Sprobowalam zatrutego jablka,
Uwielbiam jego zapach, ksztalt i smak,
Zatapiam zeby gleboko, patrze w lustro,
Widze podwojnie, odbicie znika i sie pojawia,
Gdzies tam, zgubilam czesc siebie,
Gdzies tam, gdzie slonce nie dociera,
Tam, gdzie wracac nigdy nie chce,
Dwa dni popelnily wewnetrzne samobojstwo,
Patrze w gwiazdy, widze w nich Ciebie,
Zlapalam za reke i obiecalam, ze nigdy nie puszcze,
Teraz niekontrolowanie wyslizguje sie z mego uscisku,
Ale nigdy sie nie poddam, za mocno kocham te gwiazdy - szczegolnie za ich piekno,
Skacze w myslach na globusie, najwyzej jak moge,
W sercu nosze kompas, to moj prywatny drogowskaz,
Wierze w to, w co inni nie wierza,
Siedze zamknieta w szklanej butelce,
Tam w srodku nikogo nie ma,
Jesli sie wydostane, skalecze sie,
Jesli zostane, przyzwyczajenie wygra,
Widze przez szklo swiat do ktorego nie naleze,
Ty jestes moja gwiazda, dajesz swiatlo codziennosci,
Daleko na granatowym niebie,
Zostan, caluj mnie promieniami
Przytulaj, piecioma ramionami,
Prosze, mowmy razem do ksiezyca...
sobota, 30 marca 2013
piątek, 30 listopada 2012
internetowy zakazany świat
Dzisiaj nie zamierzam pisać tutaj metaforycznie i zagadkowo. Prosto poruszę temat, który męczy mnie od dłuższego czasu. Nie mam pojęcia, ilu osobom chociaż trochę otworzyły się oczy, a ile jest całkowicie ślepych. Jednak te, które już coś zrozumiały, bardzo doceniam i cieszę się, że nie jestem sama. Z całego serca wierzę, że są takie osoby. Nie wiem jak was, ale mnie osobiście nie zadowala dzisiejszy wirtualny świat. Cały czas analizuję co się dzieje, z każdym rokiem ludzie coraz częściej zamykają się w czterech ścianach i patrzą w monitor. Grają w bezsensowne gry, tzw. złodzieje czasowe lub piszą ze znajomymi na czatach. Co prawda, utrzymywanie kontaktu przez internet jest łatwiejsze i wygodniejsze niż w realu. Nie angażujemy się, przeżywamy łatwiej emocje podczas "rozmowy" i nie musimy obawiać się wstydu lub zażenowania, ponieważ nikt nas nie widzi. Coraz trudniej teraz jest wyciągnąć kogokolwiek na spacer lub kawę, by porozmawiać w żywe oczy i pośmiać się wspólnie. Albo słuchajcie, mam lepszy pomysł, chodźmy się upić, naćpać lub zaliczyć szybki numerek w toalecie!
Często słyszę wymówki typu "nie mam czasu", ale w to nie wierzę. Moim zdaniem dla chcącego nic trudnego, a szczególnie, gdy dana osoba siedzi w tym momencie na Facebooku. Nie twierdzę, że internet ma same minusy, ale jednak ich większość. Kiedyś ludzie radzili sobie bez niego i ich relacje były bardziej szczere i mocniejsze. Aktualnie wolimy swoich przyjaciół po drugiej stronie monitora. Ja akurat wolę włożyć słuchawki w uszy i patrzeć w sufit, niż śledzić literki pisane do mnie przez moich znajomych. Z wielką chęcią cofnęłabym się kilkadziesiąt lat wcześniej, by doświadczać prawdziwych przyjaźni. Cieszę się, że chociaż dzieciństwo spędziłam normalnie, a nie tak jak teraz grać w gry video lub naśmiewać się z rówieśnikami z tanich pornoli w internecie. W tych czasach cudem dla mnie jest sama rozmowa przez telefon, fajne uczucie słyszeć czyjś głos i czuć emocje tej osoby a nie patrzeć na jakieś żałosne emotki. Niestety, jestem zmuszona brnąć w tym świecie dalej i próbować się do niego przystosować. Gdybym odcięła się od internetu, jednocześnie odcięłabym się od świata lub "ludzi".
