piątek, 30 listopada 2012

internetowy zakazany świat

Dzisiaj nie zamierzam pisać tutaj metaforycznie i zagadkowo. Prosto poruszę temat, który męczy mnie od dłuższego czasu. Nie mam pojęcia, ilu osobom chociaż trochę otworzyły się oczy, a ile jest całkowicie ślepych. Jednak te, które już coś zrozumiały, bardzo doceniam i cieszę się, że nie jestem sama. Z całego serca wierzę, że są takie osoby. Nie wiem jak was, ale mnie osobiście nie zadowala dzisiejszy wirtualny świat. Cały czas analizuję co się dzieje, z każdym rokiem ludzie coraz częściej zamykają się w czterech ścianach i patrzą w monitor. Grają w bezsensowne gry, tzw. złodzieje czasowe lub piszą ze znajomymi na czatach. Co prawda, utrzymywanie kontaktu przez internet jest łatwiejsze i wygodniejsze niż w realu. Nie angażujemy się, przeżywamy łatwiej emocje podczas "rozmowy" i nie musimy obawiać się wstydu lub zażenowania, ponieważ nikt nas nie widzi. Coraz trudniej teraz jest wyciągnąć kogokolwiek na spacer lub kawę, by porozmawiać w żywe oczy i pośmiać się wspólnie. Albo słuchajcie, mam lepszy pomysł, chodźmy się upić, naćpać lub zaliczyć szybki numerek w toalecie!
 Często słyszę wymówki typu "nie mam czasu", ale w to nie wierzę. Moim zdaniem dla chcącego nic trudnego, a szczególnie, gdy dana osoba siedzi w tym momencie na Facebooku. Nie twierdzę, że internet ma same minusy, ale jednak ich większość. Kiedyś ludzie radzili sobie bez niego i ich relacje były bardziej szczere i mocniejsze. Aktualnie wolimy swoich przyjaciół po drugiej stronie monitora. Ja akurat wolę włożyć słuchawki w uszy i patrzeć w sufit, niż śledzić literki pisane do mnie przez moich znajomych. Z wielką chęcią cofnęłabym się kilkadziesiąt lat wcześniej, by doświadczać prawdziwych przyjaźni. Cieszę się, że chociaż dzieciństwo spędziłam normalnie, a nie tak jak teraz grać w gry video lub naśmiewać się z rówieśnikami z tanich pornoli w internecie. W tych czasach cudem dla mnie jest sama rozmowa przez telefon, fajne uczucie słyszeć czyjś głos i czuć emocje tej osoby a nie patrzeć na jakieś żałosne emotki. Niestety, jestem zmuszona brnąć w tym świecie dalej i próbować się do niego przystosować. Gdybym odcięła się od internetu, jednocześnie odcięłabym się od świata lub "ludzi".  
 Powiem Wam jednak, znalazłam ostatnio prawdziwego przyjaciela. Może nasza znajomość nie trwa długo, bo zaledwie kilka miesięcy, ale nigdy nie spotkałam w moim życiu tak kochanej osoby. Mamy wiele wspólnego, ale też jest parę rzeczy, które nas różnią. Ja uwielbiam odrywać się od rzeczywistości, on z kolei stara się jej trzymać. Ta relacja pomiędzy nami jest bardzo szczera i ciepła. On wie kiedy mnie przytulić lub w jaki sposób rozśmieszyć. Kiedy spędzamy razem czas, a dość często, uśmiech nie schodzi nam z ust. A zamiast spać, zawsze przegadamy całą noc :). Będzie trudno mi go tutaj zostawić, ale nie mam wyboru. 
Tak czy inaczej, jeśli są jakieś osoby, które połknęły to zakazane jabłko a widzą, że coś jest nie tak i podzielają moje zdanie to zapraszam do rozmowy, ale tylko i wyłącznie w realu.

Jak widzicie również zmieniłam wygląd bloga :-)

środa, 14 listopada 2012

wulkan myśli

Gdy byłam mała ...
Siedziałam wysoko na szafie patrząc na ludzi i rzeczy w postaci malutkich mrówek,
Nie odrywałam wzroku od zimnych ogni iskrzących w mojej dłoni,
Bujając się na huśtawce próbowałam sięgnąć nogami nieba,
Zdmuchiwałam latawce z podziwem jak pyłki rozprzestrzeniają się w ciągu setnych sekund na błękitnym, nieograniczonym tle,
Wczuwałam się w lot ptaków obserwując jak lecą ...

Teraz ...
Patrzę na świat z góry, bo często muzyka łapie mnie za rękę i razem dosięgamy chmur,
Zachwycam się święcącymi gwiazdami pozapalanymi na granatowym suficie wiszącym nad nami,
Biegnę bez celu przed siebie, by czuć taki sam powiew wiatru w mych włosach i nogi same odrywają się od ziemi,
Przy temperaturze -5°C wypuszczam parę z ust, która miesza się z zimnym powietrzem,
Lecę wolna jak ptak za pomocą odrobiny wyobraźni ...

