czwartek, 3 listopada 2011

katharsis za pociągnięciem klamki

Duch pokrzykuje zniecierpliwiony,
Żądza tylko jednego - skrupulatne oczyszczenie,
Słońce, złote drzewa, tańczące balony
Tak samo urokliwe jak wewnętrzne zbawienie.

Kalendarz bawi się wskazówkami zegara,
Wzajemne abstrakcyjne pokrycie,
Tu nie wystarczy jedynie bezbronna wiara,
Podnosi ciężarki, podziwia rezultaty, ignoruje głośno wycie.

Pojawia się i znika, księżyc olśniewający blaskiem,
Wszystko jest takie same - przelotne,
Łzy mieszane z piaskiem,
Obojętność i cierpienie wedle siebie odwrotne.

Chmury ciepłymi poduszkami,
Niebo wspaniałą kołdrą, istnieje tylko ona,
Błąka się miedzy snami,
... Nigdy obudzona.

Krople krwi kapiące z oczu i uszu,
Widniejąca na przeciwko para drzwi,
Oszukuje siebie próbą retuszu,
Które wybrać? O losie, powiedz mi!

Jedne szeroko otwarte, drugie skromnie uchylone,
To co ma trudniejszy dostęp, staje się bardziej pociągające,
Liczy na niezależność, pasje wykorzystuje na swoją obronę,
Ręce nie znające odpowiedzi, nogi twardo stojące ...

... Dotkną klamki, która jest im przeznaczona.


LAJKOWAĆ :)