, którego tak bardzo nie lubię. Zmuszam swoje ciało do wykonywania różnych czynności, potem przeistaczają się one w zwykły mechanizm. Umysł też jest na to skazany, ponieważ nie ma również ochoty na cokolwiek i wie, że nic nowego go nie czeka, jedynie powtórka z wczoraj. W wielu aspektach naszego życia działamy jak roboty, nie mając często o tym świadomości. Pracujemy ciężko na przyszłość, która i tak przeleci szybko przed oczami. Jednak chcemy, by była ona dobra. Robimy to, bo musimy. A tak naprawdę my nic nie musimy, tak tylko nam się wydaje. Słowo "musimy" zastępuje definicje - "by żyło nam się dobrze." 

Naprawdę? Los ostatnio kpi ze mnie. Tracę po kolei dobrych kumpli, jednego po drugim. Czas dobrej znajomości zamienia się w pył i obcość. Niesamowite, jak łatwo znana osoba, może znać się nieznajomą. Czemu tak jest, że gdy ktoś nam się podoba to ta osoba nas nie chce, a gdy ktoś nas chce to my tej osoby nie? Nawet są przypadki, odwzajemnionego uwielbienia, które też nie wychodzą. Szczerze powiem, że trochę to popieprzone.

Podoba mi się , że stawiam coraz większe kroki ku przyszłości. Załatwiam wszystko co należy, po kolei. Nic mnie teraz nie zatrzyma i mam nadzieję, iż starania zostaną nagrodzone moim własnym wymarzonym rajem :)

poniedziałek, 3 października 2011

ściany marzeń

Łudziliśmy się, że będzie inaczej,
Nadludzka moc kierująca światem

Każdy oddech, spojrzenie, uśmiech,
Przeminęły z prędkością wiatru

Nieoficjalne, wewnętrzne samobójstwo,
Dające szanse na odrodzenie

Na pogardę przyklejony uśmiech,
Nie widać, tego czego nie ma być widać

Kamień leży dzielnie na sercu,
Zgniata je swoim ciężarem - niepokonany wojownik

Toczy się bitwa,
Sięgam po tarczę w postaci dwóch najważniejszych rzeczy i brnę naprzód

Zło odbija się z głośnym hukiem
Na jakiś czas zastępuje je przeciwnik, po czym uparcie wraca

By przypomnieć sobie, przyklejam zdjęcia na mych ścianach
To czeka na mnie, to moje pragnienie, które zamierzam spełnić.

sobota, 1 października 2011

kotwica życia

Są takie momenty, w których unosimy się bez żadnych problemów na powierzchni lub stopniowo dosięgamy dna, zatapiamy się w piasek. Jesteśmy więźniami oceanu. Nasze ręce są skute w łańcuchy, a na ich drugim końcu jest ster kierujący naszym życiem w postaci kotwicy. Ta kotwica potrafi stawać się cięższa lub lżejsza. Jesteśmy od niej mimowolnie zależni. Ciągnie nas swoim ciężarem na dno, co sprawia brak możliwości złapania tchu i duszenie lub pozwala wypłynąć na powierzchnię i doskwiera nam szczęście wraz pięknym widokiem na cały otaczający nas ocean. Ja aktualnie jestem na jednym ze stopni, mniej więcej w połowie. To zdecydowanie nie mój czas. 

Co u Ciebie? Najczęściej zadawane pytanie przez ludzi. Odpowiedz zazwyczaj taka sama, nawet jeśli to kłamstwo. Rzadko zdarza się szansa na usłyszenie prawdy. Cel zadawania tego pytania jest różny. W niektórych przypadkach oznacza ono troskę. Często jednak ludzie chcą doznać uczuciu satysfakcji z niepowodzeń innych. Obgadują, śmieją się, dokuczają. Jedno dziwne spojrzenie może być powodem do wątpliwości. Nie jesteśmy wtedy w stanie ocenić sytuacji. Zazdrość przekracza wszelkie granice. Najbezpieczniej jest nikomu nic nie mówić, zachować to dla siebie. Mamy ten dar utrzymania czegoś w tajemnicy i korzystajmy z niego.

Próbuję z całych sił udawać, nawet wmówić sobie, że jest tak jak większości się wydaje. Niestety nadchodzą chwile, w których to wszystko tylko prosi się o jedno, krótkie, proste słowo "sen". To kółko jest męczące, wymiotuję od ciągłego kręcenia się. Przede mną spora trasa do przebycia. Większa niż ta, którą mam już za sobą. Myślę też, że tabletki na chorobę lokomocyjną tu raczej niczemu nie zaradzą.

środa, 28 września 2011

wyzwanie



Życie jest zbyt pokręcone i za piękne, by o tym nic nie napisać. Zatem oto moje nowe wyzwanie, zaczynam pisać książkę.
 
 
 
A w sumie to już parę dni temu zaczęłam :)

środa, 21 września 2011

brutalny świat

Na tej kuli ziemskiej żyją potwory, które często potrafią zniszczyć człowieka. Robią to swoimi czynami lub słowami. Kryją się po kątach, a potem nagle wyskakują. Wydaje nam się, że są inne. Jednak to tylko złudzenie. Poznajemy je z czasem. Następnie wszystko na siebie oddziałuje. Przeżycia związane z przeszłością przyczyniają się do teraźniejszości. Temu nie da się zaradzić. Jesteśmy za to w stanie zrobić jedną rzecz. Mamy wielki wpływ na przyszłość i musimy się starać o to, by była jak najlepsza. Bez względu na wszystko.

Dostałam ostatnio dodatkową pracę na temat "Theatrum Mundi". I nie bez powodu. Zagadnienie dopasowało się idealnie do mnie. Zgadzam się z tym założeniem w 100 %. Prawdą jest, że życie to nieustanna gra, my jesteśmy aktorami, a świat to teatr. Od urodzenia wchodzimy na scenę i dopiero po śmierci z niej schodzimy. Podczas całej egzystencji na tej scenie odgrywamy nasze nędzne role. Tu nie jest ważne, czy wygrasz lub przegrasz - musisz grać dalej.

Chwilami myślę nad tym, że fajnie by było powiedzieć wszystkim to co chce im przekazać. Są to rzeczy pozytywne i negatywne, zależy od osoby. Ciekawa jestem, jakby się wszystko potoczyło, gdybym to zrobiła. Natomiast zważając na konsekwencje, to nie jest dobry pomysł. Nie możemy mówić wszystkiego co myślimy. To nasze słodkie tajemnice, których musimy mocno strzec. Uważam, że jest to jedna z wielu pięknych umiejętności, które posiadamy. Jestem myślicielem, moje wnętrze to skrzynka zamknięta na klucz, który połknęłam i nikt się o niczym nie dowie. 

A teraz ładnie proszę, by zdarzyło się w końcu coś, co wywoła wielki uśmiech na mojej twarzy i nie da o sobie zapomnieć :)

niedziela, 18 września 2011

zakamuflowana melancholia

Są tacy ludzie, którzy lubią kopać leżącego. Często nawet nie zdają sobie sprawy, że tak postępują. Muszą się wyżyć na osobie, która jest w zasięgu ręki za swoje upadki w przeszłości. Sami sobie nie radzą i przy tym krzywdzą innych. Osoba leżąca potrafi doskonale się kamuflować, przykleić uśmiech do twarzy i iść naprzód. Wie, że dostaje nauczkę za coś z czym nie ma nic wspólnego. Musi się pogodzić ze świadomością bycia kukiełką, w którą wbija się szpilki, gdy komuś ciężko. Chwilami jednak coś w niej pęka, przerasta ją to wszystko. Zabliźnione rany dają o sobie przypomnieć. Pokazuje cząstce świata prawdę. Niektórzy też boją się coś zmienić, uciec do innego świata. Wolą siedzieć dalej w tym bagnie, męczyć się i szukać ofiar do kopania. Ja wręcz przeciwnie.