Moja głowa wybucha od natłoku myśli, krater nie wytrzymuje nacisku, gorąca lawa wypływa w wolnym tempie, parząc mózg i czaszkę. 30 dni dzieli mnie od popełnienia duchowego samobójstwa, zupełnej regeneracji, odnowy i oczyszczenia. To co się dzieje jest niepojęte, serce wygrywa z rozumem, niepotrzebne cele sięgają szczytu i proszą się spełnienia. Jednak tutaj potrzebuję umiejętności sterowania uczuciami innych osób. Póki co, patrzę na śmierć żywego stworzenia i czuję bezradność, co zrzuca mi kotwicę na dno oceanu i muszę z nią walczyć. Ktokolwiek, kiedykolwiek, uśmiechnij się do mnie, weź w ramiona i porwij mnie do innego świata wyobraźni, bo moja za mocno świruje. Ale na razie, weźmy się za ręce i udawajmy dalej, że wszystko jest w porządku. [?]

"Nie mówmy nigdy, że marzenia się nie spełniają. Wniosek z tego jest prosty, niektórzy nie posiadają umiejętności marzenia. A do tego szczęścia potrzebny jest tylko jeden składnik - wiara."

niedziela, 4 listopada 2012

tam gdzie da sie sięgnąć gwiazd

Trzymam mocno w dłoniach globus,
Kręcę światem i kręcę,
Obracam gwałtownie o 180 stopni,
Tam gdzie najbardziej dociera słońce.

To jak czerwony dywan, 
Tęcza prywatnym wybiegiem do uśmiechu,
Weź ją pod pachę traktując jako niezbędny bagaż,
Rozłóż na ulicy i ciesz się otaczającym rajem.

O, to tam, dotknij gwiazd,
Zarzuć linę na księżyc i przyciągnij do siebie,
Te gwiazdy mają skrzydła, latają przed Twoimi oczami,
Złapałam jedną i trzymam w kieszeni.

Teraz ja wiem, będę całować niebo,
Śpiewać oddychając, tańczyć idąc,
Ten świat uśmiechnie się do Ciebie,
Teraz Ty wiesz, że to wszystko w naszych rękach.

piątek, 19 października 2012

autorzy bajek

Przykładamy cicho palec do ust, nie jesteśmy świadomi własnych możliwości. Prawie każdy z nas jako dziecko słuchał uważnie rodziców czytających nam bajki na dobranoc. My przymrużaliśmy oczy, po czym odchodziliśmy do świata snu. Potem budziliśmy się i naśladowaliśmy bohaterów z książek. Dzieci nie mają z tym problemu, potrafią swoje otoczenie zmienić w cudowną baśń, w której żyją elfy albo jednorożce, chmury są z waty cukrowej a ludzie są pół aniołami i  latają w odległości kilku kilometrów od ziemi. Załóżmy, że do matki z dzieckiem na spacerze w parku podchodzi gadająca wiewiórka i co się dzieje? Dziecko krzyczy "Mamo, zobacz ta wiewiórka gada!", z kolei matka zemdleje z przerażenia. My jako dorośli przyzwyczailiśmy się do życia takiego jakim jest co sprawia, że to wszystko wydaje się takie nudne i bez sensu. Godzimy się z tym, co uważane jest za normalne. Boimy się przekroczyć tej granicy pomiędzy wyobraźnią a rzeczywistością. My, milczący autorzy bajek, kryjemy się we własnym cieniu i nie wiemy, że jesteśmy w stanie stworzyć coś wielkiego, coś co zmieni nasze dotychczasowe życie w raj i bajkę, w którą nigdy nie wierzyliśmy. Wystarczy tylko zbuntować się przeciwko przyjętej normie świata, wyjść z ukrycia. Złapmy się za ręce, niech każdy z nas napisze własną książkę i podpisze ją swoim nazwiskiem z przodu na okładce wraz ze słowami "To moje życie, takie jakie sobie sam stworzyłem". Ludzie może spojrzą wtedy na Ciebie jak na wariata, ale to właśnie nienormalne osoby są najciekawsze.

Jestem tu, jestem tam. Widzę wspomnienia, ludzi z którymi je przeżyłam i słyszę słowa szeptane do ucha, czuję dłonie we włosach. Kiedy na to patrzę, zazwyczaj pojawia się ta osoba jak niewidzialna zjawa i patrzy na mnie z pustką w oczach, jakby nas nigdy nic nie łączyło. Niektóre myśli są jak magnes, pomyślimy o kimś i niekontrolowanie ta osoba nagle stanie przed Tobą i skłoni Cię do próby rozwikłania tej wiecznej zagadki. 