Powiem Wam jednak, znalazłam ostatnio prawdziwego przyjaciela. Może nasza znajomość nie trwa długo, bo zaledwie kilka miesięcy, ale nigdy nie spotkałam w moim życiu tak kochanej osoby. Mamy wiele wspólnego, ale też jest parę rzeczy, które nas różnią. Ja uwielbiam odrywać się od rzeczywistości, on z kolei stara się jej trzymać. Ta relacja pomiędzy nami jest bardzo szczera i ciepła. On wie kiedy mnie przytulić lub w jaki sposób rozśmieszyć. Kiedy spędzamy razem czas, a dość często, uśmiech nie schodzi nam z ust. A zamiast spać, zawsze przegadamy całą noc :). Będzie trudno mi go tutaj zostawić, ale nie mam wyboru.
Tak czy inaczej, jeśli są jakieś osoby, które połknęły to zakazane jabłko a widzą, że coś jest nie tak i podzielają moje zdanie to zapraszam do rozmowy, ale tylko i wyłącznie w realu.
Jak widzicie również zmieniłam wygląd bloga :-)
Często słyszę wymówki typu "nie mam czasu", ale w to nie wierzę. Moim zdaniem dla chcącego nic trudnego, a szczególnie, gdy dana osoba siedzi w tym momencie na Facebooku. Nie twierdzę, że internet ma same minusy, ale jednak ich większość. Kiedyś ludzie radzili sobie bez niego i ich relacje były bardziej szczere i mocniejsze. Aktualnie wolimy swoich przyjaciół po drugiej stronie monitora. Ja akurat wolę włożyć słuchawki w uszy i patrzeć w sufit, niż śledzić literki pisane do mnie przez moich znajomych. Z wielką chęcią cofnęłabym się kilkadziesiąt lat wcześniej, by doświadczać prawdziwych przyjaźni. Cieszę się, że chociaż dzieciństwo spędziłam normalnie, a nie tak jak teraz grać w gry video lub naśmiewać się z rówieśnikami z tanich pornoli w internecie. W tych czasach cudem dla mnie jest sama rozmowa przez telefon, fajne uczucie słyszeć czyjś głos i czuć emocje tej osoby a nie patrzeć na jakieś żałosne emotki. Niestety, jestem zmuszona brnąć w tym świecie dalej i próbować się do niego przystosować. Gdybym odcięła się od internetu, jednocześnie odcięłabym się od świata lub "ludzi".
Powiem Wam jednak, znalazłam ostatnio prawdziwego przyjaciela. Może nasza znajomość nie trwa długo, bo zaledwie kilka miesięcy, ale nigdy nie spotkałam w moim życiu tak kochanej osoby. Mamy wiele wspólnego, ale też jest parę rzeczy, które nas różnią. Ja uwielbiam odrywać się od rzeczywistości, on z kolei stara się jej trzymać. Ta relacja pomiędzy nami jest bardzo szczera i ciepła. On wie kiedy mnie przytulić lub w jaki sposób rozśmieszyć. Kiedy spędzamy razem czas, a dość często, uśmiech nie schodzi nam z ust. A zamiast spać, zawsze przegadamy całą noc :). Będzie trudno mi go tutaj zostawić, ale nie mam wyboru.
Tak czy inaczej, jeśli są jakieś osoby, które połknęły to zakazane jabłko a widzą, że coś jest nie tak i podzielają moje zdanie to zapraszam do rozmowy, ale tylko i wyłącznie w realu.
Jak widzicie również zmieniłam wygląd bloga :-)
środa, 14 listopada 2012
wulkan myśli
Gdy byłam mała ...
