sobota, 1 października 2011

kotwica życia

Są takie momenty, w których unosimy się bez żadnych problemów na powierzchni lub stopniowo dosięgamy dna, zatapiamy się w piasek. Jesteśmy więźniami oceanu. Nasze ręce są skute w łańcuchy, a na ich drugim końcu jest ster kierujący naszym życiem w postaci kotwicy. Ta kotwica potrafi stawać się cięższa lub lżejsza. Jesteśmy od niej mimowolnie zależni. Ciągnie nas swoim ciężarem na dno, co sprawia brak możliwości złapania tchu i duszenie lub pozwala wypłynąć na powierzchnię i doskwiera nam szczęście wraz pięknym widokiem na cały otaczający nas ocean. Ja aktualnie jestem na jednym ze stopni, mniej więcej w połowie. To zdecydowanie nie mój czas. 

Co u Ciebie? Najczęściej zadawane pytanie przez ludzi. Odpowiedz zazwyczaj taka sama, nawet jeśli to kłamstwo. Rzadko zdarza się szansa na usłyszenie prawdy. Cel zadawania tego pytania jest różny. W niektórych przypadkach oznacza ono troskę. Często jednak ludzie chcą doznać uczuciu satysfakcji z niepowodzeń innych. Obgadują, śmieją się, dokuczają. Jedno dziwne spojrzenie może być powodem do wątpliwości. Nie jesteśmy wtedy w stanie ocenić sytuacji. Zazdrość przekracza wszelkie granice. Najbezpieczniej jest nikomu nic nie mówić, zachować to dla siebie. Mamy ten dar utrzymania czegoś w tajemnicy i korzystajmy z niego.

Próbuję z całych sił udawać, nawet wmówić sobie, że jest tak jak większości się wydaje. Niestety nadchodzą chwile, w których to wszystko tylko prosi się o jedno, krótkie, proste słowo "sen". To kółko jest męczące, wymiotuję od ciągłego kręcenia się. Przede mną spora trasa do przebycia. Większa niż ta, którą mam już za sobą. Myślę też, że tabletki na chorobę lokomocyjną tu raczej niczemu nie zaradzą.