To nadchodzi jak burza z piorunami, szybkość jest przerażająca. Moje największe pragnienie przeszło wielkie i niewielkie zmiany, ale nadal nie zmieniło najważniejszego znaczenia. To tylko kwestia kilku dni, tygodni lub miesięcy. Nadejdzie wielka zmiana, która będzie jak zastrzyk szczęścia i jednocześnie ukłuciem w sercu. Pożądam czegoś co jest dla mnie najtrudniejsze i przerażające. Pokonuje jednak ten strach i zamieniam go w odwagę, rzucam się na głęboką wodę. I szczerze, cholernie nie mogę się doczekać.

wtorek, 4 września 2012

trochę nieba

Minuty mieszające się z wiatrem przelatują między palcami
Własne odbicie przypominające wolne stworzenie widniejące na zwierciadle dłoni 
Zwierciadło zamazane liniami życia ...
Rozkosz doznawana poprzez popękane, czerwone usta i chaotyczny słuch

Dwa różne skrzydła, czarno białe plecy, tęczowy przód

Wspina się, wspina
Ostre kamienie wyrywają pióra
Wyciąga dziób ku górze
Tam widnieje osobisty kawałek nieba

Dwa różne skrzydła, czarno białe plecy, tęczowy przód 

Tortura sylab, tortura umysłu
Oczy szeroko zamknięte
Niewielka klatka z kłódką
A w środku niestabilny ptak nieskończoności 

Dwa różne skrzydła, czarno białe plecy, tęczowy przód

Ekscytująca przyszłościowa oś życia
Świeci się rażąc oczy
Położenie geograficzne, oby jak najdalsze
Jedno słowo nie stworzy nic nie znaczącego echa

Dwa różne skrzydła, czarno białe plecy, tęczowy przód 

wtorek, 19 czerwca 2012

na przestrzeni serca i rozumu

Dziwię się, dziwię i nadziwić się nie mogę. Niesamowite, że ten czerwiec jest tak pięknym i łaskawym dla mnie miesiącem. Każdy dzień, szczególnie teraz, jest jak lekcja dzięki której można wiele się nauczyć. Ostatnio odkryłam nowe pasje, marzenia czy też zamienniki tych aktualnych, pożądania oraz chęci do robienia rzeczy, o których bym w życiu nie pomyślała. Teraz wiem, że choćby jedna chwila może tak wiele zmienić w naszym życiu. Mi do tej pory te 19 dni czerwca ostro namieszały w głowie. Ale widocznie tak miało być. Zrozumiałam, że przez pewien krótki okres oszukiwałam samą siebie i robiłam coś na przymus. Wiem teraz też, że ciężko jest się określić w tak młodym wieku i powiedzieć pewnie czego się chce od życia. Również jakiekolwiek wątpliwości odpłynęły wraz z falami morza w szybkim tempie. Te wątpliwości zastąpiło pożądanie i pokusa, której zazwyczaj ulegam. Niestety nie wykorzystałam tych chwili do maksimum, a teraz żałuję. I czekam jak dureń na kolejną szansą, która nie wiadomo, czy się pojawi. Poznaję cały świat, co tak bardzo kocham. Nie mogę pogodzić się z tym, że to już końcówka i będę musiała powrócić do rzeczywistości. Teraz każdego dnia ciągnie mnie, by wyjść z domu. Kiedy idę ulicą, moje oczy i uszy nacieszyć się nie mogą. To jeden z najpiękniejszych widoków jakie kiedykolwiek widziałam. Skoki, śpiewanie, śmianie się, krzyki - wiem, że to nic takiego, ale dla mnie to cud, a gdy go widzę łzy napływają mi do oczu wraz z żalem do świata za to, że te chwile za sekundę pękną jak bańki mydlane. Jestem pewna, co muszę zrobić w życiu - po prostu odnaleźć na świecie swoje miejsce, gdzie ludzie wokół będą sprawiać, że się śmieję tak samo jak teraz i jeszcze mocniej.

Czuję się jakbym zdradzała samą siebie. Serce z rozumem kłócą się, jednak w moim przypadku zawsze serce wygrywa. Nie jest to odpowiedni moment na niepewność co do swoich pragnień, ale nie mam zamiaru na siłę tego wyrzucać. Pójdę tam, gdzie serce mnie zaprowadzi, czyli tam gdzie najbardziej będę chciała. Chcę spróbować, ale jak nie wyjdzie to przynajmniej mam teraz wyjście awaryjne. Tylko najgorszą rzeczą jest to, że jeszcze nie wiem która opcja uszczęśliwiła by mnie najbardziej.

