poniedziałek, 12 marca 2012

między piekłem a niebem


DÓŁ :
Zawsze lubiłam to robić, czyli myśleć. Niestety myślę stanowczo za dużo, zwłaszcza o tych dziwnych rzeczach. Sposób postrzegania przeze mnie świata jest szalony i mocno pokręcony. Chwilami mój umysł przypomina wulkan, z wylewającą się lawą dookoła, gotowy do wybuchu. Kontrolowanie tego krateru jest niewyobrażalnie wykańczające. Trudno powiedzieć, czy się z tego cieszyć czy nie. Indywidualność często wymaga dużo cierpienia wewnątrz, by pokazać ją innym z zewnątrz.

Zakłamane drzewo genealogiczne, najbliższe gałęzie podłe dla siebie nawzajem. Łamią innych w połowie, nawet doprowadzając do śmierci. Najbardziej cierpią gałęzie, które na to nie zasłużyły. Zazwyczaj te dobre są karane najbardziej, a te złe chwalone z wielką publicznością. Jest możliwość podlania drzewa tylko wodą, a zniszczone gałęzie wyzdrowieją lub powrócą do życia. Czasami też jest konieczność zasadzenia nowych nasion, by złe gałęzie zmieniły się na dobre. Niestety, niektórym się nie udaje. Zostają zakopane na zawsze głęboko w ziemi podlane łzami miłości z widniejącym krzyżem obok ...

Prawie pięć lat temu zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Zaimponowała mi siła, bezpieczeństwo, dobre wychowanie. Jak to każda miłość zawsze uszczęśliwia, ale też potrafi zranić. Nie wiem, gdzie ona się podziała, stopniowo zaczęła znikać. Bez niej, każdy dzień wydaje się bez sensu. Przyniosła mi dużo wspaniałych wspomnień, o których nigdy nie zapomnę. Przypomina ona pewien rodzaj worka treningowego, w który zawsze mogłam uderzyć gdy miałam potrzebę. Aktualnie bardzo silnie odczuwam jej brak i nie pozwolę, by odeszła. Jutro spróbuję ją odnaleźć.

GÓRA :
Tam jest niesamowicie. Nigdy nie widziałam piękniejszego widoku w życiu. Dywan zrobiony z białej waty cukrowej na niebieskim tle. Czy potrzeba czegoś więcej?

To już coraz bliżej, z całych sił wierzę z zaciśniętymi mocno pięściami. Zaplanowałam już to sobie, nie widzę inaczej przyszłości. Ziemia obiecana czeka na mnie, daleko stąd, na drugim krańcu świata. Uwiadomiłam sobie, że nie może się nie udać. Z każdej sytuacji jest wyjście, dużo opcji stoi obok. Nie potrafię wyobrazić sobie tego, gdy większość moich myśli stanie się jawą. To będzie cudowna metamorfoza, przedarcie książki na pół, zmiana na lepsze, szczęśliwsze życie. Cały urok nie polega na samym przemieszczeniu się. Większą rolę odgrywa tu możliwość odrodzenia się na nowo. Serce nie wybiera niczego przypadkowo, ono wie czego pragnie i czego potrzebuje. Nie mogę się doczekać tego wewnętrznego samobójstwa. Zabicia w pewnym sensie ludzi, myśli, chwili, miejsc i zastąpienie lepszymi. Możliwe, że już we wrześniu zapukam do własnego nieba bram.

Każdy z nas jest inny i znajduje inną bratnią duszę. Wiążemy się niekontrolowanie z kimś, bo czujemy jakieś magiczne połączenie między sobą nawzajem. Nikogo nie można do tego zmusić czy namówić. To wychodzi samo z siebie. Nie przypuszczałam, że przydarzy mi się coś tak miłego. Zupełnie niespodziewanie, kilka wspaniałych dni, tygodni zawitało do monotonnej codzienności. Bardzo miło to wspominam i tęsknie.
Dostałam również prezent, który dużo dla mnie znaczy. Niby nic takiego, a jednak cieszy. Przynajmniej wiem, że ktoś o mnie pomyślał i z czystej dobroci zrobił coś własnoręcznie specjalnie by mi to dać. Dziękuję :)

Ta piosenka ostatnio miło mi się kojarzy "Gotye - Somebody That I Used To Know".