Widzę przed sobą dwie drogi. Jedna, gdzie nie dosięga słońce, brudna i ponura. Druga, olśniewająca swym blaskiem i pięknem, kolorowa, z bramą otwartą na nowe życie. Ta pierwsza nie ma żadnych przeszkód, można ją wybrać podążając z łatwością, ale nie należy liczyć na bycie szczęśliwym. Jeśli zaś wybiorę drugą, będę musiała pokonać przeszkody, co przyniesie trudności, ale w nagrodę dobre skutki. Na początku będzie ciężko, ale potem będę żyć tą łatwizną, która by mi towarzyszyła tylko przy początkowej wędrówce drogą pierwszą. Tak czy inaczej, na szczęście trzeba sobie zapracować. 

Na szczęście pokonałam przeziębienie. Nienawidzę być chora, najgorsze co może być. Mam nadzieję, że to co teraz trwa, wkrótce minie. Muszę zacisnąć zęby. Jak choruję uświadamiam sobie jak ważne jest zdrowie. W sumie to najważniejsze.

czwartek, 8 września 2011

eskapada po nieznane

W tej samej chwili, gdy się urodziłam, wsiadłam do karuzeli. Jest to bardzo szalona karuzela. Kręci się nieustannie i jest otwarta na cały świat. Chwilami zwalnia lub przyspiesza, a nawet się zatrzymuje. Gdy to robi, pozwala mi bardziej złapać daną chwilę. Są one złe i dobre, musi być jakieś przeciwieństwo. Na dobre trzeba zasłużyć tymi złymi, być silnym i pokonać je. Zawsze jest jakiś haczyk, nie ma nic za darmo. Najbardziej lubię, gdy moja życiowa karuzela przyspiesza, bo pokazuje mi wtedy świat w dość kolorowy sposób. Kręci się tak szybko, że nie zważam na problemy i towarzyszy mi wspaniała beztroska do codzienności. Wiem, że nigdy się nie cofnie. Cała ta podróż trwa tylko chwilę i nigdy się do tego nie wróci. Kręcę się więc dalej, korzystając jak najbardziej z każdego dnia równocześnie upajając się tym pięknym snem.

Mam nadzieję, że nie zapeszę szczęściem i motywacją na przyszłość. W chwili upadku, w umyśle pojawiła się zapalona żarówka. Nie wierzę, że dotąd o tym nie pomyślałam. To moja szansa, nie mam zamiaru jej przepuścić. Gdy się uda, moje marzenie częściowo się spełni. Potem będę walczyć o kolejne części. Nie mam dużo czasu, więc teraz jest moment na starania się. Następnie zostaną one wynagrodzone ucieczką od wszystkiego co przypomina mi o przykrych chwilach. Moim marzeniem jest podróż po nieznane, adrenalina niezależnością i możliwość odrodzenia się na nowo. Odejdę z raną, która zabliźni się szczęściem ze spełnionego pragnienia. Jestem pewna, że obce będzie dla mnie lepsze. Właśnie o to mi w tym wszystkim chodzi. Zatem jestem gotowa stawić czoło przeszkodom, a przy okazji pomagając sobie muzyką i treningami. Nic lepiej nie motywuje do życia :)

wtorek, 6 września 2011

czwartek, 25 sierpnia 2011

niespelniona pokusa

Wlasnie patrze gleboko. Na swoje najwieksze marzenie. Wyobrazam sobie siebie, widze promienny usmiech, satysfakcje i dume. Chcialabym przeskoczyc ten czas, byc tam i miec za soba w zwiazku z tym glupie problemy. Z drugiej strony tak bardzo sie obawiam. Nawet nie chce myslec, co by bylo gdyby [...] Musze zacisnac zeby, walczyc o swoje i dzielnie przyjac to co przyniesie mi los. A przy okazji troche mu pomoc w zmierzeniu w dobrym kierunku. Watpliwosci nie wchodza tu w gre. Wymarzylam sobie wlasna przyszlosc i trudno mi bedzie zaakceptowac inna. Najwazniejsze jest to, by sie nie poddawac.

Jednak szukanie na sile nie skutkuje niczym dobrym. To zwykla strata czasu i nadzieji. Rozum to wie, ale serce nie slucha, szuka dalej. Wierzy, ze zdarzy sie cos. Jest przeciazone rutyna. W sumie to sie mu nie dziwie. Tez bym sie nie sluchala na jego miejscu.

Najwidoczniej wroce z tym samym z czym tu przyjechalam.

środa, 17 sierpnia 2011

gorzkosc slow

Przezywam bolesna milosc. Milosc do swiata. Nie potrafie opisac tego stanu. Polknelam klucz do wszelakich bram. Nieustannie mijam sie z wiatrem. Czuje jak mnie dotyka i pociesza swa obecnoscia. Ludzie wariuja razem ze swiatem, nic tego nie powstrzyma. Nie pasuje mi to, nie tego oczekuje. Trudno pogodzic sie ze swiadomoscia, ze sie juz za pozno. Zabraklo miejsca na szczerosc, uczucia i szacunek. Teraz swiatem rzadzi cos innego. Nie pojme tego nigdy.

Samotny duch, uwieziony w malej celi:
- Pragne wolnosci i pokoju, uciec stad i nigdy nie wrocic, poznac bratnia dusze, uwierzyc w przyjazn i milosc, czy to tak wiele? 
Po drugiej stronie krat, rzeczywistosc slucha z zaciekawieniem i mowi:
- Obawiam sie, ze na to juz za pozno. Zatem nie martw sie. To tylko sen. Snisz sobie beztrosko, a kiedy sie obudzisz, nic cie juz nie bedzie obchodzilo. Teraz baw sie tym co masz, najmocniej jak tylko potrafisz.

Hmm, jestem juz tydzien w Niemczech. Dopiero teraz zdalam sobie z tego sprawe. Juz na samym wejsciu doznalam przygod. Najpierw kilkudniowy szalony pobyt w Berlinie - wielkie centrum, wielogodzinne zwiedzanie, mnostwo fajnych ludzi, pelno spojrzen, piekne miasto w nocy, dobra impreza i wiele wiecej! Teraz nieco spokojniejsze miasto Kiel, jestem tu dopiero kilka dni a juz poznalam pare osob :D Uwielbiam ludzi z zagranicy, rozmawiac w innym jezyku i poznawac w pewien sposob swiat. Ciesze sie chwila obecna i pragne jak najdluzej zatrzymac ten czas.

środa, 3 sierpnia 2011

upragnione intencje

Dni lecą jak szalone. Uświadomiłam sobie, że już połowa wakacji minęła. Jak na razie są to dla mnie wspaniałe wakacje. Czy będę mogła powiedzieć, że najlepsze? Mam nadzieję! Jednak tego przekonam się za miesiąc. Staram się nie patrzeć na to, co mnie jeszcze czeka. Wolę żyć chwilą i "chwytać" każdy dzień. Wiem, że to czego nienawidzę, zamieni się szybko w pył i zniknie. Nie mogę doczekać się tego czasu.

Ku mojemu zaskoczeniu wszystko idzie po planach. Jest tak jak to sobie wyobrażam. Może nie całkowicie, ale jednak. Wykorzystuję dary człowieka w pożyteczny dla mnie sposób i udaję się. Czasem wychodzi to mimowolnie i jak się urzeczywistnia, nie mogę powstrzymać uśmiechu. Po części los wynagradza mi zły okres i dziękuję mu za to. Na wszystko trzeba sobie zasłużyć, nic nie dzieje się za darmo. Żyję pięknym snem i nie mam zamiaru niczego w nim zmieniać. Pragnę tylko, by moje marzenie się spełniło. Wtedy będzie idealnie.