Siedziałam wysoko na szafie patrząc na ludzi i rzeczy w postaci malutkich mrówek,
Nie odrywałam wzroku od zimnych ogni iskrzących w mojej dłoni,
Bujając się na huśtawce próbowałam sięgnąć nogami nieba,
Zdmuchiwałam latawce z podziwem jak pyłki rozprzestrzeniają się w ciągu setnych sekund na błękitnym, nieograniczonym tle,
Wczuwałam się w lot ptaków obserwując jak lecą ...
Teraz ...
Patrzę na świat z góry, bo często muzyka łapie mnie za rękę i razem dosięgamy chmur,
Zachwycam się święcącymi gwiazdami pozapalanymi na granatowym suficie wiszącym nad nami,
Biegnę bez celu przed siebie, by czuć taki sam powiew wiatru w mych włosach i nogi same odrywają się od ziemi,
Przy temperaturze -5°C wypuszczam parę z ust, która miesza się z zimnym powietrzem,
Lecę wolna jak ptak za pomocą odrobiny wyobraźni ...
Moja głowa wybucha od natłoku myśli, krater nie wytrzymuje nacisku, gorąca lawa wypływa w wolnym tempie, parząc mózg i czaszkę. 30 dni dzieli mnie od popełnienia duchowego samobójstwa, zupełnej regeneracji, odnowy i oczyszczenia. To co się dzieje jest niepojęte, serce wygrywa z rozumem, niepotrzebne cele sięgają szczytu i proszą się spełnienia. Jednak tutaj potrzebuję umiejętności sterowania uczuciami innych osób. Póki co, patrzę na śmierć żywego stworzenia i czuję bezradność, co zrzuca mi kotwicę na dno oceanu i muszę z nią walczyć. Ktokolwiek, kiedykolwiek, uśmiechnij się do mnie, weź w ramiona i porwij mnie do innego świata wyobraźni, bo moja za mocno świruje. Ale na razie, weźmy się za ręce i udawajmy dalej, że wszystko jest w porządku. [?]
"Nie mówmy nigdy, że marzenia się nie spełniają. Wniosek z tego jest prosty, niektórzy nie posiadają umiejętności marzenia. A do tego szczęścia potrzebny jest tylko jeden składnik - wiara."
Siedziałam wysoko na szafie patrząc na ludzi i rzeczy w postaci malutkich mrówek,
Nie odrywałam wzroku od zimnych ogni iskrzących w mojej dłoni,
Bujając się na huśtawce próbowałam sięgnąć nogami nieba,
Zdmuchiwałam latawce z podziwem jak pyłki rozprzestrzeniają się w ciągu setnych sekund na błękitnym, nieograniczonym tle,
Wczuwałam się w lot ptaków obserwując jak lecą ...
Teraz ...
Patrzę na świat z góry, bo często muzyka łapie mnie za rękę i razem dosięgamy chmur,
Zachwycam się święcącymi gwiazdami pozapalanymi na granatowym suficie wiszącym nad nami,
Biegnę bez celu przed siebie, by czuć taki sam powiew wiatru w mych włosach i nogi same odrywają się od ziemi,
Przy temperaturze -5°C wypuszczam parę z ust, która miesza się z zimnym powietrzem,
Lecę wolna jak ptak za pomocą odrobiny wyobraźni ...
Moja głowa wybucha od natłoku myśli, krater nie wytrzymuje nacisku, gorąca lawa wypływa w wolnym tempie, parząc mózg i czaszkę. 30 dni dzieli mnie od popełnienia duchowego samobójstwa, zupełnej regeneracji, odnowy i oczyszczenia. To co się dzieje jest niepojęte, serce wygrywa z rozumem, niepotrzebne cele sięgają szczytu i proszą się spełnienia. Jednak tutaj potrzebuję umiejętności sterowania uczuciami innych osób. Póki co, patrzę na śmierć żywego stworzenia i czuję bezradność, co zrzuca mi kotwicę na dno oceanu i muszę z nią walczyć. Ktokolwiek, kiedykolwiek, uśmiechnij się do mnie, weź w ramiona i porwij mnie do innego świata wyobraźni, bo moja za mocno świruje. Ale na razie, weźmy się za ręce i udawajmy dalej, że wszystko jest w porządku. [?]
niedziela, 4 listopada 2012
tam gdzie da sie sięgnąć gwiazd
Trzymam mocno w dłoniach globus,
Kręcę światem i kręcę,
Obracam gwałtownie o 180 stopni,
Tam gdzie najbardziej dociera słońce.
