piątek, 18 listopada 2011

przeszczep

Ten mięsień jest już coraz mniej użyteczny, pęka w szwach. Brak w nim miłości, czułości i szczęścia. Plastry się odklejają, leci krew. Krwawi całe wnętrze okryte kostiumem i maską. Krzyczy, prosi o pomoc - nikt go nie słyszy. Pragnie zastrzyku z lekką dawką morfiny, przyjemnego ukłucia oraz wywiezienia na salę operacyjną pogrążając się we śnie. Bo ten sen jest taki wspaniały. Chce poczuć nóż wbijający się powoli w klatkę piersiową i bezpowrotne wycięcie. Następnie mógłby funkcjonować na nowo bez pieprzonej rany na całe życie.

Nienawidzimy tych, których powinniśmy kochać. Bezgranicznie, całym sercem, bez względu na wszystko. Popełniają błędy, za które wymierzono nam karę. Dostałam wyrok 18 lat w tym syfie. Ręce są skute w kajdany. Z czasem nie wytrzymują dłużej tego ciężaru. Nie wiedzą co robić. Czekają, aż będą mogły otworzyć kraty, dotknąć klamki i wypuścić z siebie wszystko to co złe, a wpuścić całymi płucami powietrze czystej wolności. 

O, świecie. Wpuściłeś do siebie te potwory, które zniszczyły twe piękno. Śmiejmy się więc z tej głupoty. Wiem, że zostawiłeś jeszcze resztki godności, które widzę na co dzień i wzruszam się na ich widok. Zawsze byłeś, jesteś i będziesz piękny, tylko skrycie. Jesteś zamkniętą duszą wirującą w koło, daleko w kosmosie. Wiesz czego najbardziej pragnę? Obcego świata, który jest mi zupełnie nieznany. Mam nadzieję, że przy każdej pojawiającej się gwieździe, wysłuchasz mnie.