Jeszcze kilka dni i uciekam stąd do końca sierpnia. Zapowiada się bardzo dobrze. Będę patrzeć w pewnym sensie na inny świat i cieszyć moje oczy wszystkim co nieznane. Uwielbiam poznawać ludzi z zagranicy, ich kulturę itp. Pierwsze kilka dni Berlin, a potem do końca Kiel :)

środa, 27 lipca 2011

huśtawka jaźni

Wdycham zatrute powietrze z każdą sekundą. Jest to diametralny odwrót przyjemności. Przez płuca przeszywa się okropny ból, kuje mnie przy każdym oddechu. Następnie cierpi cały umysł. Muszę walczyć o pokonanie tego, wiara nie może mnie opuścić. Bujam się z myślami i marzę o ziemi obiecanej. Huśtawka się nie zatrzymuję, miesza w głowie cały czas. Są tam jaźnie o których nie chce słyszeć. Rzeczywistość szepcze mi do ucha, raz pozytywnie, raz negatywnie. Mimo tego serce chce nadal. Krzyczy głośno "nie poddawaj się, zrealizuj to".

Eskapada po nieznane, ciekawe przeżycia, niezapomniane chwile, plany i pragnienia, odpoczynek od wszystkiego - to czeka mnie za 2 tygodnie. Jestem bardzo szczęśliwa na ten czas. Najchętniej bym nie wracała, ale niestety muszę. Jednak może, nie na długo? Poznam inny, zupełnie nowy zakątek świata. Nie obchodzi mnie, że jest to blisko Polski i pewnie dla większości mało atrakcyjne. Doceniam, że mam szansę gdzieś pojechać. Niemcy? Lubię to!

Daaawo tu nie pisałam. Tyle się działo ostatnio, że nie miałam zbytnio czasu. Obóz i Ostrzyce były udane. Ogólnie wakacje lecą pełną parą! Jestem również dumna z siebie, iż udaje mi się realizować moje postanowienia. Fajne uczucie, mieć świadomość, że coś zrobiłeś/aś. Został jeszcze tylko miesiąc i mam zamiar wykorzystać go jak najlepiej.

poniedziałek, 11 lipca 2011

pogarda

Dzisiejsza noc, 2:00 : Ciepłe krople łaskoczą mnie delikatnie w policzki. Nie potrafię uzasadnić tego określonym powodem. Gdzie jestem, po co i co ja tu robię - tego nie wiem. Nigdy się niestety nie dowiem. Świat jest nie zrozumiany i zawsze taki będzie. Błąkam się po przestrzeni, wdycham zatrute powietrze i szukam swojego własnego kawałka profanum. W środku pozostały szerokie wnęki czekające na wypełnienie szczerością i uczuciem. Wątpliwość je zabija, robią się coraz mniejsze. Szwy z szybkością się rozrywają, co sprawia ból przy każdej głębszej myśli. Wszystko to zamknięte jest w niewielkiej skrzynce zwanej ciałem. Ta skrzynka potrafi dobrze się kamuflować i udawać. Natomiast oni patrzą mi w oczy i nie wiedzą nic.

Oczy wzniesione ku górze,
Nade mną nieskończona otchłań.
Tam nic nie ma,
Jesteśmy uwięzieni nisko na dole.
Ja uciekam przed nimi,
Oni uciekają przede mną.
Wierzę, że gdzieś jesteś - dobry duchu,
Znajdź mnie, złap za rękę, przytul mocno i pocałuj.
A byłoby mi bardzo miło.

A teraz weselej :) Wczoraj wróciłam właśnie z obozu Karate. Nie było to samo co dwa lata temu. Jednak mimo wszystko podobało mi się. Fajne 10 dni spędzone w jednym domku z Nicole, spanie między treningami, totalne zmęczenie, odpoczynek od rzeczywistości, cioty w piżamach, I <3 sensej, kici kici na bajera, upierdliwe dzieci, zabawne sesyjki i filmiki, dużo śmiechu, imprezka przy ognisku, free hugs, złamanie dzieci, śliczny dziesięcioletni chłopak (szkoda, że nie starszy!), karaoke z Nicole - pszczółka Maja :D i dużo dużo więcej!

sobota, 25 czerwca 2011

przyspieszacz czasu

Śnię mocnym snem. Paraliż dotyka moich zmysłów. Coraz mniej widzę różnicę. Nie jestem w stanie wyrazić tego w słowach, myślę o rzeczach nadzwyczajnych. Zastanawia mnie zarazem piękność i okrutność tego świata. Każda rzecz jest cudem, czymś magicznym. Wystarczy bardziej się przyjrzeć. Wszystko zdarza się tylko raz, szkoda czegoś takiego przegapić. To jest mój czas i mam zamiar wykorzystać go jak najlepiej. Na odpoczynek przyjdzie odpowiednia chwila.

Czasami mówimy, że chcielibyśmy przyspieszyć czas. Nasuwa mi się pytanie, po co? On i tak szybko leci. Ten przyspieszacz jest zbędny. Istnieje od początku, więc nie ma sensu go podwajać.

Mam straszną ochotę na coś nowego. Na nowe wspomnienia, których nie zapomnę oraz na poznanie nowych ludzi. Aktualnie nic się nie dzieje, jestem tymczasowo skazana na monotonność. Jednak czekam z niecierpliwością. Myślę, że to jest wynagrodzone tymi dobrymi chwilami. W końcu, coś za coś :)

czwartek, 23 czerwca 2011

reklama


w języku angielskim :)

niezrozumiana mentalność

Nieustannie kieruję dystansem. Po prostu jest to ratunek dla samej siebie. Zazwyczaj dobrze się z tym czuję. Czasami jednak jest na swój sposób dziwne i złe. Mam nadzieję, że dotyczy tylko tego miejsca. Gdzieś indziej zapewne otworzę moje skrzydła bez granic. Tak czy inaczej, nie mogę się doczekać tego czasu. Po tym co widzę oraz po doświadczeniach nie mam ochoty na więcej. Odrzuca mnie, robię dobrą minę do złej gry. Nikomu tego nie powiem. Nie mogę sobie pozwolić na całkowitą szczerość i dobitność. Jedyne czego pragnę to uciec i zacząć od nowa. To wszystko.

Wakacje oficjalnie się rozpoczęły a ja zakuwam z własnej woli. Mam przynajmniej dowód, że mi zależy. Cieszę się z tej motywacji. Wiem, że to mi się w życiu przyda. Najważniejsze, że mam za sobą pierwszy krok. Teraz już z górki. Jest to też jednocześnie krok do spełnienia największego marzenia. W lipcu praca w fajnym mieście oraz dobrym towarzystwie, czyli kolejny krok ku celu. Jak na razie, wszystko idzie zgodnie z planem!

Tak sobie uświadomiłam, że już miesiąc jestem bez ruchu. Nie zadowala mnie to. Od poniedziałku trzeba nabrać trochę kondycji poprzez bieganie w celu nadchodzącego obozu. Za tydzień wyjeżdżam. Dziesięciodniowy obóz karate, czyli trzy treningi dziennie i dobra zabawa. Zbytnio nie odpocznę, ale nie ważne. Tu chodzi o dobre wspomnienia. Niestety co do tego roku mam obawy. Zawsze było wspaniale, aczkolwiek od ostatniego czasu dużo się zmieniło. Jestem jednak ku pozytywnej myśli i wierzę, że będzie jak najbardziej OK. Następnie czeka mnie prawdopodobnie wyjazd nad jezioro z braciszkiem i jego lasią :D Po powrocie, Polacy do pracy, a w sierpniu NIEMCY!!! Mam nadzieję, że poznam nowych ludzi :)

sobota, 18 czerwca 2011

czwartek, 16 czerwca 2011

pytania bez odpowiedzi

Doczekałam się tego czasu. Właśnie chciałam, żeby te dwa tygodnie minęły jak najszybciej. Tak się też stało. Niepotrzebnie czekamy na cokolwiek. Zanim się odwrócimy, będziemy mieli to przed oczami. Wszystko w końcu tak szybko leci. W moim przypadku, gdy nie mogę się czegoś doczekać lub chcę, by szybko minęło, stwarzam obraz siebie i tego czasu w mojej głowie. Potem, jak to następuję, uświadamiam sobie jak szybka jest prędkość każdej chwili. Taki sposób myślenia jest dość przyjemny i skuteczny.