To jak czerwony dywan,
Tęcza prywatnym wybiegiem do uśmiechu,
Weź ją pod pachę traktując jako niezbędny bagaż,
Rozłóż na ulicy i ciesz się otaczającym rajem.
O, to tam, dotknij gwiazd,
Zarzuć linę na księżyc i przyciągnij do siebie,
Te gwiazdy mają skrzydła, latają przed Twoimi oczami,
Złapałam jedną i trzymam w kieszeni.
Teraz ja wiem, będę całować niebo,
Śpiewać oddychając, tańczyć idąc,
Ten świat uśmiechnie się do Ciebie,
Teraz Ty wiesz, że to wszystko w naszych rękach.
Kręcę światem i kręcę,
Obracam gwałtownie o 180 stopni,
Tam gdzie najbardziej dociera słońce.
To jak czerwony dywan,
Tęcza prywatnym wybiegiem do uśmiechu,
Weź ją pod pachę traktując jako niezbędny bagaż,
Rozłóż na ulicy i ciesz się otaczającym rajem.
O, to tam, dotknij gwiazd,
Zarzuć linę na księżyc i przyciągnij do siebie,
Te gwiazdy mają skrzydła, latają przed Twoimi oczami,
Złapałam jedną i trzymam w kieszeni.
Teraz ja wiem, będę całować niebo,
Śpiewać oddychając, tańczyć idąc,
Ten świat uśmiechnie się do Ciebie,
Teraz Ty wiesz, że to wszystko w naszych rękach.
piątek, 19 października 2012
autorzy bajek
Przykładamy cicho palec do ust, nie jesteśmy świadomi własnych możliwości. Prawie każdy z nas jako dziecko słuchał uważnie rodziców czytających nam bajki na dobranoc. My przymrużaliśmy oczy, po czym odchodziliśmy do świata snu. Potem budziliśmy się i naśladowaliśmy bohaterów z książek. Dzieci nie mają z tym problemu, potrafią swoje otoczenie zmienić w cudowną baśń, w której żyją elfy albo jednorożce, chmury są z waty cukrowej a ludzie są pół aniołami i latają w odległości kilku kilometrów od ziemi. Załóżmy, że do matki z dzieckiem na spacerze w parku podchodzi gadająca wiewiórka i co się dzieje? Dziecko krzyczy "Mamo, zobacz ta wiewiórka gada!", z kolei matka zemdleje z przerażenia. My jako dorośli przyzwyczailiśmy się do życia takiego jakim jest co sprawia, że to wszystko wydaje się takie nudne i bez sensu. Godzimy się z tym, co uważane jest za normalne. Boimy się przekroczyć tej granicy pomiędzy wyobraźnią a rzeczywistością. My, milczący autorzy bajek, kryjemy się we własnym cieniu i nie wiemy, że jesteśmy w stanie stworzyć coś wielkiego, coś co zmieni nasze dotychczasowe życie w raj i bajkę, w którą nigdy nie wierzyliśmy. Wystarczy tylko zbuntować się przeciwko przyjętej normie świata, wyjść z ukrycia. Złapmy się za ręce, niech każdy z nas napisze własną książkę i podpisze ją swoim nazwiskiem z przodu na okładce wraz ze słowami "To moje życie, takie jakie sobie sam stworzyłem". Ludzie może spojrzą wtedy na Ciebie jak na wariata, ale to właśnie nienormalne osoby są najciekawsze.