Śpię nieustannie z dnia na dzień. Może nie koniecznie w ciepłym łóżku z kołdrą i poduszką. Ja zasnęłam we własnym ciele. Moim posłaniem są pasje, dzięki którym mogę zapomnieć o tym, czego najbardziej mi brakuje w życiu. Steruję ciałem pod przymusem, które działa jak maszyna. Robi rzeczy, których nie chce, by tylko nie odstawać od "normalności" i by brać nadal udział w tym śmiesznym teatrzyku dla kukiełek. Dzisiaj zasnęłam w większym stopniu, co było dość przerażającym doświadczeniem. Czy można zasnąć na stojąco z otwartymi oczami mówiąc do kogoś i potem nie pamiętać co tak się naprawdę w tym czasie działo? Najwidoczniej. To był moment, który można nazwać brakującym puzzlem do całej układanki. Ten kto nie wierzy, niech nie wierzy. Mam jednak cichą nadzieję, że ktokolwiek rozumie o co mi naprawdę chodzi. 

Po przeczytaniu pewnej książki zrozumiałam, że dostałam intrygujący talent, który z jednej strony mi pomaga a z drugiej bardzo przeszkadza. Zazdroszczę ludziom, którzy żyją w normalny sposób, nie tracąc czasu na myślenie skąd się ten świat wziął i kim jesteśmy. Jeździmy w korkach, biegamy na autobusy, chodzimy do szkoły, by potem móc iść do pracy po to by zarabiać na każdy kolejny dzień, który i tak za moment zamieni się w przeszłość. Nie wiemy po co to robimy, nic nie wiemy. My nawet nie wiemy czym to "życie" nasze jest. Nie potrafię idąc gdzieś lub jadąc autobusem nie spojrzeć chociaż na moment w górę. W to niebo, gdzie podobno trafiają dusze po śmierci. Tak naprawdę, nikt tego nie wie i nigdy się nie dowie. Urządzamy niepotrzebny pościg z czasem. On nawet nie istnieje, tylko nasze zegarki cykają. To my przemijamy, nie mamy pod sobą stałego gruntu, aż w końcu całkowicie znikamy. Patrzę na wszystko zupełnie inaczej, nawet w zwykłym drzewie potrafię dostrzec cud. Moją pietą Achillesa jest przemijanie, wiem również, że wyobrażenia i wspomnienia są w jakiś magiczny sposób ze sobą powiązane. A tym całym talentem jest zdolność do dziwienia się światem.

niedziela, 27 maja 2012

k&m



Zawsze jednym z moich celów było uwiecznienie pasji na swoim ciele. Któregoś dnia poruszając oczami w tempie zmieniającego się widoku za oknem podczas podróży kolejką, myślałam jak połączyć ze sobą dwie różne rzeczy, jakimi są karate i muzyka. W końcu udało mi się wpaść na genialny pomysł. Grający gramofon to cała moja dusza, moje ciało. Oddycham muzyką, czerpię z niej energię i motywację. To moje lekarstwo, które mogę zażyć w każdej chwili. Obdarzam ją nieograniczoną miłością, bo wiem, że nigdy mnie nie opuści. Nuty łaskoczą mnie delikatnie w brzuchu, sprawiają, że moje ciało drży i doznaje nieopisanej przyjemności. Mieszają się one jednocześnie z pięknym sportem, który nie uczy tylko samoobrony, ale również spokoju, wychowania, zmagania się z problemami i innych wartości w życiu. To zdumiewające, że nieświadomie wyczułam moment, kiedy zacząć. Doskonale pamiętam ten dzień, jedenastego września dwa tysiące siódmego roku, gdy pierwszy raz ujrzałam walczących ze sobą, ubranych na biało ludzi z kolorowymi pasami. Wszyscy przyjęli mnie ciepło, jak do rodziny. Pamiętam pierwszy egzamin, pierwsze porażki i sukcesy. Nigdy nie zapomnę również wspaniałych obozów, medytacji na pomoście pod gołym niebem pełnym gwiazd, skakania przez bramę o północy, ćwiczenia na jezdni podczas zmierzchu oraz wiele innych. Jak wiadomo, każda miłość boli. Tutaj jedyne rany to zakwasy i siniaki, które są niczym w porównaniu do złamanego serca. Niektórzy mogą to uznać za śmieszne lub głupie, ale życzę każdemu takiego rodzaju zakochania się.

W związku z tym, że niedługo minie już pięć lat i może mnie czekać długa przerwa, trzeba to uczcić egzaminem na brązowy pas ;)

niedziela, 13 maja 2012

naklejki z filtrem


Mam w szufladzie ukryty album, mieści się on bardzo głęboko. Każda jego strona zawiera miliony naklejek, które przypominają nam zwyczajne rzeczy na świecie. Często w życiu pragniemy ujrzeć coś, co jest sprzeczne z tym co tak naprawdę widzimy. Dlatego bierzemy jedną z naklejek i nalepiamy ją na wybrany przedmiot. W taki sposób jesteśmy również w stanie zmieniać emocje. Niektóre naklejki sprawiają, że smutek staje się uśmiechem, złość spokojem, a czasem nawet nienawiść miłością. Zdarzyło mi się sporo razy użyć tego sposobu ukrycia tego co prawdziwe. Wyciągam mój album, by znormalizować niebo, ciała niebieskie, przyrodę i inne cuda tego świata. Gdy nikt nie stoi u mego boku, ja przemierzam ścieżkę największej zagadki, a jedyne światło dają latarnie pozapalane nocą - odklejam wszystko za jednym zamachem, patrzę głęboko i nadziwić się nie mogę. Z każdą rzeczą, którą zaklejamy jednocześnie ciągniemy za filtr, a kiedy wydmuchujemy dym z naszych płuc, zamazuje on to co niezwykłe i niewytłumaczalnie piękne.

