Wdycham zatrute powietrze z każdą sekundą. Jest to diametralny odwrót przyjemności. Przez płuca przeszywa się okropny ból, kuje mnie przy każdym oddechu. Następnie cierpi cały umysł. Muszę walczyć o pokonanie tego, wiara nie może mnie opuścić. Bujam się z myślami i marzę o ziemi obiecanej. Huśtawka się nie zatrzymuję, miesza w głowie cały czas. Są tam jaźnie o których nie chce słyszeć. Rzeczywistość szepcze mi do ucha, raz pozytywnie, raz negatywnie. Mimo tego serce chce nadal. Krzyczy głośno "nie poddawaj się, zrealizuj to".
Eskapada po nieznane, ciekawe przeżycia, niezapomniane chwile, plany i pragnienia, odpoczynek od wszystkiego - to czeka mnie za 2 tygodnie. Jestem bardzo szczęśliwa na ten czas. Najchętniej bym nie wracała, ale niestety muszę. Jednak może, nie na długo? Poznam inny, zupełnie nowy zakątek świata. Nie obchodzi mnie, że jest to blisko Polski i pewnie dla większości mało atrakcyjne. Doceniam, że mam szansę gdzieś pojechać. Niemcy? Lubię to!
Daaawo tu nie pisałam. Tyle się działo ostatnio, że nie miałam zbytnio czasu. Obóz i Ostrzyce były udane. Ogólnie wakacje lecą pełną parą! Jestem również dumna z siebie, iż udaje mi się realizować moje postanowienia. Fajne uczucie, mieć świadomość, że coś zrobiłeś/aś. Został jeszcze tylko miesiąc i mam zamiar wykorzystać go jak najlepiej.