Jestem tu, jestem tam. Widzę wspomnienia, ludzi z którymi je przeżyłam i słyszę słowa szeptane do ucha, czuję dłonie we włosach. Kiedy na to patrzę, zazwyczaj pojawia się ta osoba jak niewidzialna zjawa i patrzy na mnie z pustką w oczach, jakby nas nigdy nic nie łączyło. Niektóre myśli są jak magnes, pomyślimy o kimś i niekontrolowanie ta osoba nagle stanie przed Tobą i skłoni Cię do próby rozwikłania tej wiecznej zagadki.
To nadchodzi jak burza z piorunami, szybkość jest przerażająca. Moje największe pragnienie przeszło wielkie i niewielkie zmiany, ale nadal nie zmieniło najważniejszego znaczenia. To tylko kwestia kilku dni, tygodni lub miesięcy. Nadejdzie wielka zmiana, która będzie jak zastrzyk szczęścia i jednocześnie ukłuciem w sercu. Pożądam czegoś co jest dla mnie najtrudniejsze i przerażające. Pokonuje jednak ten strach i zamieniam go w odwagę, rzucam się na głęboką wodę. I szczerze, cholernie nie mogę się doczekać.
Jestem tu, jestem tam. Widzę wspomnienia, ludzi z którymi je przeżyłam i słyszę słowa szeptane do ucha, czuję dłonie we włosach. Kiedy na to patrzę, zazwyczaj pojawia się ta osoba jak niewidzialna zjawa i patrzy na mnie z pustką w oczach, jakby nas nigdy nic nie łączyło. Niektóre myśli są jak magnes, pomyślimy o kimś i niekontrolowanie ta osoba nagle stanie przed Tobą i skłoni Cię do próby rozwikłania tej wiecznej zagadki.
To nadchodzi jak burza z piorunami, szybkość jest przerażająca. Moje największe pragnienie przeszło wielkie i niewielkie zmiany, ale nadal nie zmieniło najważniejszego znaczenia. To tylko kwestia kilku dni, tygodni lub miesięcy. Nadejdzie wielka zmiana, która będzie jak zastrzyk szczęścia i jednocześnie ukłuciem w sercu. Pożądam czegoś co jest dla mnie najtrudniejsze i przerażające. Pokonuje jednak ten strach i zamieniam go w odwagę, rzucam się na głęboką wodę. I szczerze, cholernie nie mogę się doczekać.
wtorek, 4 września 2012
trochę nieba
Własne odbicie przypominające wolne stworzenie widniejące na zwierciadle dłoni
Zwierciadło zamazane liniami życia ...
Rozkosz doznawana poprzez popękane, czerwone usta i chaotyczny słuch
Dwa różne skrzydła, czarno białe plecy, tęczowy przód
Wspina się, wspina
Ostre kamienie wyrywają pióra
Wyciąga dziób ku górze
Tam widnieje osobisty kawałek nieba
Dwa różne skrzydła, czarno białe plecy, tęczowy przód
Tortura sylab, tortura umysłu
Oczy szeroko zamknięte
Niewielka klatka z kłódką
A w środku niestabilny ptak nieskończoności
Dwa różne skrzydła, czarno białe plecy, tęczowy przód
Ekscytująca przyszłościowa oś życia
Świeci się rażąc oczy
Położenie geograficzne, oby jak najdalsze
Jedno słowo nie stworzy nic nie znaczącego echa
Dwa różne skrzydła, czarno białe plecy, tęczowy przód
wtorek, 19 czerwca 2012
na przestrzeni serca i rozumu