Chcę ponownie dać szansę pościgu dla oczu. Słowo za słowem, zdanie za zdaniem a to wszystko układające się w niepodobny świat. Przewracane strony są jak wehikuł czasu. Zabierają człowieka do innego miejsca w innym czasie. Idę jutro na utęsknioną podróż między regałami w poszukiwaniu zakątka mnie zawartego w oprawie z tytułem na środku.

"Żyjemy w cudownej baśni, pomyślałem. Większość jednak uważa, że świat jest „normalny”. A mimo to ludzie stale polują na to, co „nienormalne”, na przykład anioły albo Marsjan. Dzieje się tak dlatego, że po prostu nie postrzegają świata jako zagadki. Ja zaś uważałem, że świat jest jak niezwykły sen. Szukałem jakiegoś rozsądnego wyjaśnienia, jak to się wszystko ze sobą łączy." - Jostein Gaarder

poniedziałek, 7 maja 2012

po prostu

Chcę uciec na drugą stronę świata ...
Chcę urodzić się na nowo ...
Chcę popełnić duchowe samobójstwo i zmartwychwstać ...
Chcę zanurzyć się w wacie cukrowej, która wisi w górze ...
Chcę uwiecznić pasje na swym ciele ...
Chcę zadziwiać urodą jak Wieża Eiffla nocą ...
Chcę zatrzymać przy sobie tych, którzy są teraz ...
Chcę poznać milion wspaniałych ludzi w przyszłości ...
Chcę mieszać nuty ze słońcem ...
Chcę znowu kopać w worek treningowy i mieć przyspieszony oddech ...
Chcę patrzeć w gwiazdy trzymając kogoś za rękę ...
Chcę, by niebo było bardziej niebieskie niż jest ...
Chcę poczuć tą wspaniałą i bolesną zależność ...
Chcę przedłużyć każdą kolejną chwilę ... 
Chcę stać się wyjątkową dla jakiejś osoby ...
Chcę ryzykować i ponosić konsekwencje ... 
Chcę być jeszcze większym świrem niż jestem ...
Chcę spróbować mnóstwo nowych rzeczy ...
Chcę nieustannie tańczyć do starych piosenek ...
Chcę maczać palce w gorącym wosku ... 
Chcę wskoczyć do morza bez ubrań ...
Chcę nauczyć się mówić w języku miłości ...
Chcę obserwować wschód słońca w odbiciu czyichś oczu ...
Chcę wtulić się w czyjeś ramiona wiedząc, że nie muszę puszczać ...
Chcę uwierzyć, że to co mnie spotyka nigdy nie minie ...
Chcę zamrozić wskazówki zegara w wielki lodowiec ...
Chcę, by muzyka stała się jeszcze cięższym narkotykiem dla mnie niż jest  ...
Chcę nie myśleć o tym, co się dzieje wewnątrz ...
Chcę dać komuś najdłuższy pocałunek świata ...
Chcę powiedzieć "Kocham Cię" ... 
Tak wiele chcę, niektóre rzeczy już się zdarzyły, są aktualnie realizowanie lub czekają na odpowiedni moment, by się pojawić w moim życiu.  

Czy można jednocześnie kochać i nienawidzić życia? 
Najwyraźniej można, bo ja tak mam :)

czwartek, 26 kwietnia 2012

własnowolna trucizna

To jest jak skok na bungee, szalone i ryzykowne. Każda cząstka tego pragnienia wiedziała w jakim umyśle powinna się zanurzyć. Idąc wąskim chodnikiem z szynami obok i przemijającą przed oczami maszyną nagle muzyka wyszeptała coś bardzo ważnego. Wybrałam najbardziej drastyczny cel w życiu. Podczas jego spełnienia zadam sobie jednocześnie mocny cios w serce i zastrzyk wielkiego szczęścia. Własne marzenie jest moją piętą Achillesa, wiąże się z największą ukrytą głęboko słabością, której nigdy przenigdy nie pokonam. Sprawia to, że każdy dzień jest w pewnym sensie utrapieniem. Zazwyczaj nie uznaje zasad, jednak ta reguła życia jest silniejsza. Być może za kilka miesięcy zanurkuje w wielkim oceanie wszelkich zmian. Nie oczekuje raju za pomocą pstryknięcia palcami, ja go sama sobie wytworzę. Na tym opiera się cały nasz żywot, samodzielnie budujemy własną rzeczywistość, co jest skutkiem tego jak ją obieramy. Nie boję się, chce zaryzykować, bo w końcu bez tego życie stałoby się nudne.