Pełno pytań - mniej odpowiedzi. Przyznaję, nie jest łatwo cały czas myśleć pozytywnie o marzeniach i wierzyć w nie. Zawsze na drodze pojawią się jakieś wątpliwości. Muszę jednak je przezwyciężyć. Coraz bardziej mi zależy i cieszę się, że są szanse i możliwości. Wierzę w siłę motywacji jaką mi to daję. Trzeba ją tylko ustabilizować i nie pozwolić na to, by opadła. Na razie trzymam się moich postanowień i oby tak dalej.

Prawie trzecia w nocy a ja sobie siedzę i piszę tu. Nawet nie chce mi się spać. Wymyślam nowe pomysły na spędzenie tych wakacji. Chciałabym wykorzystać je do paru pożytecznych rzeczy i też niepożytecznych :) Jak na dzień dzisiejszy (a może i noc) bardzo dobrze je rozpoczynam. Staram się jak najczęściej upamiętniać te fajne chwile. Mam tu na myśli zdjęcia i filmiki. Uwielbiam to. Jedyny sposób na uwiecznienie wspomnień w postaci materialnej.

wtorek, 14 czerwca 2011

piękność kamuflażu

Niezwyciężony pościg ze wskazówkami zegara - 

... Ciche tik tok, tik tok.


Wciśnięty kit, w który wierzą

Amatorzy bez doświadczenia.


To nie ta scena, zły wybór

Wszystko zasypane cukrem lub solą.


Brak styku z ziemią

Głowa wysoko w górze.


Zaraz będzie po wszystkim

Nikt nie zorientuję się.


Nie wierzę w nic

Jedyne co pozostało to udawać.


Maska ku zasięgu ręki

Uginające się kolana.


Klękają przed światem

Wypełniające przestrzeń, echo słów "Dziękuję, że jestem".

wtorek, 7 czerwca 2011

głęboki sen

Biorę zdjęcie do ręki,
Każde po kolei, stare, czarno-białe i żółte na rogach.
Iskry szczęścia w oczach,
Życie u nieznanych mi progach.

Te uśmiechy przeminęły z czasem,
Z postaci materialnej przeistoczyły się w dym.
Latają beztrosko między łąką a lasem,
Są zbyt minione by wróciły.

Muzyka ściska mnie w żołądku,
Objęcie duszy ramionami.
Żałuję braku możliwości wskrzeszenia,
Tęsknota za obcymi mi pokoleniami.

Włącza się film - mój własny,
Jestem głównym bohaterem.
Nagrane sceny warte zapamiętania,
Piękne chwile mianuję zasłużonym orderem.

Sama sobie scenariuszem,
Wedle czekającej mnie przyszłości.
Ciekawość zżera od środka,
Co przyprawia poniekąd o mdłości.

Huczy mi w uszach,
Obraz sprzed oczu ucieka. 
Oto są dowody maski,
Którą świat na siebie zakłada.

To nie istnieje, to tylko iluzja - zakłamane lustro życia.

niedziela, 5 czerwca 2011

niedoskonałości

Cały czas mi coś w sobie nie odpowiada. Zauważę każdy szczegół. Nie biorę tu pod uwagę charakteru. Chciałabym w końcu zaakceptować siebie w całości. Inni widzą mnie inaczej, a ja niestety nie potrafię. Niekiedy zależy też od nastroju. Jednak stale coś zawadza. Każdy cal jest katastrofą. Potrzebuję wielkiego kopa motywacji i silnej woli. Aczkolwiek od pewnego rodzaju nałogu trudno się uwolnić. Moim zdaniem jest to uzależnienie. Myślę, że z każdego można wyjść, tylko potrzeba siły. Czekam na taki dzień, próbuję już długo. Lecz kiedyś musi się udać. Powinnam też przestać porównywać. W końcu ja to ja. I nikt inny.

Kocham słuchać starych piosenek. Z tych lat, w których mnie jeszcze nie było. Pomimo tego, czuję do nich niewytłumaczalną tęsknotę. Gdy te piękne dźwięki wpadają do mych uszu, przed oczami włączają mi się automatycznie wspomnienia. Nie potrafię nacisnąć wtedy "stop". Jest to niemożliwe. Wspominam i wyobrażam sobie przeszłość, dawne czasy. Ciepłe krople niekontrolowanie lecą po policzkach. Trudno określić, czy ze smutku, czy też radości. Wiem jedno - uwielbiam to.

Jeszcze tylko jeden tydzień. Niby końcówka, a tak ciężko. I jeszcze te wątpliwości ...

czwartek, 2 czerwca 2011

granica między zjawą a rzeczywistością

Ten tydzień jest dla mnie dość ciężki. Walczę o coś, co mi w przyszłości niezbędne. W końcu człowiek bez wykształcenia jest niczym. To dość głupie, ale nie ważne. Poświęciłam wiele czasu i odniosłam już kilka sukcesów. Jestem tym zaskoczona, ponieważ nie przewidziałam, że naprawdę aż tak dobrze mi wszystko pójdzie. Tymczasem nie ważne kiedy dotknie nas strach, musimy jak najszybciej go pokonać. Trzeba myśleć pozytywnie, nie zważając na otaczającą nas rzeczywistość. Wiem, że czasami trudno. Jednak życie jest za krótkie na smutek. Należy przełknąć tą gorzką pigułkę i uśmiechać się od ucha do ucha. Kiedy się uśmiechamy, to o czym myślimy może się spełnić. Trzeba tylko mocno uwierzyć w siebie. Jesteśmy własnymi autorami naszych książek.

Jestem podekscytowana tym co mnie na tej ziemi jeszcze czeka. Przeszłości mówię "żegnaj". Teraz żyję chwilą i czasem przyszłym. Cała moja egzystencja jest dla mnie zjawą. Jestem tylko duchem, który mieszka w wybranym przez niego ciele. Steruje nim w każdej sekundzie. Wykonuje ruchy, których nawet nie jestem świadoma. Wątpię, żeby było coś na świecie co można by nazwać prawdziwym. Dlatego mam zamiar bawić się nieustannie tym pięknym snem. Nie istnieje żadna granica, wszystko jest jednością.

Moje plany na wakacje cały czas się zmieniają i stają się coraz bardziej ciekawsze. Oczekiwałam niewiele, a tu nagle pełno propozycji. Zapowiada się bardzo dobry czas. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze tydzień i będę nareszcie w stanie odetchnąć pełną piersią. Ostatnie rozmowy i rozmyślenia sprawiły też, że prawie jestem pewna spełnienia mojego marzenia. Najważniejsze, że jest wiele możliwości i są szanse.

Przeklinam siebie za to, że za szybko coś stwierdzam. Wmówiłam sobie głupotę, która okazała się nieprawdą. Niepewność wygrała. Po części nie jest to moja wina, bo ludzie dają mi tego obraz. Przez co nic innego wywnioskować się nie da. Aczkolwiek fajnie jest się rozczarować w miły sposób :))) 

niedziela, 29 maja 2011

uwielbiam

                                                                               

bunt

Cały czas staram się myśleć pozytywnie. Jednak są chwile niekontrolowanego załamania. Wierzę w to, że wszystkiemu dam radę stawić czoło. Mimo to łapie mnie strach. Tajemniczy i niewidzialny wkrada się do mojej duszy. Lata gdzieś w obłokach i atakuje znienacka. Na szczęście ten stan nie trwa długo. Zaraz ponownie wraca uśmiech. Jest on po części udawany i też nie. Ostatnio potrzebuję samotności. Mało rzeczy mnie odchodzi. Wolę zająć się sobą i własnymi zainteresowaniami. Z każdym dniem sprzeciwiam się coraz bardziej temu co na około. Tak bardzo chciałabym, żeby się już spełniło. Nadszedł czas na realizowanie małymi krokami tego planu. Trzeba pozałatwiać kilka spraw i jedziemy z tym koksem. Mocno pokładam nadzieję, że się uda pomimo wszelakich trudności. Jeżeli czegoś bardzo się chce to po czasie staje się rzeczywistością. Czekają mnie na drodze przeszkody i wielkie pagórki. Natomiast wiem, że je przeskoczę. Pragnę, wierzę i śnię tylko o tym.