Dziwię się, dziwię i nadziwić się nie mogę. Niesamowite, że ten czerwiec jest tak pięknym i łaskawym dla mnie miesiącem. Każdy dzień, szczególnie teraz, jest jak lekcja dzięki której można wiele się nauczyć. Ostatnio odkryłam nowe pasje, marzenia czy też zamienniki tych aktualnych, pożądania oraz chęci do robienia rzeczy, o których bym w życiu nie pomyślała. Teraz wiem, że choćby jedna chwila może tak wiele zmienić w naszym życiu. Mi do tej pory te 19 dni czerwca ostro namieszały w głowie. Ale widocznie tak miało być. Zrozumiałam, że przez pewien krótki okres oszukiwałam samą siebie i robiłam coś na przymus. Wiem teraz też, że ciężko jest się określić w tak młodym wieku i powiedzieć pewnie czego się chce od życia. Również jakiekolwiek wątpliwości odpłynęły wraz z falami morza w szybkim tempie. Te wątpliwości zastąpiło pożądanie i pokusa, której zazwyczaj ulegam. Niestety nie wykorzystałam tych chwili do maksimum, a teraz żałuję. I czekam jak dureń na kolejną szansą, która nie wiadomo, czy się pojawi. Poznaję cały świat, co tak bardzo kocham. Nie mogę pogodzić się z tym, że to już końcówka i będę musiała powrócić do rzeczywistości. Teraz każdego dnia ciągnie mnie, by wyjść z domu. Kiedy idę ulicą, moje oczy i uszy nacieszyć się nie mogą. To jeden z najpiękniejszych widoków jakie kiedykolwiek widziałam. Skoki, śpiewanie, śmianie się, krzyki - wiem, że to nic takiego, ale dla mnie to cud, a gdy go widzę łzy napływają mi do oczu wraz z żalem do świata za to, że te chwile za sekundę pękną jak bańki mydlane. Jestem pewna, co muszę zrobić w życiu - po prostu odnaleźć na świecie swoje miejsce, gdzie ludzie wokół będą sprawiać, że się śmieję tak samo jak teraz i jeszcze mocniej.
Czuję się jakbym zdradzała samą siebie. Serce z rozumem kłócą się, jednak w moim przypadku zawsze serce wygrywa. Nie jest to odpowiedni moment na niepewność co do swoich pragnień, ale nie mam zamiaru na siłę tego wyrzucać. Pójdę tam, gdzie serce mnie zaprowadzi, czyli tam gdzie najbardziej będę chciała. Chcę spróbować, ale jak nie wyjdzie to przynajmniej mam teraz wyjście awaryjne. Tylko najgorszą rzeczą jest to, że jeszcze nie wiem która opcja uszczęśliwiła by mnie najbardziej.
Śpię nieustannie z dnia na dzień. Może nie koniecznie w ciepłym łóżku z kołdrą i poduszką. Ja zasnęłam we własnym ciele. Moim posłaniem są pasje, dzięki którym mogę zapomnieć o tym, czego najbardziej mi brakuje w życiu. Steruję ciałem pod przymusem, które działa jak maszyna. Robi rzeczy, których nie chce, by tylko nie odstawać od "normalności" i by brać nadal udział w tym śmiesznym teatrzyku dla kukiełek. Dzisiaj zasnęłam w większym stopniu, co było dość przerażającym doświadczeniem. Czy można zasnąć na stojąco z otwartymi oczami mówiąc do kogoś i potem nie pamiętać co tak się naprawdę w tym czasie działo? Najwidoczniej. To był moment, który można nazwać brakującym puzzlem do całej układanki. Ten kto nie wierzy, niech nie wierzy. Mam jednak cichą nadzieję, że ktokolwiek rozumie o co mi naprawdę chodzi.