Lepiej dostać coś w nagrodę za starania i ciężką pracę, niż za darmo - wtedy przynajmniej wiadomo, że było warto. Uczucie, które towarzyszy odebraniu tej nagrody jest bezcenne. Wywalczyłam kolejny krok, został jeszcze tylko jeden. Jest to przepustka do innego świata. Nie podjęłabym się tego, gdyby nie moje pragnienie. Dostanie tego dokumentu wymaga dużo cierpliwości i stresów. Nie obrażam się za to, będę się poświęcać w różnych znaczeniach tego słowa, aż dojdzie do skutku.

"Ona. Siedzi na ławce wśród szeleszczących drzew wokoło. Wewnątrz jej dłoni widnieją lekkie ukłucia od róż, które własnowolnie zaciska rękami. Płatki spadają jednocześnie z kroplami krwi na wilgotną od deszczu ziemię. 
On. Widzi ją z góry, nie może oderwać wzroku, głaszcze jej twarz podmuchami wiatru mieszającymi się z liśćmi i mówi szepcząc :
- Kocham Cię. Wiem, że to tylko puste słowa, które nic nie znaczą, ale zaufaj mi. Kiedyś to udowodnię.
- Przepraszam.
- Za co?
- Ponieważ nie mogę powiedzieć Ci tego samego, boję się. Tak samo jak boję się krwi, która kapie z moich dłoni spowodowana gałęziami róż, które mi dałeś. 

Nikt nie odpowiedział, wiatr ucichł i oddalił się o setki mil ... Dał jednak znak, że wróci niebawem."

Pomimo tych trucizn, jestem w błogim stanie. Za dużo się dzieje w zbyt krótkim czasie, ale nie pora na to, by się nad tym zastanawiać. Chcę tylko tańczyć, słuchać, patrzeć, śmiać się. Jedyne czego nie chce to myśleć.

sobota, 7 kwietnia 2012

litery na niebie


Trzęsąca się ziemia, zachwiane chmury
Ta siła spoczywa na mnie
Krok za krokiem
Oczy skierowane ku górze

Łapię się za głowę, wyczytuje litery napisane na niebie, 
Kręcąc duchem na około w gęstym lesie

Gałęzie zahaczają nieustannie
Delikatny naskórek zdziera się raptownie
Spadające liście głaszczą głowę
Śpiew ptaków opatula serce

Łapię się za głowę, wyczytuje litery napisane na niebie, 
Kręcąc duchem na około w gęstym lesie

Zwariowana pogoń za marzeniem
Przeszkody pojawiające się na ścieżce spełnienia
Siła, odwaga, niezależność
Słowa towarzyszące przez całe życie "nigdy się nie poddam".

Łapię się za głowę, wyczytuje litery napisane na niebie, 
Kręcąc duchem na około w gęstym lesie

poniedziałek, 12 marca 2012

między piekłem a niebem


DÓŁ :
Zawsze lubiłam to robić, czyli myśleć. Niestety myślę stanowczo za dużo, zwłaszcza o tych dziwnych rzeczach. Sposób postrzegania przeze mnie świata jest szalony i mocno pokręcony. Chwilami mój umysł przypomina wulkan, z wylewającą się lawą dookoła, gotowy do wybuchu. Kontrolowanie tego krateru jest niewyobrażalnie wykańczające. Trudno powiedzieć, czy się z tego cieszyć czy nie. Indywidualność często wymaga dużo cierpienia wewnątrz, by pokazać ją innym z zewnątrz.

Zakłamane drzewo genealogiczne, najbliższe gałęzie podłe dla siebie nawzajem. Łamią innych w połowie, nawet doprowadzając do śmierci. Najbardziej cierpią gałęzie, które na to nie zasłużyły. Zazwyczaj te dobre są karane najbardziej, a te złe chwalone z wielką publicznością. Jest możliwość podlania drzewa tylko wodą, a zniszczone gałęzie wyzdrowieją lub powrócą do życia. Czasami też jest konieczność zasadzenia nowych nasion, by złe gałęzie zmieniły się na dobre. Niestety, niektórym się nie udaje. Zostają zakopane na zawsze głęboko w ziemi podlane łzami miłości z widniejącym krzyżem obok ...

Prawie pięć lat temu zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Zaimponowała mi siła, bezpieczeństwo, dobre wychowanie. Jak to każda miłość zawsze uszczęśliwia, ale też potrafi zranić. Nie wiem, gdzie ona się podziała, stopniowo zaczęła znikać. Bez niej, każdy dzień wydaje się bez sensu. Przyniosła mi dużo wspaniałych wspomnień, o których nigdy nie zapomnę. Przypomina ona pewien rodzaj worka treningowego, w który zawsze mogłam uderzyć gdy miałam potrzebę. Aktualnie bardzo silnie odczuwam jej brak i nie pozwolę, by odeszła. Jutro spróbuję ją odnaleźć.

