Są tacy ludzie, którzy lubią kopać leżącego. Często nawet nie zdają sobie sprawy, że tak postępują. Muszą się wyżyć na osobie, która jest w zasięgu ręki za swoje upadki w przeszłości. Sami sobie nie radzą i przy tym krzywdzą innych. Osoba leżąca potrafi doskonale się kamuflować, przykleić uśmiech do twarzy i iść naprzód. Wie, że dostaje nauczkę za coś z czym nie ma nic wspólnego. Musi się pogodzić ze świadomością bycia kukiełką, w którą wbija się szpilki, gdy komuś ciężko. Chwilami jednak coś w niej pęka, przerasta ją to wszystko. Zabliźnione rany dają o sobie przypomnieć. Pokazuje cząstce świata prawdę. Niektórzy też boją się coś zmienić, uciec do innego świata. Wolą siedzieć dalej w tym bagnie, męczyć się i szukać ofiar do kopania. Ja wręcz przeciwnie.
Widzę przed sobą dwie drogi. Jedna, gdzie nie dosięga słońce, brudna i ponura. Druga, olśniewająca swym blaskiem i pięknem, kolorowa, z bramą otwartą na nowe życie. Ta pierwsza nie ma żadnych przeszkód, można ją wybrać podążając z łatwością, ale nie należy liczyć na bycie szczęśliwym. Jeśli zaś wybiorę drugą, będę musiała pokonać przeszkody, co przyniesie trudności, ale w nagrodę dobre skutki. Na początku będzie ciężko, ale potem będę żyć tą łatwizną, która by mi towarzyszyła tylko przy początkowej wędrówce drogą pierwszą. Tak czy inaczej, na szczęście trzeba sobie zapracować.
Na szczęście pokonałam przeziębienie. Nienawidzę być chora, najgorsze co może być. Mam nadzieję, że to co teraz trwa, wkrótce minie. Muszę zacisnąć zęby. Jak choruję uświadamiam sobie jak ważne jest zdrowie. W sumie to najważniejsze.