czwartek, 21 kwietnia 2011

klepsydra

Nieistniejąca klepsydra życia, coś co nazywamy czasem. Piasek się sypie z taką prędkością, że nie jestem w stanie złapać choćby jednego ziarnka. Raz jestem tu, raz tam. Leci dzień za dniem. Jestem wyimaginowanym bohaterem w nieznanej mi powieści. Nie znam tytułu, lecz śmiało gnam przed siebie. Nauczyłam się z poprzednich rozdziałów, iż należy korzystać z każdej chwili najbardziej jak się tylko da. Te chwile przechodzą potem do naszego prywatnego archiwum, więc powinniśmy wspominać je najlepiej. Gram dalej w tej powieści, czekając z ciekawością na to, co przyszykował mi autor na nadchodzące dni.

Mam kolejny powód do radości, czyli wolne! Na które tak bardzo czekałam, choć wiedziałam, że nie trzeba. Zanim się odwróciłam, już jest czwartek i 6 dni sielanki.   
Wczoraj miło spędzony czas u dentysty, którego nawet lubię. Tak, niektórzy sobie mogą pomyśleć, że coś ze mną nie tak :D 
Dzisiaj kino, potem pieczenie ciasta na życzenie jutrzejszego gościa. Święta świętami, ja ich wgl nie czuję. Chcę już poniedziałek, śmiać się, tańczyć i szaleć całą noc!