Nie przejęłam się jednak. Uświadomiłam sobie, że to nie ma znaczenia i niewiele zmienia. Jest kilka plusów i minusów. Jak w każdej sytuacji. Patrzę bardziej na te pozytywne rzeczy. W sumie są one przydatne i ulepszają co nieco. Może doznam w końcu mojego upragnionego spokoju. Na który muszę jeszcze poczekać minimum dwa tygodnie. Od jutra czas walki z ocenami i głupią szkołą.

poniedziałek, 23 maja 2011

niedziela, 22 maja 2011

nowina

Tak jak mówiłam, życie sprowadza nam pełno niespodzianek. Te fajne i te, z których nie musimy być koniecznie zadowoleni. Wiedziałam o tym od dawna, ale nie byłam przygotowana, że tak szybko to nadejdzie. Dziwne uczucie. Nawet nie jest mi w sumie żal. Więzi żądnej nigdy nie było i już nie będzie. Nigdy bym nie pomyślała, że tak to się potoczy. Liczę tylko na to, że gorzej nie będzie. Zacznie się nowy etap w moim życiu. Będzie to kolejna lekcja, z której mam zamiar wyciągnąć jak najwięcej dobrych korzyści. Niezależność stanie się moim bliższym przyjacielem. Przeraża mnie tylko, że muszę tu zostać sama jak palec i nie mam pojęcia jak sytuacja będzie wyglądać. Obiecuję sobie, że teraz już się nie dam. Załatwię to w inny sposób, niż do tej pory. W końcu od czego są trzycyfrowe numery w nagłych wypadkach. Dzięki tej nowinie dostałam jeszcze większego kopa motywacji do mojego planu na przyszłość. Również jestem w lekkim szoku. Nie codziennie człowiek się dowiaduje, że matka wyjeżdża za kilka dni na stałe za granicę do osoby zupełnie mi obcej.

Fajnie zobaczyć kogoś po dwóch latach. Nocka była bardzo udana. Pomijając fakt, że wczorajszy spacer mnie wykończył. Przynajmniej fajnie się zbiegało z piaskowej góry! Pierwszy raz w życiu też miałam na rękach trzytygodniowego kotka. Z rana na plecach z kolei siedem. Taki budzik to dobra opcja. Podobała mi się też o drugiej w nocy rozkmina o życiu, ludziach i całym świecie. Jest to smutne i niestety prawdziwe. Mimo, że to tylko jedna noc, odpoczęłam od domu i zapomniałam trochę o codziennych problemach.

Nastawiłam się, myślałam, że może się uda. Jednak to było tylko chwilowe, jak wszystko. Nie lubię, gdy płomień niespodziewanie się zapala, a potem gaśnie. Przyjmuję on formę niewidzialności. Udaje, że się nigdy tak naprawdę nie zapalił. Ja z kolei o tym pamiętam. Może w najbliższych dniach dostanę jeszcze zapalniczkę i rozpalę ten ogień na nowo. Na razie mówię "trudno", ale z drugiej strony fajnie by było. Natomiast nic na siłę.

środa, 18 maja 2011

więzienie

Zamykam oczy, wyobrażam sobie inne miejsce, otwieram i nadal tu się znajduję. Jestem zagubionym więźniem. Szukam sposobu ucieczki, lecz nie potrafię go znaleźć. Nie czuję się bezpiecznie. Policzki mam mokre i trzęsę się ze strachu. Otacza mnie zło i nienawiść. Pomijając to, nadal widzę światełko szczęścia. Gdzieś tam daleko, które na mnie czeka. Z resztkami sił wierzę, że je odnajdę. Nie dziś, nie jutro, ale kiedyś na pewno. Na razie jestem zmuszona żyć w tym bagnie. Odsiaduję swój wyrok za niepopełnione zbrodnie. W końcu, kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe?

Oczywiście dobrze długo być nie mogło. Wszystko po kolei się psuje. Ucieka sprzed oczu z nieznanych mi przyczyn. Śnią mi się moje wyobrażenia i obawy. Mam nadzieję, że to nie są przepowiednie na najbliższą przyszłość. Nie rozumiem tego i nigdy nie zrozumiem. Przykro, że tak jest. Niestety nie jestem jakimś supermanem i świata oraz ludzi nie zmienię. Jedyne co pozostało, to pogodzić się z tym.

poniedziałek, 16 maja 2011

zwariowana podróż

Nareszcie coś się stało. Coś co na pewno zapamiętam i będę mile wspominać. Uwielbiam za to życie, ponieważ każdy dzień potrafi nas zaskoczyć. Większość to rutyna i te przełomowe chwile nie zdarzają się często. Najwyraźniej trzeba na nie poczekać i sobie zasłużyć. Mimo, że to męczące, to i tak warto. Zżera mnie ciekawość co jeszcze czeka na mnie w tej zwariowanej podróży. Chciałam i mam. Nadal nie potrafię uwierzyć. Wydaję mi się to zwykłym snem. Moja podświadomość zadziałała. Pragnienia zostały po części spełnione. Czegoż tu jeszcze chcieć? Tak czy inaczej, lubię dzisiejszy dzień. 

Nie wiem sama po co to robię. Udawanie, nakręcanie, naciąganie. Tak na to patrząc dziwię się sobie, że tak trudno mnie obrazić. Moim zdaniem to chyba nie jest normalne. Może ja po prostu nie wiem jak powinna wyglądać znajomość XXI wieku? Każdy ma prawo do własnego zdania, zainteresowań i spojrzenia na świat. A co najważniejsze do własnych marzeń. Nie pozwolę nikomu ich zniszczyć z powodu jakiegoś widzi mi się i zdania innej osoby na ten temat. Mam plan i postaram się wszystko, by go spełnić, nie patrząc na innych.

Na zdjęciu moja nowa lokatorka, urocza Crystal. Na razie czekam, aż się oswoi. Nie mogę się doczekać, gdy urośnie i będę mogła ją wypuszczać :))))

czwartek, 12 maja 2011

niespodzianka

Spadło mi coś z nieba. Tak nagle. Nie wiem co mam o tym myśleć, ani jak traktować. Los się do mnie uśmiechnął. Chciałam i mam. Chwilami nie jestem nawet w stanie rozróżnić, czy to sen czy rzeczywistość. Zdumiewające, jak bardzo wszystko jest od siebie zależne. Kolejny łańcuch niespodziewanych zdarzeń. Ten akurat jest bardzo powiązany i każda zawarta w nim rzecz ma ze sobą coś wspólnego. Możliwe, że takie właśnie było zamierzenie tej całej sytuacji. Nie potrafię jeszcze ocenić, czy to etap końcowy, czy dopiero półmetek. Za to wiem, że każdy dzień przynosi coś nowego, czego się nawet nie spodziewamy. Codziennie życie sprawia nam niespodzianki, te miłe i niemiłe. Mam w głowie wiele pytań i jestem ciekawa, dlatego z niecierpliwością czekam na każdy kolejny dzień, który da mi odpowiedzi. Szczerze przyznam, że ciągnie mnie do tego i to bardzo. Wykańcza mnie tylko brak poczucia pewności.

Jeden lub dwa treningi tygodniowo to dla mnie nic. Nie lubię bardzo, gdy zawsze musi coś się stać, abym na ten trening nie jechała. Uciekający sprzed nosa autobus przyjeżdżający przed czasem, albo nadmiar prac domowych i sprawdzianów, albo skończenie się wody i czekanie przy kasie w sklepie w kolejce, aż ktoś kupi milion produktów, no zlituuujcie się. Teraz pozamulam sobie w domu przed kompem lub tv, uroczo.