Po przeczytaniu pewnej książki zrozumiałam, że dostałam intrygujący talent, który z jednej strony mi pomaga a z drugiej bardzo przeszkadza. Zazdroszczę ludziom, którzy żyją w normalny sposób, nie tracąc czasu na myślenie skąd się ten świat wziął i kim jesteśmy. Jeździmy w korkach, biegamy na autobusy, chodzimy do szkoły, by potem móc iść do pracy po to by zarabiać na każdy kolejny dzień, który i tak za moment zamieni się w przeszłość. Nie wiemy po co to robimy, nic nie wiemy. My nawet nie wiemy czym to "życie" nasze jest. Nie potrafię idąc gdzieś lub jadąc autobusem nie spojrzeć chociaż na moment w górę. W to niebo, gdzie podobno trafiają dusze po śmierci. Tak naprawdę, nikt tego nie wie i nigdy się nie dowie. Urządzamy niepotrzebny pościg z czasem. On nawet nie istnieje, tylko nasze zegarki cykają. To my przemijamy, nie mamy pod sobą stałego gruntu, aż w końcu całkowicie znikamy. Patrzę na wszystko zupełnie inaczej, nawet w zwykłym drzewie potrafię dostrzec cud. Moją pietą Achillesa jest przemijanie, wiem również, że wyobrażenia i wspomnienia są w jakiś magiczny sposób ze sobą powiązane. A tym całym talentem jest zdolność do dziwienia się światem.
Czuję się jakbym zdradzała samą siebie. Serce z rozumem kłócą się, jednak w moim przypadku zawsze serce wygrywa. Nie jest to odpowiedni moment na niepewność co do swoich pragnień, ale nie mam zamiaru na siłę tego wyrzucać. Pójdę tam, gdzie serce mnie zaprowadzi, czyli tam gdzie najbardziej będę chciała. Chcę spróbować, ale jak nie wyjdzie to przynajmniej mam teraz wyjście awaryjne. Tylko najgorszą rzeczą jest to, że jeszcze nie wiem która opcja uszczęśliwiła by mnie najbardziej.
Śpię nieustannie z dnia na dzień. Może nie koniecznie w ciepłym łóżku z kołdrą i poduszką. Ja zasnęłam we własnym ciele. Moim posłaniem są pasje, dzięki którym mogę zapomnieć o tym, czego najbardziej mi brakuje w życiu. Steruję ciałem pod przymusem, które działa jak maszyna. Robi rzeczy, których nie chce, by tylko nie odstawać od "normalności" i by brać nadal udział w tym śmiesznym teatrzyku dla kukiełek. Dzisiaj zasnęłam w większym stopniu, co było dość przerażającym doświadczeniem. Czy można zasnąć na stojąco z otwartymi oczami mówiąc do kogoś i potem nie pamiętać co tak się naprawdę w tym czasie działo? Najwidoczniej. To był moment, który można nazwać brakującym puzzlem do całej układanki. Ten kto nie wierzy, niech nie wierzy. Mam jednak cichą nadzieję, że ktokolwiek rozumie o co mi naprawdę chodzi.
Po przeczytaniu pewnej książki zrozumiałam, że dostałam intrygujący talent, który z jednej strony mi pomaga a z drugiej bardzo przeszkadza. Zazdroszczę ludziom, którzy żyją w normalny sposób, nie tracąc czasu na myślenie skąd się ten świat wziął i kim jesteśmy. Jeździmy w korkach, biegamy na autobusy, chodzimy do szkoły, by potem móc iść do pracy po to by zarabiać na każdy kolejny dzień, który i tak za moment zamieni się w przeszłość. Nie wiemy po co to robimy, nic nie wiemy. My nawet nie wiemy czym to "życie" nasze jest. Nie potrafię idąc gdzieś lub jadąc autobusem nie spojrzeć chociaż na moment w górę. W to niebo, gdzie podobno trafiają dusze po śmierci. Tak naprawdę, nikt tego nie wie i nigdy się nie dowie. Urządzamy niepotrzebny pościg z czasem. On nawet nie istnieje, tylko nasze zegarki cykają. To my przemijamy, nie mamy pod sobą stałego gruntu, aż w końcu całkowicie znikamy. Patrzę na wszystko zupełnie inaczej, nawet w zwykłym drzewie potrafię dostrzec cud. Moją pietą Achillesa jest przemijanie, wiem również, że wyobrażenia i wspomnienia są w jakiś magiczny sposób ze sobą powiązane. A tym całym talentem jest zdolność do dziwienia się światem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)