GÓRA :
Tam jest niesamowicie. Nigdy nie widziałam piękniejszego widoku w życiu. Dywan zrobiony z białej waty cukrowej na niebieskim tle. Czy potrzeba czegoś więcej?

To już coraz bliżej, z całych sił wierzę z zaciśniętymi mocno pięściami. Zaplanowałam już to sobie, nie widzę inaczej przyszłości. Ziemia obiecana czeka na mnie, daleko stąd, na drugim krańcu świata. Uwiadomiłam sobie, że nie może się nie udać. Z każdej sytuacji jest wyjście, dużo opcji stoi obok. Nie potrafię wyobrazić sobie tego, gdy większość moich myśli stanie się jawą. To będzie cudowna metamorfoza, przedarcie książki na pół, zmiana na lepsze, szczęśliwsze życie. Cały urok nie polega na samym przemieszczeniu się. Większą rolę odgrywa tu możliwość odrodzenia się na nowo. Serce nie wybiera niczego przypadkowo, ono wie czego pragnie i czego potrzebuje. Nie mogę się doczekać tego wewnętrznego samobójstwa. Zabicia w pewnym sensie ludzi, myśli, chwili, miejsc i zastąpienie lepszymi. Możliwe, że już we wrześniu zapukam do własnego nieba bram.

Każdy z nas jest inny i znajduje inną bratnią duszę. Wiążemy się niekontrolowanie z kimś, bo czujemy jakieś magiczne połączenie między sobą nawzajem. Nikogo nie można do tego zmusić czy namówić. To wychodzi samo z siebie. Nie przypuszczałam, że przydarzy mi się coś tak miłego. Zupełnie niespodziewanie, kilka wspaniałych dni, tygodni zawitało do monotonnej codzienności. Bardzo miło to wspominam i tęsknie.
Dostałam również prezent, który dużo dla mnie znaczy. Niby nic takiego, a jednak cieszy. Przynajmniej wiem, że ktoś o mnie pomyślał i z czystej dobroci zrobił coś własnoręcznie specjalnie by mi to dać. Dziękuję :)

Ta piosenka ostatnio miło mi się kojarzy "Gotye - Somebody That I Used To Know".

kleksy na papierze

Głuche echo odbijające się o ściany
Ludzka ślepota wokoło
Żadna ręka nie dosięgnie tej rany
Raz na smutno, raz na wesoło

Gdyby tylko ktoś dał mi do dłoni pióro, 
w poprzednich rozdziałach znalazły by się czarne plamy

Nadzwyczajność prześladuje górną część ciała
Myśli wirują jak szalone
Ta schizofrenia będzie zawsze stała
Wnętrzności z czasem zostaną obronione

Gdyby tylko ktoś dał mi do dłoni pióro, 
w poprzednich rozdziałach znalazły by się czarne plamy

Kartki lecą jedna za drugą
Pogarda do życia z jednego powodu
Coś się skrywa cicho za framugą
Marzenie, by zawitać do magicznego ogrodu

Gdyby tylko ktoś dał mi do dłoni pióro, 
w poprzednich rozdziałach znalazły by się czarne plamy

Zbyt szybka prędkość, żeby zdążyć
Każdy moment odpływa wraz z lekkimi falami oceanu
Wiecznie jak kamień na papierze będzie ciążyć
Tęsknota, by powrócić do niejednego błogiego stanu

Gdyby tylko ktoś dał mi do dłoni pióro, 
w poprzednich rozdziałach znalazły by się czarne plamy

poniedziałek, 23 stycznia 2012

ciche zakamarki

Ostatnimi czasy naszło mnie na powrót do czegoś, czym się kiedyś interesowałam. W sumie zawsze mnie to interesowało, tylko jakoś okazji i czasu nie było. Zaczęłam intensywne poszukiwania w różnych e-bookach i na stronach. Przyczyną była sytuacja w której niedawno się znalazłam. Jest to uczucie niesamowite, koniuszek mojego języka poczuł ten smak jeszcze raz. Napotkałam się na zdanie, które od razu przypadło mi do gustu. Skleiło ono niektóre z milionów moich myśli. "Najbardziej stałym procesem w życiu są zmiany." - one zawsze będą nam towarzyszyć, wszystko przemija wraz z czasem. Nigdy od tego nie uciekniemy, jakbyśmy bardzo chcieli. Każda zmiana jest na swój sposób dobra, bo prowadzi ku kolejnemu etapowi naszej egzystencji. Ma również jakieś sekretne zastosowanie, które nie jest pokazane jak czarno na białym. Trzeba być cierpliwym i dać temu czasu. Potem dowiemy się, co z tego wyniknie.