Jeden tydzień już prawie minął, szybko leci w sumie. I znowu wolne. Potem natomiast to już z górki, pomijając poprawienie ocen. Od czerwca trzeba zacząć coś robić. To będzie mały początek mojego planu na przyszłość. Cieszę się nawet, pomimo zaangażowania w które muszę się wzbogacić. Jutro w końcu kupuję sobie tą słodką istotę o której wcześniej już wspominałam :D

sobota, 7 maja 2011

dawka zapomnienia

Dopiero jakoś niedawno zdałam sobie sprawę, że już minęło pół roku. Jakim cudem, tego nie wiem. Natomiast te sześć miesięcy bardzo mnie zmieniło. Koniec był przewidywalny, genialnie zaplanowany. Wcześniej z niechęcią doszłam do mety tej przygody, lecz teraz widzę same korzyści. Jedna sytuacja potrafi tak bardzo zmienić człowieka. Jestem sama sobie świadkiem tej metamorfozy i szczerze przyznam, że jestem pod wrażeniem. Nigdy nie zapomnę, nie żałuję niczego. Noszę w sobie wspaniałe wspomnienia. Jedyne co może mnie zaboleć to niemożliwość powrotu do tamtych chwil. Teraz nadeszły nowe, trzeba iść na przód. Najważniejsze, że nie jest mi już przykro. Dostałam wystarczającą dawkę zastrzyku z płynem w środku, który nazywa się czasem. Więcej mi nie trzeba. Dziękuję.

Podsumowując ten tydzień i poprzednie to jest cudownie. Ostatnio nie potrzebuję zbytnio samotności, wręcz przeciwnie. Dziwi mnie to, ponieważ zawsze jej potrzebowałam, choć odrobinę. Teraz mam ochotę bez przerwy gdzieś chodzić i spędzać czas ze znajomymi. Wszędzie, byle poza domem. Wczoraj stwierdziłam, że miasto nocą jest rzeczą piękną. Mogłabym cały czas przybywać wśród ciemności, lamp, oświetlonych budynków i księżyca.

Nie czuję zniknięcia od jakiegoś czasu pewnych osób. Najwidoczniej mi nie zależy. Jakoś nie rajcuję mnie naciągana znajomość z etykietą o nazwie "przymrużenie oka". Aktualnie mam kilka osób, które bardzo lubię i wystarcza mi to.

- Lubię oryginalne pomysły na życie i śmianie się prawie popuszczając z Aśką.
- Gadanie o wypiekach i żałosnych zazdrosnych dziewczynach, podziwianie i jaranie się zagranicznymi słodyczami w sklepach z Olą.
- Opowiadanie moich życiowych przygód, oglądanie źle trafionych filmów, faszerowanie moimi ciastami, wyśmiewanie mojego kota, dowiadywanie się o losach życiowych poprzednich kotów Zagoora.

Jest jeszcze wiele osób, które lubię, ale to już nie będę pisać. Tak więc ogólnie fajne z was ziomki są :*

wtorek, 3 maja 2011

obojętność

Osiągam to czego pragnę. Z każdym dniem, godziną, minutą, sekundą. Właśnie dokładnie o to mi chodziło. Dotknęłam tego, lecz nie do końca. To co pozostało zostawiam sobie na dobrą opinię. Mimo to, nie chcę i nie potrafię być w 100 % obojętna na wszystko. Fajnie jest poczuć to na własnej skórze. Cudowne doświadczenie. Chodzę beztrosko po tej ziemi i jest mi dobrze. Nie brakuje mi powodów do śmiechu, czas leci szybko i o to mi chodzi. Po co mam ranić samą siebie z powodu jakiegoś własnego widzi mi się. Wolę oszukiwać swoje uczucia a jednocześnie wspaniale się bawić.

Fajnie było by mieć swój własny pokój, trochę prywatności. Niestety, muszę jeszcze poczekać. Nie lubię, gdy nie mam gdzie się podziać we "własnym" domu. Nawet nie jestem w stanie nazwać go moim. Chciałabym mieć taką pelerynę niewidkę i zakładać ją, gdy tu jestem. Dzisiaj stwierdziłam, że moje życie rodzinne nadawało by się tylko do telenoweli. Mogłabym być wtedy sławna. 

Jak na razie majówkę spędzam bardzo miło. Dużo chodzę, jem od cholery, śmieję się. Zdecydowałam się również na zakup małego nowego przyjaciela. Już się nie mogę doczekać.

sobota, 30 kwietnia 2011

banan na twarzy

W takich chwilach jak ta, uświadamiam sobie, że mam niesamowity charakter. Już wiem, że nie powinnam na nikim polegać tylko na sobie. Dzięki temu doświadczyłam czegoś nowego i bardzo mi się podobało. Fajnie było poznać kogoś z innego zakątku świata. Nieznana mi kultura, słownictwo, żarty, upodobania, wszystko. To była frajda dla oczu. Na moich ustach cały czas widniał uśmiech. Jestem w szoku, że tak łatwo się dogadałam, mimo braku bardzo dobrej znajomości języka. Czułam się sobą, mogłam się otworzyć. Nie brakowało mi odwagi. Widocznie tak miało być i nie żałuję. Nie wierzę w przypadek. Teraz mogę dumnie dodać do swojego archiwum nowe niesamowite wspomnienia i cieszyć się tym. Natomiast coraz bardziej gardzę i chcę jak najszybciej uciec. Widząc jak gdzieś indziej jest, marzę o jednym. Świat się pomylił. Wybrał złe miejsce. To nie tutaj, to nie tak powinno być. Próbowałam wiele razy i zawsze się nie udawało. Wszystko poszło na marne. Zrozumiałam, że już nie warto. Ja się nie zmienię ze względu na innych. Zaciskam więc zęby, przymykam oczy i idę przed siebie walcząc o upragniony cel.

Jedni przychodzą, drudzy odchodzą. Szczerze, z czasem przestałam o to dbać. Życie jest za krótkie by się przejmować. Wykorzystuję to co pojawia mi się przed nosem. Gram w tą grę i nie mam zamiaru przestać. Śmieję się z niczego, miło spędzam czas. Aż sama w to nie wierze. Czas może zdziałać cuda. Nagła zmiana spostrzeżeń, zniknięcie żalu i tęsknoty. Każdy dzień jest dla mnie bardzo ważną lekcją, widzę to co jest niewidzialne. Patrząc na siebie z boku mogłabym to nazwać prawdziwym szczęściem. Lecz wiem, że to nie jest osiągalne dla mnie. Za to, mogę bawić się dalej w ten kamuflaż, który sprawia mi przyjemność. Ogólnie mówiąc, bawić się życiem.

W sumie dawno tu nie pisałam.

sobota, 23 kwietnia 2011

bo cisza jest piękna

I po co to wszystko? Te kłótnie, wyzwiska, krzyki. To tylko pogarsza sytuację. Przybywam w przedszkolu. Jest mi wstyd, mimo świadomości, że to nie moja wina. Jestem karana za czyjeś błędy. Nie wierzę już w słowa "będzie lepiej". O ile mi wiadomo mój wzrok oraz słuch się nie myli, bo z dnia na dzień jest gorzej. Nie wiem, gdzie podziały się moje cztery ściany. Moje miejsce, mój prywatny kąt. Lata dorastania odcisnęły swoje gorzkie piętno. Sprawia to poczucie zbędnego ciężaru. Chciałabym osiągnąć w końcu spokój. Myślę, że wiele w ten sposób nie wymagam. Po prostu pragnę słyszeć ciszę, czyli nic.


