W tej samej chwili, gdy się urodziłam, wsiadłam do karuzeli. Jest to bardzo szalona karuzela. Kręci się nieustannie i jest otwarta na cały świat. Chwilami zwalnia lub przyspiesza, a nawet się zatrzymuje. Gdy to robi, pozwala mi bardziej złapać daną chwilę. Są one złe i dobre, musi być jakieś przeciwieństwo. Na dobre trzeba zasłużyć tymi złymi, być silnym i pokonać je. Zawsze jest jakiś haczyk, nie ma nic za darmo. Najbardziej lubię, gdy moja życiowa karuzela przyspiesza, bo pokazuje mi wtedy świat w dość kolorowy sposób. Kręci się tak szybko, że nie zważam na problemy i towarzyszy mi wspaniała beztroska do codzienności. Wiem, że nigdy się nie cofnie. Cała ta podróż trwa tylko chwilę i nigdy się do tego nie wróci. Kręcę się więc dalej, korzystając jak najbardziej z każdego dnia równocześnie upajając się tym pięknym snem.
Mam nadzieję, że nie zapeszę szczęściem i motywacją na przyszłość. W chwili upadku, w umyśle pojawiła się zapalona żarówka. Nie wierzę, że dotąd o tym nie pomyślałam. To moja szansa, nie mam zamiaru jej przepuścić. Gdy się uda, moje marzenie częściowo się spełni. Potem będę walczyć o kolejne części. Nie mam dużo czasu, więc teraz jest moment na starania się. Następnie zostaną one wynagrodzone ucieczką od wszystkiego co przypomina mi o przykrych chwilach. Moim marzeniem jest podróż po nieznane, adrenalina niezależnością i możliwość odrodzenia się na nowo. Odejdę z raną, która zabliźni się szczęściem ze spełnionego pragnienia. Jestem pewna, że obce będzie dla mnie lepsze. Właśnie o to mi w tym wszystkim chodzi. Zatem jestem gotowa stawić czoło przeszkodom, a przy okazji pomagając sobie muzyką i treningami. Nic lepiej nie motywuje do życia :)