piątek, 1 kwietnia 2011

pewien rodzaj wdzięczności

Pomimo zranienia, mogę być wdzięczna. Nigdy nie zapomnę, zawsze będę wspominać. Raz z bólem, że tego już nie ma, a raz z uśmiechem. Dzięki temu jestem o krok dalej do mojego jednego z wielu celów. Na każdym upadku się uczę. Tym razem nauczyłam się dużo. Inaczej patrzę na to wszystko. Może jest to po części pozytywne i też negatywne. Ale ważne, że pomaga i umożliwia spędzić każdy dzień w łatwy sposób. Staję się silniejsza, uodparniam się. Zaciskam pięści i brnę dalej przez niewidzialne ściany. 


Muszę w końcu spiąć dupsko i poświęcić trochę czasu dla tego co mnie interesuje oraz co pomoże spełnić moje marzenie. Najgorsze tylko, że nie mam pewności czy się uda. Aczkolwiek jestem w stanie zrobić wszystko. 
Szkoła ostatnio mi na nic nie pozwala. Na treningu nie byłam w tym tygodniu ani razu. Czuję się przez to źle. Od poniedziałku trzeba olać trochę te trzy razy dzienne sprawdziany, zboczonych na tym punkcie nauczycieli i nadrobić to co kocham. 


Nie dość, że się sama wciągnęłam to jeszcze Ola mi w tym pomaga! Zaczęłam od upieczenia ciasta dla bajeru, a tu nagle ma się ochotę non stop coś robić :) Cieszę się, bo to całkiem fajne zajęcie. Miły sposób spędzania czasu. W ten weekend zamierzam zrobić babeczki i lody, a jakie to potem zdradzę. 


Dzisiaj w końcu kolczyk! <3