Nowe spostrzeżenia, nowe wady i zalety. Po doświadczeniach mi doznanych, niedawno przekonałam się do czegoś nowego. Cieszę się bardzo, bo czuję się z tym o wiele lepiej. Poszerzyłam swoje granice o jedną czwartą całości. Szkoda tylko, że świat jest tak skomplikowany i trudno tego doznać. Fajnie by było, jakby los uśmiechnął się do mnie w tej sprawie. Lecz jakiś element zawsze nie pasuje. Chcę bardzo, ale jest to nieosiągalne. Natomiast, gdy jest to możliwe, ja nie jestem zadowolona. Nie lubię tak. 


Staram się omijać szerokim łukiem zazdrości. Chwilami nie potrafię się oprzeć. Wkładam dużo starań, ale rezultaty są nie takie, jakich oczekuję. Kombinuję, ulepszam, przełamuję się. Nie mam pojęcia, czego tu jeszcze potrzeba. Może większej wiary w siebie. Myślę jednak, że czegoś innego. Postaram się, by to znaleźć.

czwartek, 21 kwietnia 2011

klepsydra

Nieistniejąca klepsydra życia, coś co nazywamy czasem. Piasek się sypie z taką prędkością, że nie jestem w stanie złapać choćby jednego ziarnka. Raz jestem tu, raz tam. Leci dzień za dniem. Jestem wyimaginowanym bohaterem w nieznanej mi powieści. Nie znam tytułu, lecz śmiało gnam przed siebie. Nauczyłam się z poprzednich rozdziałów, iż należy korzystać z każdej chwili najbardziej jak się tylko da. Te chwile przechodzą potem do naszego prywatnego archiwum, więc powinniśmy wspominać je najlepiej. Gram dalej w tej powieści, czekając z ciekawością na to, co przyszykował mi autor na nadchodzące dni.

Mam kolejny powód do radości, czyli wolne! Na które tak bardzo czekałam, choć wiedziałam, że nie trzeba. Zanim się odwróciłam, już jest czwartek i 6 dni sielanki.   
Wczoraj miło spędzony czas u dentysty, którego nawet lubię. Tak, niektórzy sobie mogą pomyśleć, że coś ze mną nie tak :D 
Dzisiaj kino, potem pieczenie ciasta na życzenie jutrzejszego gościa. Święta świętami, ja ich wgl nie czuję. Chcę już poniedziałek, śmiać się, tańczyć i szaleć całą noc!

środa, 20 kwietnia 2011

sznurek bez końca

Każde rzeczy są ze sobą w jakiś sposób powiązane. Ciągnący się sznurek wspomnień, chwil obecnych i przyszłości. Napotkałam się na kolejny niesamowity trop. Wspomnienia i wyobrażenia, niby zupełnie co innego. Tak naprawdę mają wiele podobieństw zarówno jak i różnic. To pierwsze bardziej mnie interesuje. Odczuwam tak samo, jest w mojej głowie, lecz nie mogę dotknąć. Czasami zdarza się pomylić te dwie rzeczy. Rozmyślam nad przyszłością, planuję. Równie dobrze mogłabym sobie wmówić, że jest to tylko wspomnienie. Ta opcja działa też w drugą stronę. Jednak coś sprawia, że to co przeżyliśmy jest bardziej zapamiętane przez nas. Wszystkich wyobrażeń, planów, rokowań raczej nie pamiętamy i nie rozpamiętujemy. Jestem w centrum tego szalonego i tajemniczego sznurka, żyję wedle jego rzeczy, pokonując wzloty i upadki oraz czekając w spokoju na dzień, w którym zrobi po cichu swój supeł bez szans na rozwiązanie.


Na oczach mam różowe okulary, 

Śmieję się bez najmniejszego powodu. 
Nie uznaję reguł i zasad, żyję własnym światem,
Szukając dalszej części tego wspaniałego kodu.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

nie dbam o to

"Nie, nie jestem patriotką. 
Nie jestem wielbicielką biało-czerwonego koloru i orła na godle,
Całkowicie się tym nie przejmuję, jeśli nawet to brzmi podle. 
Prawie na każdym kroku jesteśmy zacofani,
Lecz ludzie nadal swojemu narodowi tak bardzo są niby oddani.
Nie czuję się swojo, brnę przez ten teren pod prąd, 
Mając wielką nadzieję, że będzie szansa by jak najszybciej uciec stąd." 

Coraz bardziej jestem zdruzgotana. Zniechęca mnie strasznie. Czuję wstręt i obrzydzenie. Zastanawiam się też, czemu mam takiego pecha. Z drugiej strony to mnie też motywuje w dobrym celu. Chcę spróbować czegoś nowego. Tylko trudno to ze sobą pogodzić. Aczkolwiek może los mi ześle kogoś. W końcu wszystko się może zdarzyć.

Ładna dziś pogoda. Choć w środkach transportu miejskiego jest prawie sauna. Nienawidzę tej komunikacji. Zadaję sobie ciągle pytanie, czemu ja nie poszłam do innej szkoły. Tutaj nie dość, że kiepsko to jeszcze męczący dojazd na który tracę tylko czas. No ale dobra, trzeba wytrzymać ten rok jeszcze w sumie.
Dziś pierwszy dzień szkoły i już mam dość! Jak tylko zobaczyłam wszystkich to już miałam ochotę wyjść. To jest niesamowite, że każdy dzień w tej szkole potrafi automatycznie zepsuć humor. Teraz czekam z niecierpliwością na środę, bo nie dość, że wolne to ogólnie dobrze się zapowiada :D
Chcę już kupić swoje wymarzone dwie spódniczki oraz szorty i popylać sobie w wiosenną pogodę zadowolona z niczego. Od dzisiaj muszę już walczyć ze swoją wolą i chociaż zacząć spełniać moje postanowienie!  

Jestem dumna, czuję powoli tą moją wymarzoną niezależność.

piątek, 15 kwietnia 2011

sranie w banie fotomontaż

Wszystko jest za krótkie, by się przejmować. Wpajam to sobie każdego dnia. Czasami niestety mój umysł się buntuje. Widzę, że się zmieniło, lecz przymykam na to oko. Każde emocje, uczucia widać u człowieka jak czarno na białym. Wystarczy tylko spojrzeć głęboko. Przykro mi, ale nie jestem fanką spraw bez pieprzonego wyjaśnienia i powodu. Z drugiej strony szkoda mi zdrowia, by szukać odpowiedzi. Niby same chęci nie wystarczą, ważna jest też atmosfera. Ja wiem, że moje chęci są mocne i pokonają każdą górę. 

Nienawidzę miejsca, które przypomina mi o wszystkim i zmusza do łez. Wspomnienia mam przed oczami, widzę siebie kilka miesięcy temu. Brakuję mi nie osoby, lecz tego co było.

Za chwilkę wybywam na maraton horrorów hihih. Jak do tej pory dzień miło spędzony w miłym towarzystwie. Jest super, że tak dużo wolnego się zapowiada, za chwilę będą wakacje. Od niedzieli muszę cisnąć z powrotem i dorzucić kilka czynności. Tak czy inaczej, czas wziąć się za siebie!

Ludzie są jak rękawiczki, zmieniamy ich tak często.

wtorek, 12 kwietnia 2011

dziękuję

Tak jak kiedyś mówiłam, nic nie dzieje się przypadkiem. Każda sytuacja ma w sobie jakiś cel. Może być on głęboko ukryty i niewidoczny dla nas, ale istnieje. Po prostu ukazuję się nam po jakimś czasie. Teraz odkryłam, że to się nie stało bez powodu. To dla mojego dobra. Mimo, że przez jakiś czas było mi przykro. Lecz aktualnie stwierdzam, że szkoda było łez na kogoś takiego, kogo nawet nie można nazwać człowiekiem. Żałuję, że włożyłam w to tyle starań, które i tak nie były doceniane. Już wiem, że wszystko było pieprzonym żartem. Najgorsze, że ja dałam się wkręcić. To nie trwało chwilę, rok to dla mnie wystarczająco długo. Miałam nadzieję, że to będzie coś innego. Oczywiście się myliłam. Byłam niekontrolowanie idiotką, która zadawała się z takim skurwysynem. Na dzień dzisiejszy jestem dumna z siebie i kogoś innego. Zmądrzałam i poznałam swoją wartość. Takie właśnie miało być przesłanie tej całej opowieści. 

