I po co to wszystko? Te kłótnie, wyzwiska, krzyki. To tylko pogarsza sytuację. Przybywam w przedszkolu. Jest mi wstyd, mimo świadomości, że to nie moja wina. Jestem karana za czyjeś błędy. Nie wierzę już w słowa "będzie lepiej". O ile mi wiadomo mój wzrok oraz słuch się nie myli, bo z dnia na dzień jest gorzej. Nie wiem, gdzie podziały się moje cztery ściany. Moje miejsce, mój prywatny kąt. Lata dorastania odcisnęły swoje gorzkie piętno. Sprawia to poczucie zbędnego ciężaru. Chciałabym osiągnąć w końcu spokój. Myślę, że wiele w ten sposób nie wymagam. Po prostu pragnę słyszeć ciszę, czyli nic.
Nowe spostrzeżenia, nowe wady i zalety. Po doświadczeniach mi doznanych, niedawno przekonałam się do czegoś nowego. Cieszę się bardzo, bo czuję się z tym o wiele lepiej. Poszerzyłam swoje granice o jedną czwartą całości. Szkoda tylko, że świat jest tak skomplikowany i trudno tego doznać. Fajnie by było, jakby los uśmiechnął się do mnie w tej sprawie. Lecz jakiś element zawsze nie pasuje. Chcę bardzo, ale jest to nieosiągalne. Natomiast, gdy jest to możliwe, ja nie jestem zadowolona. Nie lubię tak.
Staram się omijać szerokim łukiem zazdrości. Chwilami nie potrafię się oprzeć. Wkładam dużo starań, ale rezultaty są nie takie, jakich oczekuję. Kombinuję, ulepszam, przełamuję się. Nie mam pojęcia, czego tu jeszcze potrzeba. Może większej wiary w siebie. Myślę jednak, że czegoś innego. Postaram się, by to znaleźć.