Siedziałam wysoko na szafie patrząc na ludzi i rzeczy w postaci malutkich mrówek,
Nie odrywałam wzroku od zimnych ogni iskrzących w mojej dłoni,
Bujając się na huśtawce próbowałam sięgnąć nogami nieba,
Zdmuchiwałam latawce z podziwem jak pyłki rozprzestrzeniają się w ciągu setnych sekund na błękitnym, nieograniczonym tle,
Wczuwałam się w lot ptaków obserwując jak lecą ...
Teraz ...
Patrzę na świat z góry, bo często muzyka łapie mnie za rękę i razem dosięgamy chmur,
Zachwycam się święcącymi gwiazdami pozapalanymi na granatowym suficie wiszącym nad nami,
Biegnę bez celu przed siebie, by czuć taki sam powiew wiatru w mych włosach i nogi same odrywają się od ziemi,
Przy temperaturze -5°C wypuszczam parę z ust, która miesza się z zimnym powietrzem,
Lecę wolna jak ptak za pomocą odrobiny wyobraźni ...
Moja głowa wybucha od natłoku myśli, krater nie wytrzymuje nacisku, gorąca lawa wypływa w wolnym tempie, parząc mózg i czaszkę. 30 dni dzieli mnie od popełnienia duchowego samobójstwa, zupełnej regeneracji, odnowy i oczyszczenia. To co się dzieje jest niepojęte, serce wygrywa z rozumem, niepotrzebne cele sięgają szczytu i proszą się spełnienia. Jednak tutaj potrzebuję umiejętności sterowania uczuciami innych osób. Póki co, patrzę na śmierć żywego stworzenia i czuję bezradność, co zrzuca mi kotwicę na dno oceanu i muszę z nią walczyć. Ktokolwiek, kiedykolwiek, uśmiechnij się do mnie, weź w ramiona i porwij mnie do innego świata wyobraźni, bo moja za mocno świruje. Ale na razie, weźmy się za ręce i udawajmy dalej, że wszystko jest w porządku. [?]