Jak na to wszystko co mnie otacza patrzę to jest mi z całego serca przykro. Ja jeszcze jakieś uczucia posiadam. Nigdy nie zrozumiem czemu tak jest. Szkoda, że nie ma szans, by tego odmienić. Jedyne co mi pozostało to śmiać się tego popieprzonego świata i korzystać z życia jak najbardziej. Po moich doświadczeniach i po tym co widzę nigdy już nie będę w stanie otworzyć kłódki. Połknęłam klucz i nie ma odwrotu.



Spanie, jedzenie, nic nie robienie, jest zajebiście :D W tej chwili mam na wszystko wyjebane i cieszę się z tego, że żyję. Mam ochotę tylko się śmiać, wygłupiać i robić szalone rzeczy! I jeszcze jedna sprawa, kto do cholery jasnej pojechałby ze mną na koncert Paramore lub Rihanny? :( <sex>

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

otchłań

Patrzę w lewo, nic. Patrzę w prawo, również nic. Gdzie się wszystko podziało? Tego nie wiem. Gdy każdego dnia się budzę, zastanawiam się, po co to wszystko? Czemu musimy tak ciężko pracować na przyszłość, która i tak będzie tylko chwilą i zaraz minie? W moim życiu jest jedna rzecz, której się naprawdę boję. Moje plany cały czas stoją pod znakiem zapytania. Zrobię wszystko, by się udało. Jest to dla mnie bardzo ważne. Cieszę się, że mam jakiś wymierzony cel. Tylko muszę na to zapracować i nie tylko. Tu niestety potrzeba też odrobiny szczęścia, na które mam cichą nadzieję. Jestem gotowa zrobić to nawet dzisiaj, w tej chwili. Mam odwagę by stawić czoło wszystkim przeszkodą, które by mnie tam czekały. To moja jedyna szansa. Nie mam w głowie innych wizji, które mogłyby to zastąpić.


Już od dłuższego czasu staram się żyć innym, nowym i lepszym dla tego otoczenia sposobem myślenia. Nie powiem, w większości udaję mi się i uwielbiam to. Tu jednak trzeba być kimś innym, kimś nieznanym samemu sobie. Nie mam innego wyjścia. Przyznaję, jest to dość trudne dla mnie, ale nie aż tak że nie możliwe. Moja osobowość i charakter zostały tak skonstruowane, że patrzę na wszystko inaczej. Teraz uczę się stosować opcji "obrócenia o 180 stopni".

Notka pisana po części na prośbę Aśki, która stwierdziła, że bardzo lubi czytać mojego bloga i jednocześnie nawołuję ją również do pisania. Jest mi miło :D 
Czekam na moje magiczne coś do włosów i niesamowicie się cieszę, że już wolne! Dzisiaj byłam zmuszona iść do szkoły dwoma sprawdzianami. Ledwo już siedziałam, patrząc na (prawie) wszystkich i w myślach mówiąc sobie jedno słowo : żal. W takich momentach jestem z siebie niezmiernie dumna. Uważam, że mam z czego. 
Jutro kino, środa wbija Zagoor, na zakupy też trza się wybrać, pokupować ciuszki i wglwglwgl :))))


Nieznana przestrzeń między mną a wielkim światem.

sobota, 9 kwietnia 2011

paraliż

Stoję na własnych nogach, o własnych siłach. Idę przed siebie. Ruszam się, patrzę wokoło, słucham. To jest złudzeniem, ja czuję paraliż własnego ciała i umysłu. Zadałam sobie pytanie "Czy ja właśnie śnię?". Nie, to jest rzeczywistość, prawdziwy świat. Lecz ja wiedziałam, że jest inaczej. Jestem aktorką, gram w teatrze. To się nie dzieje naprawdę.

Czas leci jak szalony. Wszystko ucieka mi przed oczami, jakbym gnała przez codzienność niczym gepard polujący na swą ofiarę. Dość dziwne porównanie, ale tak się właśnie czuję. 

Zamówiłam magiczną rzecz dla moich włosów, by były bardziej rude. Mam nadzieję, że efekt będzie taki jaki chcę, żeby był. Jaram się również zbliżającymi koncertami Paramore i Rihanny, na które chcę bardzo pojechać! Jutro zapowiada się ostra wixa z okazji 50-tej rocznicy ślubu moich dziadków, haha. W poniedziałek muszę wytrwać jeszcze w szkole i napisać dwa dość ważne sprawdziany, a potem sielanka przez kilka dni :))) 

środa, 6 kwietnia 2011

zamaskowany sen

Jestem lunatykiem. Wykonuję czynności nie czując ich. Poszukuję egzystencji w rzeczach, które nie istnieją naprawdę. One igrają z moim umysłem, demaskują sęk we wszystkim. Nie widzę, ale głęboko czuję. Oczy są oszukiwane, wiedzą o tym, lecz patrzą nadal. Mają mi coś do przekazania. Nie potrafię rozczytać tego szyfru. Nadal śnię zakodowanym dla mnie losem, którego celem jest włożenie wszystkiego do jednej szuflady pod tytułem "przeszłość".

Rok, miesiąc, tydzień, dzień, godzina, minuta, sekunda = chwila, wielki kamuflaż.

-------

Chcę zmienić kolor włosów. Pragnę by były bardziej rude. Teraz co mam na głowie to wyblakły jakiś kolor, którego nie lubię. Nie jest tak widoczny jaki bym chciała żeby był. Muszę coś wykombinować i spełnić by moje włosy rzucały się jak najbardziej w oczy :)))
W mojej głowie kolejne nowe kombinacje, które bardzo lubię. Ciuchy, ciuchy i jeszcze raz ciuchy! Niedługo zapowiadają się wieeeelkie zakupy z Marceliną, więc mam nadzieję, że spełnię moje pomysły. Oraz nie mogę się doczekać wolnego! Ale jeszcze tylko kilka dni.

sobota, 2 kwietnia 2011

żyję w plastikowej butelce

Szkoda, że nie można skasować za pomocą jednego guzika niektórych wspomnień. Nie lubię, gdy wszystko nagle mi się przypomina. Przykre jest to, że mi szkoda, a druga osoba ma mnie w dupie. Przykre i zarazem irytujące. Nie mogę nadal uwierzyć w tą nagłą zmienność u ludzi. Chciałabym się urodzić wcześniej. Wtedy może było gorzej pod niektórymi względami, ale kontakty międzyludzkie były przynajmniej lepsze i prawdziwsze. Teraz większość spada na dno. Wszystko robi się coraz bardziej sztuczne i bez wartościowe. Gospodarka, kultura, technologia itp. się rozwija, ale społeczeństwu najwyraźniej to nie służy. Biorąc pod uwagę mój charakter i to jaka jestem, nie potrafię być tutaj naprawdę szczęśliwa.

Dzisiaj męczący, choć miły dzień. Najpierw trudny i wkurzający dojazd do Oliwy w celu odwiedzenia babci, a potem lansowanie się z Olą w gb :* Wymieniłyśmy się prezentami, zjadłyśmy lody, jarałyśmy się amerykańskimi słodyczami, pogadałyśmy! Następnie krótki wypad do mnie i jedzenie z kolei niemieckich słodyczy. Więc tak czy inaczej, mojej diecie mogę dziś powiedzieć bon voyage.

Mam już mojego pięknego nowego kolczyka! Ogólnie fajnie jest jak koleś ci przekuwa to samo miejsce dwa razy i wgl, ale ważne, że jest. Myślę, że wyglądam nie nieźle. Aczkolwiek lepiej niż z poprzednim. Tym którym się nie podoba to trudno.

Jutro z rana śmierdząca matma, potem odwiedziny osobnika ze złamaną nogą a na koniec spotkanko z Hanią!<3 Więc to będzie bardzo dobre zakończenie weekendu.