Nasz umysł składa się z nieskończonej ilości szuflad. W każdej z nich znajduję się myśl, która zawiera wszystkie pragnienia, szczęścia i nieszczęścia. Te myśli czekają tylko na ruch, by coś z nimi "zrobić". Jakby głęboko sięgnąć, są tam ukryte zakamarki, o których istnieniu najczęściej nie wiemy. Jest sposób na sprytne wykorzystanie ich w naszych celach. Trzeba jednak się tego nauczyć, co jest bardzo ciężkie. Wszyscy mówią "nie myśl tak, próbuj, nie poddawaj się, bądź dobrej myśli, a na pewno się uda". Oni mają rację, tylko trudniej to wykonać. Ta wiara jest w środku mnie, ale względem największego marzenia. Natomiast w tej sytuacji tracę równowagę, chwieję się i spadam lekko w dół. Tak czy inaczej, spróbuję jeszcze raz. Nie mam nic do stracenia, życie jest za krótkie, aby żałować potem, że czegoś się nie zrobiło. Wiem, że to działa i muszę się postarać, by dać więcej powodów, które urzeczywistnią jeszcze bardziej tą tezę.

Człowiek im więcej błędów popełnia i doświadcza różnych sytuacji, tym bardziej uczy się oraz wie, kiedy należy skręcić w inną stronę. Chwilami wypełnia mnie wdzięczność, za to na co napotkałam się dobrego i złego, bo przynajmniej jestem świadoma, kto jest naprawdę kim i co czym. Każdy przedstawia się jako maszyna, niezniszczalny i mocny robot, którego nic nie pokona. Irytuje mnie to. Jednak prawdą jest, że jesteśmy tylko delikatnymi ludźmi, których dość łatwo zniszczyć. Czy to nastąpi, zależy tylko od nas. Powinniśmy również pamiętać, że możemy liczyć tylko i wyłącznie na siebie. 

Ciało i umysł unoszą się ku górze, 
Przygryzam lekko wargi zębami, na samą myśl delektują się,
Źrenice skradające się w kącikach oczu zachowując pozory tajemniczości.
Nie przyznają się do swojej przyjemności patrzenia. 
Obserwują każdy detal, marszcząc lekko powieki,
Chcą, pragną, pożądają czegoś więcej,
Co sprawiłoby zatonięcie w oceanie nieograniczonej przyjemności.

+ Uwielbiam francuską muzykę, przypomina mi ona o tym, jak bardzo świat jest piękny.

piątek, 13 stycznia 2012

puzzle życia


Niektóre miejsca, rzeczy lub piosenki potrafią przenieść nas jak wehikuł czasu do danego wydarzenia w naszym życiu. Ich ilość pęka w szwach, ale tylko te przeze mnie wybrane są najważniejsze. Przechodzę powoli, nagle coś każe mi się zatrzymać oraz zamknąć oczy, to wspomnienia. Staram się przypominać sobie te dobre i piękne chwile, które zapukały kiedyś do moich drzwi. Zazwyczaj jest w nich jakaś osoba. Serce mi kraje z tęsknoty, a uśmiech pojawia się w ramach podziękowań, że coś takiego mi się przytrafiło. Delikatnie mieszam łzy ze szczęściem. Egzystencja każdego z nas jest podzielona na części. To wieczna układanka, którą może ułożyć tylko jej właściciel. Po części to my wybieramy jakie będziemy mieć wspomnienia i jaką przyszłość. Drugim operatorem jest nieobliczalne przeznaczenie, po którym nie wiemy czego się spodziewać. W każdej sytuacji, układam kawałki moich puzzli w różne fragmenty i próbuję rozszyfrować czego los dla mnie chce. Pojawiają się różne opcje w mojej głowie, potem z czasem dowiaduję się, która była prawidłowa. Również wyobrażenia działają na podobnej zasadzie, są powiązane z przeszłością. Niestety niektóre rzeczy, które buszują intensywnie w umyśle, nie spełniają się. Pożądanie kogoś lub czegoś, sprawia że staję się jeszcze większym szaleńcem niż jestem. Szaleńcem, błąkającym się w przestrzeni, żyjącym w kilku światach naraz z wysokimi oczekiwaniami.

To kółko wokół mnie, jest nieokreślonej wielkości. Pozostawiłam pewną część, którą się chętnie podzielę. Pozwalam na wkroczenie w moje otoczenie, bez względu na ogrodzenie z kolcami, od którego będę się odbijać. Zostaje ono zawsze po zakończeniu danego rozdziału. Nic nie trwa wiecznie, więc pozostaje się z tym tylko pogodzić. Każda osoba do nas przychodzi, po czym odchodzi. My głupcy, pragniemy tego mimo wszystko. Bo tak naprawdę  to teraźniejszość jest najważniejsza i przeżycie czegoś wspaniałego.