poniedziałek, 28 listopada 2011

między nocą a dniem


Większość nie lubi zimy, mrozu, śniegu i ciemnych ponurych dni. Nie przepadam za tym również poza ostatnią rzeczą. Gdy przestawiamy zegarki o godzinę do przodu, na mojej twarzy pojawia się skromny uśmiech. Wtedy wiem, że każdy dzień będzie wyglądał jak noc. Odkąd pamiętam podczas każdego mojego porannego wstawania w zimę patrząc przez okno cieszę się, że będę jechać do szkoły w ciemnościach i cudownie oświetlonych ulicach kołysząc się w rytmach muzyki. Potem jednak nadchodzi dzień, ten szary, głośny i zaludniony. Prawdziwa rzeczywistość, wiecznie spieszący się do szkoły lub pracy ludzie, korki na ulicach i spalenizny w powietrzu. Noc jest czymś magicznym, w tym czasie wszystko staje się piękne. Rozmowy się bardziej kleją, spacery wydłużają, myśli w głowach tańczą. Oraz ta niesamowita cisza pozwalająca na usłyszenie własnego oddechu. Na niebie pojawia się księżyc z gwiazdami. Obserwuje nas z całego świata. Mogłabym zatapiać w nim wzrok przez wieczność. Najgorsze uczucie, które towarzyszy mi podczas nocy to świadomość, że zaraz minie, odwróci się o 180 stopni. Puste drogi, zapalone latarnie, granatowy sufit z żółtymi plamkami znikną w mgnieniu oka i zamienią w masakrę. Pociesza mnie jedno, ta noc wróci, czeka mnie ich jeszcze sporo. Tak czy inaczej pojęcie "brzydki/ka jak noc" jest mi zupełnie obce.